(Obrazek zachowałem w dużym wymiarze, nie jako miniaturkę,
poniewaz świetnie tu widać, że facet nie ma pojęcia co robi.
Kliknij by zobaczyć cały. Obrazek pochodzi z portalu praca.wp.pl)
Nergal to człowiek, który cieszy się, że nigdy nie realizował swoich potrzeb religijnych. Krąży pogłoska, że realizuje je inaczej. Religia to wyrażenie własnych relacji z Bogiem. Albo jeszcze inaczej, tak jak masz się z panem Be... tak ci w życiu się dzieje. Łatwo uwierzyć, że Nergalowi w życiu dobrze się dzieje. Tak jak by się chciało mieć. No przecież w telewizorni go pokazują, na okładkach i piszą ciągle o nim i książka nawet będzie. Takiej osobie, po prostu, musi dziać się dobrze. O Harrym Potterze też piszą, na okładkach go widzą i książka była, ba, kilka grubych knig. Nawet w kościele o nim gadali. A nigdy nie żył.
Wszyscy pamiętają słowa: "Niech się dzieje Twoja wola Panie, a nie moja". Ale kto pamieta, że Bóg do nas też mówi: "Niech się dzieje wedle woli twojej" :-) Usprawiedliwienia potrzebują poganie.
Muzyka, którą gra Nergal jest strawna dla bardzo niewielu odbiorców. Nie twierdzę, że oni są nieliczni. Twierdzę, że w wielości gatunków muzycznych ten ginie gdzieś w otchłaniach niepamięci. Jednak zaczynam podejrzewać, że w lemingowskiej płytotece, gdzieś między Boysami, a Bayer Fullem, znajdzie się nobilitująca pozycja Behemota, a w towarzystwie dobrze będzie powtarzać kilka zdań, cytatów z Nergala. Bo bo jak to, mieszkając w domu zbudowanym przez piekarza, nie można sobie pozwolić by słowa nieznającego się na religii gwiazdora na jej temat, nie znalazły właściwego sobie odzewu.