Od czasu do czasu zaglądam na bloga "ANTY-TAROT". Prowadzi go osoba, próbująca przestrzec potencjalnych klientów wróżących z kart, ale przede wszystkim wchodzących w świat tarota, jakim to jest niebezpieczeństwem. Autorka koncentruje na zniewoleniu do jakiego można się doprowadzić, obrazując to dodatkowo różnymi treściami tarocistów, byłych tarocistów i słowami osób, którzy mają podobne zdanie. Kilka razy nawet zastanawiałem się nad podobieństwem mechanizmów zniewolenia od nieznanych bytów duchowych, ale określanych jednoznacznie mrocznymi, do mechanizmów uzależnienia od środków zmieniających świadomość. Zmiana świadomości to nie jedyny wspólny czynnik. Kolejnym znaczącym wspólnym czynnikiem jest oderwanie od zdrowego rozsądku. Bo jak inaczej można nazwać wchodzenie w obszary życia, które przynoszą ludziom szkodę. Co poza wewnętrznym przekonaniem chroni takie osoby? Czy ludzie, którzy wylądowali na dworcach od początku planowali sobie taki los? Czy raczej wchodząc w niebezpieczne dla siebie obszary życia, np. spożywanie alkoholu, byli przekonani, że nie doprowadzą się do takiego stanu. Między bezdomnymi są osoby z tytułami profesorskimi! To nie są ludzie, którzy są bezdomni od urodzenia.
Kiedyś dziękowałem Bogu, że moim doświadczeniem był alkoholizm. Ponieważ na alkoholizm jest sposób, dzięki któremu można wrócić do normalnego życia. Jako alternatywę stawiałem sobie wypadek na przejściu dla pieszych. Do dziś nie wiem, czy bym potrafił się podnieść. Ostatnio zastanawiam się, co by było gdyby moim doświadczeniem miał być okultyzm. Czy potrafiłbym się z tego wydostać?
"Coś się przykleiło", to post, który mnie poruszył. Jest tam odnośnik do forum wiara.pl, który obrazuje postawę osoby trzymającej się z daleka od kart, ale jednocześnie nie odgradza się od ezoteryzmu. Ja wiem, że ezoteryka różni się od okultyzmu, jednak w wielu aspektach te dwie dziedziny się przenikają. I najczęściej jest tak, że jak ktoś para się jednym, to sięga i do drugiego. W każdym razie podobieństwa do uzależnień są podręcznikowe. Wielu alkoholików pije piwo, żeby nie sięgać po mocne trunki. Nie stają się od tego w żadnej mierze mniej uzależnieni, ale wierzą, że zachowują się bezpiecznie. Wielu alkoholików szykuje sobie swego rodzaju wolne od obowiązków i swojej zwykłej codzienności, by w takiej chwili ruszyć w tango. Nie zdają sobie sprawy, że ich życie toczy się jedynie wokół alkoholu. Nawet jeżeli ich statut społeczny jest wysoki, mają swoje obowiązki i spełniają je wzorowo. Cały czas chodzi jedynie o to tango.
Wpis na blogu sugeruje, że tarot rządzi zarówno tarocistą, jak i osobami zwracającymi się do tarocistów. Wierzę w to. Ponieważ wiem, że tarot jest narzędziem nie w rękach człowieka, a owego bytu ze świata duchów, którego nawet sami tarociści określają mrocznym. Może ci, którzy zaczynają lub jeszcze potrafią to wypierać, nie przyznają się do tego, ale to o niczym nie świadczy. Pośród ogółu społeczeństwa, jedna piąta, będzie miała problem z alkoholem, ale nikt nie zna mechanizmu na to jak wskazać kto. To jednak nie chroni tych, którzy potrafią się dzięki temu ukryć, za swoim alkoholizmem, bardziej lub mniej, ale już, będąc tego świadomym.
Na temat magii polecam swój wcześniejszy wpis o magii i wszechpotteryzmie. Pisałem też o tym, pod wpływem czego poddajemy się owym mrocznym praktykom. Swoistymi bramami są: strach, ciekawość, władza i tzw. najsłabszy punkt.
Osoba pisząca na forum broni się przed przyznaniem do zniewolenia określeniem "nie każdego katolickie normy dotyczą". Jak widać katolickie normy są dla niej swego rodzaju wewnętrznym kodeksem. Niby dlaczego miałaby je rozumieć inaczej, skoro żyje właśnie według określonego kodeksu, choć jak już wcześniej wskazywałem jest w tym pomieszanie z poplątaniem. Część tego kodeksu pochodzi z okultyzmu, część z wiedzy ezoterycznej, trochę magii, psychologii, wrażeń estetycznych, zjawisk paranormalnych, takie zamieszanie wskazuje na większa swobodę. Ale swoboda w takim wydaniu ma niewiele wspólnego z wolnością, ponieważ wolność to nie jest robienie wszystkiego i/lub byle czego. Wolność to możliwość stanięcia po stronie dobra i prawdy, ale o tym mówi katolicyzm, który ma tu być widziany jako system nakazowy, totalitarny. Dobro i prawda jest określona. Miszmasz, który stoi w opozycji do katolicyzmu nie tylko stwarza pozory nieokreślonego, co ma być symptomem wolności, ale też wbrew deklaracji tolerancji, jest atakiem nie tylko na katolicyzm i katolików, ale na dobro i prawdę przede wszystkim. Z czegoś ta mroczność musi przecież wynikać.
Ludzie, którzy wplątali się w tą swoistą walkę duchową są przekonani, że są po właściwej stronie. Stąd moje wcześniejsze odniesienie do zdrowego rozsądku. Jak widać po przykładzie alkoholików, których też wcześniej opisałem, mimo odcięcia od zdrowego rozsądku potrafią oni spełniać swoje obowiązki, prowadzić wielkie firmy, otrzymywać rodziny na wysokim poziomie materialnym, być politykami (Churchill). Utrata kontaktu ze zdrowym rozsądkiem nie musi oznaczać jakiegoś rodzaju degeneracji życiowej. Chodzi o ten konkretny aspekt jakim jest alkohol dla alkoholika,jak też zależność ludzi od inteligentnych i mrocznych sił duchowych, stojących po przeciwnej stronie katolicyzmu. Przy czym warto zaznaczyć, że tam gdzie dominuje Islam, opozycja jest wobec Islamu, tam gdzie Judaizm, opozycja wobec Judaizmu, gdzie Prawosławie, wobec Prawosławia itd. Przy czym w miszmaszu na terenie katolickim dodaje się coś z Islamu i Prawosławia, a tam, coś katolickiego. Wszystko dla zachowania pozorów. Bo na tym właśnie polega duchowa walka, albo stajemy po stronie miłości, albo miłości udawanej i pozornej. Inaczej ujmując bezwarunkowej lub warunkowej. Każdy wybiera wedle własnej woli, niekoniecznie sumienia i pragnień, bo pragniemy i potrzebujemy miłości bezwarunkowej. Jednak jak widać w całej historii ludzkości, wielu nie potrafi poddać się miłości bezwarunkowej i wybiera zależności, interesowność inne pozwiązania, a potem jest "płacz i zgrzytanie zębów", ponieważ to ma to nie tylko swoje konsekwencje, ale również swoje wymagania doczesne.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz