czwartek, 22 listopada 2012

Duchowość, inny punkt widzenia


Duchowość, inny punkt widzenia, ale w zasadzie powinienem napisać: różny punkt widzenia.

wyschnięte drzewo oliwne
 Trafiłem wczoraj na Facebooku na wpis zacnie brzmiący: "Myślę, że bez uczucia miłości i więzi z innymi ludźmi życie staje się bardzo ciężkie." (Dalajlama XIV) na równie zacnej stronie "Duchowość | Inny punkt widzenia".

Niewielu ludzi sobie zdaje sprawę, że różna jest miłość i więzi międzyludzkie w Buddyzmie od miłości i więzi międzyludzkich, do których przywykliśmy, a które są określone przez Chrześcijaństwo. Pomyślałem więc, że spróbuję uściślić temat, ale wybrałem drogę prowokacji do dyskusji. Wkleiłem link z artykułem o. Aleksandra Posackiego nt. spotkań w Tyńcu. Tam właśnie można przekonać się o tym, że taka różnica naprawdę istnieje. Ale żeby było prowokacyjnie wskazałem na część zatytułowaną: "Polityka czy kult? Pomiędzy rytuałami a duchami i bogami", ponieważ jest tam opis czegoś, co nam Chrześcijanom i Europejczykom, raczej na myśl nie przyjdzie, gdy myślimy o Buddyzmie. Chodzi o  ...tajne obrzędy tantry. Jakie to obrzędy?... szczegóły w artykule. Zapewniam, że to drastyczne, wręcz niedopuszczalne w naszej kulturze, a religii zwłaszcza. 

Od zawsze wiem, że ludzie wolą wyjść na koziołka Matołka, niż sami siebie potraktować poważnie i pozwolić być tak traktowanymi przez innych. Wydaje się nam, że będziemy musieli być doskonali, bo inaczej coś wyjdzie na jaw, coś ukrytego i zaskakującego dla nas samych. I na pewno stracimy kontrolę. Być może tego wymaga od człowieka Buddyzm, ale na pewno nie Chrześcijaństwo. Nasza kultura i religia wskazuje wyraźnie, że nie da się być doskonałym. Nie da i nie trzeba. Ale kto o tym jeszcze pamięta...

Żeby przyjąć, przyswoić sobie, kulturę wschodu trzeba by się najpierw wyrzec swojej, nieźle przenicować, wyzerować się niemal genetycznie. Może właśnie ta niepamięć wynika z procesu zerowania siebie?

W każdym razie ja zerem nie mam zamiaru się stać. Nie będę się nicował, będę się umacniał w sobie. Nie po drodze mi z Buddyzmem.

wtorek, 6 listopada 2012

Większa dostępność do tortur


Tak sobie pomyślałem, że tortury powinny zostać udostępnione do powszechnego użytku. Po pierwsze na pewno znajdzie się popyt na tą usługę. W zasadzie tortury wykonywane są w tzw. "podziemiu" czyli fatalnych warunkach higienicznych. Poza tym tworzy szarą strefę unikająca płacenia podatków. Zalegalizowanie tych usług przyniosłoby spore dochody do budżetu. Podejrzewam, że głównie dzięki wykonywaniu tortur na ustalających warunki podatkowe dla firm zajmujących się tego typu usługami. No, ale podstawą powinno być zadbanie o warunki. Teraz tortury wykonywane są w warunkach piwnicznych w bardzo brudnych miejscach i nie sterylizowanymi narzędziami, co w czasach AIDS jest zwyczajnie niedopuszczalne. Musimy pamiętać, że w społeczeństwie humanitarnym, broniącym pokoju na świecie, w trosce o dobrobyt obywateli i łatwy dostęp do zdobyczy cywilizacyjnych, jakimi byłyby z pewnością tortury wykonywane w stosownych warunkach, musimy dbać o rozwój i wysoki poziom życia.

Proponowałbym wykonywanie tortur po 12 donosie, może w przypadku anonimowych zgłoszeń kandydata, po 20. Dostęp do tortur powinny mieć nie tylko osoby z bogatych rodzin. Musimy mieć na uwadze równość społeczną o jaką opiera się nasze Państwo. Finansowanie z NFZ lub inaczej, ale z budżetu, by zapewnić równy i sprawiedliwy dostęp. Wszyscy tylko myślą o in-vitro i aborcjach, a to przecież nie wyczerpuje potrzeb społecznych i rozwoju państwowości. Powszechny dostęp do tortur gwarantuje swobody obywatelskie i wolność jednostek. Nie możemy pozostać obojętni wobec rosnących potrzeb ludzkich. Musimy iść do przodu, rozwijać się, a podstawy tego leżą właśnie w wolności. Tortury gwarantują wolność. Rozdajmy je naszym obywatelom.

środa, 31 października 2012

Zwycięstwo świętych


 
 
 
Każdy z nas ma wspisaną w duszę nieśmiertelność, wiemy, że naszym losem jest jakaś wieczność. W naszych czasach wydaje się, że ta wiedza przez wielu jest zagubiona. Ludzie, odrywając swoje własne życie od nieśmiertelności i sankcji pozagrobowych przestają dostrzegać sens życia. Zatracają prawdziwy sens duchowości, a nawet odrzucają istnienie tej części egzystencji i przestają widzieć dla siebie możliwość ocalenia. Tracą nadzieję widząc wokół jedynie trud ludzkiego losu, bezdomność, niezrozumienie, zdradę, oskarżenia, ból i opuszczenie. To właśnie naprzeciw temu brakowi wychodzi Ukrzyżowany Chrystus przywracając nadzieję. On rozumie ten stan ducha. Bo przecież, chociaż umarł, nie ma Go wśród nieżywych. Śmierć pozostaje tajemnicą, ale od czasu Zmartwychwstania Jezusa staje się tajemnicą miłości. "Niech nie trwoży się serce Wasze" (J 14,1). W Jezusie odnajdujemy wszystkich świętych, również tych niewyniesionych na ołtarze, naszych rodziców, rodzeństwo, bliskich, przyjaciół i znajomych. Są uratowani i żyją "w domu Ojca, w którym jest mieszkań wiele" (J 14,2).

Święci ujawnili jak dalece może sięgnąć człowieczeństwo. Żyjąc we własnej współczesności potrafili zdobyć się na coś dużo więcej od przeciętności. Ich wewnętrzne zmagania z własnymi słabościami i wpływem otoczenia nie różniły się niczym od naszych. Dziś przychodzą nam z pomocą umacniając i pocieszając w trudnych chwilach. Zapraszajmy ich do naszego życia. Ich mądrość (np. Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty) odcisnęła piętno na całym świecie, naszej cywilizacji, kulturze i duchowości. Święci to prawdziwi geniusze serca i poświęcenia.
 
 
Zdjęcie pochodzi
z portalu adonai.pl







poniedziałek, 29 października 2012

Jeden łikend przed


Miałem okazję spojrzeć oczami mądrzejszych ode mnie na proces degradacji społecznej i przyczyny tego zjawiska.

Przypadek sprawił, a jakże, że mogłem być w Sopocie sobotnim popołudniem i posłuchać o. Aleksandra Posackiego. Pewnie, że przypadkiem, bo mój ojciec nie musiał po latach wrócić mieszkać do Gdyni, gdzie się wychował. Moje ścieżki nie musiały mnie zaprowadzić do Elbląga, przecież urodziłem się w Poznaniu. Już nie mówiąc, że o. Aleksander nie musiał zajmować się demonologią i mnie nie musiała wcale zainteresować walka duchowa, trudności i zagrożenia z nią związane. No i moje stosunki z ojcem nie musiały tak wyglądać jak wyglądają. Jak widać to wszystko jeden wielki przypadek, a jak wiadomo, przypadek to taka chwila w życiu, w której Bóg postanowił zachować anonimowość. I też to widać.

Usłyszałem tam istotne uzasadnienie co krytyki ks. Bonieckiego dotyczące jego spłycania dramatu jakim jest coraz szersza promocja satanizmu. Każdy teraz może powiedzieć, że ksiądz mu powiedział: bez przesady... A tymczasem ks. Boniecki wypowiedział się na temat, na którym mało się zna. Ksiądz księdzu nie równy, jeden będzie miał wykształcenie psychologa inny teologa, a jeszcze inny jeszcze inne. Gdyby teolog miał komentowac coś z dziedziny psychologii, wyszłoby mniej więcej to samo, co w komentarzu psychologa na temat teologii. Tam skąd pochodzę, nazywa się to bzdurami bądź nawet głupotami.

Zdjęcie jakim pochwalił się Nergal w ostatnich dniach sprzyja spłycaniu myślenia o walce duchowej, w której wszyscy uczestniczymy. Duchowość ma dwa oblicza i żadnych kompromisów. Wypowiadamy się w niej po jednej lub po drugiej stronie i zawsze robimy to z własnej woli. Im silniejsza nergalizacja myślenia tym mniejsze znaczenie ma ten wybór. A jeśli wybór nie ma znaczenia to idziemy po linii najmniejszego oporu. Wybieramy to co działa, niezależnie od konsekwencji. A jeśli tak, to wracamy do pogaństwa. A o pogaństwie możemy myśleć jako o próbach odgadnięcia, z ludzkiego punktu widzenia, wszechmocy Boga. Bóg wybrał tylko jeden naród, cała reszta świata mogła jedynie zgadywać w czym rzecz. Na drodze tej zgadywanki znaleźli się interesowni podpowiadacze jak to powinno wyglądać. Największy z nich ma na imię: niosący światło. Ludzie nie mieli powodu mu nie wierzyć. Ale kiedy Bóg zawarł z ludzkością nowe przymierze nie było już podziału na naród wybrany i reszta świata. Wszyscy zostaliśmy scaleni i dopuszczeni do prawdziwego objawienia. Bóg przemówił do każdego człowieka.

Niestety, to nie do końca jest takie fajne, bo teraz nie możemy bezmyślnie wierzyć temu, który podpowiada nam jak realizować swoją duchowość, ponieważ mamy dostęp do prawdy. A to podnosi poprzeczkę przy wyborze, po której stronie chcemy się opowiedzieć. Jeżeli chcemy stanąć po stronie oszustwa, nie możemy mieć pretensji o zło jakie nas spotyka. Jeżeli wybraliśmy akwarium ze słoną wodą, nie możemy narzekać, że wszystko wokół jest takie słone. Tak samo z dobrem. Jeżeli wypowiadamy się po stronie dobra - odpowiadamy na zawołanie Boga, nie możemy sobie przypisywać - swoim wysiłkom, tego co On nam daruje - czym nas wtedy obdarza.

Jeżeli ksiądz mówi: bez przesady... to bez przesady. Nie musi mieć aż takiego znaczenia odkupienie win i zbawienie, bez przesady, możemy pójść w stronę potępienia i braku nadziei, bez przesady, nie ma w tym nic złego... a może pójdziemy w stronę samozbawienia, po co nam religia, bez przesady, nie ma w tym nic złego... Przecież ksiądz nie może się mylić!  Swoją drogą ciekawe, że ksiądz musi być świętym i nieomylnym dla ludzi, którzy są akurat religią katolicką mało zainteresowani. Swatać by ich chcieli, ale jednocześnie odbierać lepsze samochody, dać rodziny na utrzymanie, ale odbierać dochody. Jednocześnie dla nich księża nie powinni zbliżać się do kobiet, jak i powinni z tymi kobietami mieć kontakty seksualne, przecież żyć bez seksu się nie da. Na takie potrzeby wykorzystywane są głupoty psychologów na temat teologii, jak i głupoty teologów na temat psychologii.

Dlatego wolę księży, którzy mocno podkreślają, że dokonywane przeze mnie wybory mają znaczenie, że to one decydują o jakości mojego życia. Wolę księży, którzy podkreślają znaczenie zdrowego rozsądku, ostrożności i trzeźwości. Jeżeli w jednym czasie będę miał wybór czy poświęcić swój czas ks. Bonieckiemu, czy o. Posackiemu, wybiorę o. Posackiego, bo trudniej mi się go słucha i mam przed jego nauką więcej oporów. Przede wszystkim on nie jest ze słonego akwarium.

A za tydzień pierwsze zbiory. Głupcy myślą, że to tylko zabawa, a statystyki ponoć mówią o czterokrotnym nawet wzroście zabójstw, napadów, gwałtów i wandalizmu rytualnego. Głupcy myślą, że nie trzeba tego traktować poważnie, a wyznawcy zła są śmiertelnie poważni, oni nie potrafią się bawić, nawet jak słychać wśród nich śmiech. Kto usłyszał chichot zła, wie co mam na myśli...

czwartek, 25 października 2012

Helloween nadchodzi


Widziałem niedawno trailer zapowiadający książkę, wywiad rzekę, z Nergalem. Pisałem już swoje pierwsze refleksje na temat tego bestsellera na miarę naszego rodzimego rynku, we wcześniejszym wpisie "Piekarz domy muruje". Pisałem to, bo dowiedziałem się, że Nergal będzie oceniał religię. W trailerze padły słowa, że Chrystus został ukrzyżowany, a bóg, w którego wierzy Nergal ma młot w ręce. Kończył słowami o możliwości wyboru za kim się idzie.

Chrystus rzeczywiście został ukrzyżowany. Wygląda na to, że nie ma się czego czepiać. A jednak tutaj to jest kłamstwo. Wynika ono, po prostu, z niepełnej prawdy. To tak, jakbym powiedział, że kupiłem sobie drabinę. Niektórzy zgodnie ze swoją myślą odpowiedzą: ahaa... inni zapytają po co mi drabina. A jak powiem, że kupiłem sobie drabinę, bo robiłem pawlacz, a mam wysokie mieszkanie i dlatego jest mi potrzebna, powiem wszystko. Jak ktoś powie, że Chrystus został ukrzyżowany, umarł i zmartwychwstał, to też powie wszystko. Powie prawdę, ale ta prawda jest zupełnie czymś innym niż prawda Nergala o Chrystusie. Nergal tylko udawał, że mówił prawdę o Chrystusie. Prawdą jest też, że ma prawo wierzyć z kogoś z młotem w ręku i traktować go za boga. Nie ma sprawy. Każdy wybiera. A skoro my wybieramy, to my, nie mamy prawa pretensji do tych, którzy wybierają inaczej, ani do tego jaki los nas spotyka.

Pod wpływem tego trailera zauważyłem, a raczej upewniłem się, że Nergal należy do smutasów, którzy nie wiedzą czego chcą i jedyne co robią na poważnie, to mają żal do świata całego, że wybierają źle. Jednocześnie nauka o dokonywaniu wyborów ich nie interesuje. I zarazem okazywanie im jakiegolwiek współczucia oraz dobrej woli uznają za najgorszą rzecz jaką wobec nich można zrobić. Czyli, że dokonują złych wyborów i nie wolno ich z tej drogi zawracać, ponieważ oni mają ponieść swoje konsekwencje. Czyste pogaństwo.

Jezus Chrystus przyszedł na ten świat i stał się człowiekiem by dokonać właśnie tutaj zmiany. Nowe Przymierze, które dokonał Bóg z nami, ludźmi, za Jego pośrednictwem, polega na tym własnie, że w każdej chwili możemy zawrócić ze ścieżki, która prowadzi nas na manowce, ogarnąć się i żyć lepiej. Nie musimy się pogrążać w coraz gorszym i gorszym życiu. W każdej chwili jest szansa na zmianę.

A dziś kolejna ciekawostka. R. Tekieli na swojej tablicy facebooka zamieścił Kurendę biskupa Głódzia na temat zbliżających się świąt. Komentując wkleił jakieś ogłoszenie o świętowaniu Hellooween. A mnie naszła podobna refleksja jak o Nergalu, co do anonimowej osoby, która skorzysta z oferty polatania sobie na miotle, płacąc za to 25 złociszy. Otóż pobawi się, pośmieje, wróci do domu, a gdy spotka się z taką postawą o jakiej piszę, że należy mu współczuć zwłaszcza, że nie rozumie, że nie było tu nic zabawnego, a raczej było ponuro i pogańsko. Chodziło o kultywowanie samozagłady, nawet jeśli nazywa się to samozbawieniem. Wszelki rodzaj woli pomocy takiej osobie będzie z jej strony traktowana jako niepotrzebna, nawet zbędna i szkodliwa. Tylko polatał sobie na miotle, a już wie, że pomoc i zmiany nie są mu potrzebne, jego życie ma być takie jakie sobie wybrał i nie ma odwołania.


 

czwartek, 20 września 2012

Piekarz domy muruje


(Obrazek zachowałem w dużym wymiarze, nie jako miniaturkę,
poniewaz świetnie tu widać, że facet nie ma pojęcia co robi.
Kliknij by zobaczyć cały. Obrazek pochodzi z portalu praca.wp.pl)
 
 
"Murarz domy muruje..." jak mawia poeta. Ja sam poezji nigdy nie rozumiałem. Ale dziś dla poetów czasy raczej fatalne nadeszły. Oto o religii opowiadał będzie najsławniejszy satanista w Polsce. Czyli piekarz domy muruje, a ludzie zadowoleni z bubla, bo nawet nie wiedzą jak wygląda dom. Kto kupuje dziś domy? Ludzie, którzy wychowali się w blokowiskach, osiedlach sypialniach. Dlatego głównie te domy to osiedla zamknięte, a dzieci nie wychodzą na podwórka. Podwórka to garaże i parkingi, jakiś kawałek zieleni, dwa drzewka na trawniku, a trawników nie deptać, rzecz jasna. Ja jako dziecko bym sobie może i poradził z taką przestrzenią. Czterej pancerni by się działy, jakieś walki frontowe. Ale dzisiejsze seriale nie da się przenieść na podwórka. Wszystko odbywa się w sieci internetowej. Tak więc jeżeli ludzie nie wiedzą jak domy wyglądają, bo te prawdziwe co widzieli to u pradziadków ruiny niedopilnowane, bo nie było komu. Tak samo z książkami. Skąd ludzie mają wiedzieć co czytać, skoro czytanie książek nie istnieje. Jeżeli więc ktoś promuje, że wywiad rzeka z Nergalem to będzie książka i w dodatku bestseller, to głupi kupi. A na jaki temat będzie ten wywiad? No piekarz będzie wyjaśniał co to jest mur na cegłę, a co na pół, co to jest mur dziewiątka, a co półtora.

Nergal to człowiek, który cieszy się, że nigdy nie realizował swoich potrzeb religijnych. Krąży pogłoska, że realizuje je inaczej. Religia to wyrażenie własnych relacji z Bogiem. Albo jeszcze inaczej, tak jak masz się z panem Be... tak ci w życiu się dzieje. Łatwo uwierzyć, że Nergalowi w życiu dobrze się dzieje. Tak jak by się chciało mieć. No przecież w telewizorni go pokazują, na okładkach i piszą ciągle o nim i książka nawet będzie. Takiej osobie, po prostu, musi dziać się dobrze. O Harrym Potterze też piszą, na okładkach go widzą i książka była, ba, kilka grubych knig. Nawet w kościele o nim gadali. A nigdy nie żył.

Wszyscy pamiętają słowa: "Niech się dzieje Twoja wola Panie, a nie moja". Ale kto pamieta, że Bóg do nas też mówi: "Niech się dzieje wedle woli twojej" :-) Usprawiedliwienia potrzebują poganie.

Muzyka, którą gra Nergal jest strawna dla bardzo niewielu odbiorców. Nie twierdzę, że oni są nieliczni. Twierdzę, że w wielości gatunków muzycznych ten ginie gdzieś w otchłaniach niepamięci. Jednak zaczynam podejrzewać, że w lemingowskiej płytotece, gdzieś między Boysami, a Bayer Fullem, znajdzie się nobilitująca pozycja Behemota, a w towarzystwie dobrze będzie powtarzać kilka zdań, cytatów z Nergala. Bo bo jak to, mieszkając w domu zbudowanym przez piekarza, nie można sobie pozwolić by słowa nieznającego się na religii gwiazdora na jej temat, nie znalazły właściwego sobie odzewu.

sobota, 25 sierpnia 2012

Krąży, szukając kogo pożreć


Kiedy czytamy taki tekst na temat szatana (1P 5,8) może nam się wydać, że jak szatan to coś spektakularnie złego, groźnego, bardzo silnie oddziałującego. Bardzo nam w tym pomaga dzisiejszy świat kreujący nasze myślenie, życiowe cele i aspiracje na "wszystko albo nic".

Tymczasem mamy trzeźwi być w ocenie. A to jest ciekawe wyzwanie. Czy aby być trzeźwym konieczny jest warunek absolutnej abstynencji od środkow zmieniających świadomość? Tak, ale tylko w przypadku osób uzależnionych. Czyli jakieś 20% ogółu. Jak wiadomo, nie każdy uzależniony utrzymuje abstynencję od swojego uzależniającego środka. Poza tym, bardziej wtajemniczeni wiedzą, że sama abstynencja uzależnionemu trzeźwości nie gwarantuje. Owocem braku trzeźwości jest niekierowanie się zdrowym rozsądkiem i brak dystansu do siebie samego. A do tego nie trzeba być "na fali". Czyli zdecydowana większość społeczeństwa nie potrzebuje abstynencji od np. alkoholu, papierosów, internetu, seriali itp., by pozostać przy zdrowych zmysłach i zachować właściwą (niedoskonałą) relację z otaczającym światem, ludźmi i sobą samym.

Szatan ma jeden cel - zakłócić relacje ludzi ze swoim Stwórcą. Ponieważ on sam również ma swoją relację zakłóconą (małe słowo, ale niech pozostanie). Chce byśmy i my nie mieli dostępu do miłości Boga. Potrzebuje do tego naszej woli. Musimy się zgodzić na to, by mógł nam zakłócic relację z Bogiem. Dlatego ukrywa się pod pozorami dobra, śmiesznością i błazenadą oraz błahością i małym znaczeniem. To są cechy działania bardzo odległego od tego z czym kojarzymy sobie szatana. A na ogół kojarzymy z czymś silnym i groźnym, działającym jak tornado (coś co już w naszym kraju jest znane i ma ogromną moc oddziaływania).

Tymczasem chodzi o coś w rodzaju otwarcia furtki, przez którą będzie mógł wejść dokładnie wtedy, kiedy będzie potrzebował. Np. nie spotkamy szatana w knajpie. Tam ludzie sami działają na rzecz zakłócenia relacji z Bogiem. Nie musi się tam angażować. Szatana spotkamy właśnie tam, gdzie jego wysiłek jest niezbędny. Wśród świętych. A ze świętymi łatwo nie jest. Kto z nas nie zna przykładu Hioba. Jednak nie zawsze okaże się jego wysiłek zbędnym. Potrafi zwodzić, oj potrafi... a jego celem jest przede wszystkim upokorzenie świętego, zarówno w oczach innych ludzi, jak i we własnym sumieniu. Znamy wiele przykładów róznego rodzaju upadków wśród duchownych. A to zwyciężyły materialne pokusy, a to seksualne, a to zwątpienie w dobro Boga, można by wymieniać. Zawsze to jest oczywista broń diabelska.

Pamiętajmy przechodząc się chodnikami swojego miasta, że szatan stale krąży wokół nas i chce nas pożreć. A im bardziej krąży, ryczy i chce, tym lepiej o nas świadczy. A im bardziej jest śmieszny i nie wart uwagi, tym gorzej, bo z jego punktu widzenia jesteśmy jak ci z knajpy, sami robimy za niego kawał tej roboty, która nie należy do nas. I nie mamy czasu na własne życie i budowanie relacji z tymi, których kochamy, którzy kochają nas i z Tym, który nas tak kocha, że życie swoje oddał by wykupić nas z winy.

Trzeba być czujnym, ale trzeba też pozostać przy zdrowych zmysłach. Trzeba być sobą, a jednocześnie przekraczać własne możliwości i trzeba być przy tym dojrzałym, dorosłym człowiekiem. Nie jak dziecko zwracać na siebie uwagę przez robienie wszystkim na złość. Bo wtedy możemy liczyć jedynie na to, że będziemy traktowani jak dzieci i stale karceni. Nie jesteśmy ani pierwsi, ani ostatni, na tym czasem dziwnym świecie. Przydarzają nam się rzeczy, które już się komuś przydarzyły i w przyszłości komuś przydarzą. Na świecie nie ma nic nowego, a gadżety, które sprawiają takie wrażnie, szybko stają się niekatualne, bo przychodzą nowocześniejsze, wygodniejsze i z coraz nowymi możliwościami. Tylko ludzie stale tacy sami - naiwni, jakby chciał diabeł, nasz przecinik.

Czujność taka skłoniła kilka osób do ciekawej akcji społecznej. Bojkotują produkty firmy Agros-Nova, która w swej ofercie ma wiele bardzo dobrych marek z dziedziny przetwórstwa owocowo-warzywnego. Niektóre z nich są bardzo rodzinne, dla dzieci, dla dorosłych. Zdrowe, dobre i znane. Wszystko dlatego, że ktoś w tej firmie wpadł na pomysł by do nowego produktu użyć w kampanii reklamowej symboliki satanistycznej, okultystycznej i antychrześcijańskiej. Są już owoce tej akcji. Reklama została ograniczona i stonowana w swoim wyrazie. To chyba fajnie jak dzieci sięgające po swój ulubiony napój owocowy z tej firmy nie będą wkęcane w myślenie, że demony działają na rzecz dobra i w ogóle sięganie do okultyzmu jest cool, a antychrześcijaństwo wyrazem nowoczesnych poglądów. Jeżeli chrześcijaństwo jest ciemnogrodem i zabobonem, to czym musi być to, co własnie Chrześcijaństwo zgniotło swoją nowoczesnością tysiąc lat temu na tych ziemiach? A przecież to tam sięgają owe korzenie antychrześcijaństwa, magii i okultyzmu. To przed chrześcijaństwem odwoływano się do wszystkiego, byle tylko przynosiło korzyść i nie ważne co potem, liczyło się jedynie to co chcę teraz. Nie było głębszej refleksji nad konsekwencjami działania, relacji z innymi ludźmi. Nie było rodziny, kobiety można było zmieniać, albo się odchodziło, czy przeganiało jedną na rzecz drugiej lub żyło w wielożeństwie. Dzieci były traktowane jak zwięrzęta domowe. Podobnie starcy i niedołężni. Niepełnosprawni nie mieli szans na przetrwanie, bo nie było współczucia.

Pewnie jeden napój nie przywróci świata demonicznego, wrogiego ludziom i wspólnocie ludzkiej z chrześcijańskiej perpektywy. Pewnie nie ma się czym przejmować. Z pewnością szatan też to wie i chce byśmy tak właśnie myśleli. Po jednym napoju, przyjdzie coś innego, potem jeszcze coś i jeszcze coś innego. A my  nadal będziemy myśleć, że to nic nie znaczy i w końcu staniemy się bezbronni. Będziemy uważać, że świat jest wrogi człowiekowi, że to norma i tak ma być, a każdy kto myśli inaczej jest śmieszny, a jeśli żyje inaczej, to trzeba go zutylizować. Nie tylko furtki mu pootwieramy, ale całe bramy i jeszcze je pozłocimy...




czwartek, 23 sierpnia 2012

Jak zutylizować własne człowieczeństwo


Czasem zadaję sobie takie pytanie, najczęściej nieświadomie.

Chodzę sobie po chodnikach tego świata i wielokrotnie ten świat i choćby te chodniki, mnie wyprowadzają z równowagi. I ok, trzeba mieć z czym walczyć w życiu. Gorzej, kiedy to ja sam siebie wyprowadzam z równowagi. Właśnie wtedy staję do walki z samym sobą i nie zawsze jestem tego świadomy. Tracę, tym samym, komfort życia, dobre samopoczucie i jestem nerwowy. Jestem jak zapalnik, który szuka iskry. Nie trudno ją znaleźć, odpalam i się zaczyna...

Ludzkość niemal od samego początku stara się wyłączyć sumienie. Sumienie spowodowało, że Adam schował się w krzakach i do dziś w nich siedzi, ale to inna opowieść. W każdym razie my mężczyźni stale pozorujemy jakieś działania, dodajemy im znaczenia i podkreślamy przeszkody z jakimi musimy się mierzyć. To jest nasz listek figowy. Podobnie kiepsko się miał Kain. Bracia Józefa sprzedali go w niewolę do Egiptu, a nie zabili, bo to było mniejsze zło, coś co pozwoliło pójść na kompromis z sumieniem. Inną sprawą, że z każdego upadku człowieczego Bóg potrafi wynieść dobro na szczyt. Ludzie nie byli w stanie uznać Jezusa za Syna Bożego. Po pierwsze, z ludzkiego punktu widzenia, wyglądało na to, że był z nieprawego łoża. Poza tym reprezentował linię Dawidową, którą zapoczątkował grzech nierządu z morderstwem w tle. Po drugie "czy może coś dobrego wyjść z Nazaretu"? W dodatku z Betlejem? Co to jest Betlejem? Nikt tam nie chciał mieszkać, dopiero "spis ludności" kazał wszystkim wracać do domu. Tylu ich stamtąd dało drapaka, że miejsca nie starczało dla wszystkich. Dosłownie kosmiczna dziura.

No tak, ale historia ludzkości to nie tylko czasy Biblijne. W końcu nastał wiek XVIII, powiedzmy, początek Oświecenia, wyzwolenia ludzkości z okowów niewoli religijnej. Wiadomo przecież, że Chrześcijaństwo parało się przede wszystkim mordem i ciemiężeniem. Dlatego trzeba było zacząć mordować jeszcze więcej i ciemiężyć jeszcze bardziej, by wyzwolić mordowanych i ciemiężonych. Wszystko w imię wyłączania sumienia - chrześcijańskiego zabobonu.

Potem nastał wiek XIX. Matematyka nie jest złą nauką, a to według niej następuje taka kolejność. Ludzie zafascynowani rewolucją przemysłową i możliwościami ludzkimi obliczyli sobie, że niepotrzebna im żadna religia i odwoływanie się do Sił Wyższych. Podobnie niepotrzebne im żadne rewolucje kulturowe. Nawet zaczęli wierzyć, że nie potrzebne są żadne mordy i ciemiężycielstwo, bo każdy może zarabiać łatwiejsze pieniądze. Dziś może faktycznie widzimy, że warunki tamtego robotnika były fatalne, ale nie wolno nam zapominać, że oni decydowali się na nie, bo to było na tamte czasy lepsze rozwiązanie, łatwiejsze życie. Właśnie to życie pokazało, że człowiek może wszystko, jest nieograniczony. Tytanika nie potrafiłby zatopić nawet Bóg.

A potem, na początku XX w. okazało się, że ludziom brakuje Boga. Zaczęły się odnowy religijne. Ale ludzie już myśleli, że owszem Bóg czyni dzieła, ale to ludzie mają ręce. No to nie chciano wracać do takiej religii jak sprzed Rewolucji Francuskiej. Bo już ludzie wierzyli, że nie trzeba robić sobie krzywdy. Ani na sposób w jaki to robiło Chrześcijaństwo, ani tym bardziej na sposób w jaki robiło to niechrześcijaństwo. Znaleziono więc nowy sposób - antychrześcijaństwo. I w imię wolności ludu mordowanego i ciemiężonego zaczęto mordować jeszcze więcej i ciemiężyć jeszcze bardziej. Do głosu doszły dwie opcje walki z chrześcijańskim zabobonem - sumieniem - okultyzm i ateizm.

Okultyzm to nic nowego, choć i dziś potrafi zaskoczyć. Dzisiejszy okultyzm nie wygląda tak jak średniowieczny z kapeluszami i płaszczami magicznymi. Ani nie wygląda jak ten z pierwszej połowy XX w. z rytuałami militarnymi, podziałami narodowymi i hierarchią ras. No może łączy ten okultyzm sprzed 100 lat z tym dziesiejszym Eugenika, ale i ona dziś ma inną twarz od ówczesnej. Zwie się genetyka. Podobnie dzisiejszy samotny alchemik nie przypomina takiego ze średniowiecza. To właśnie dlatego, że w Harrym Potterze są płaszcze i kapelusze, można by uwierzyć, że to bajka, a nie forma duchowej manipulacji.

Ateizm natomiast stał się wyzwaniem dla ludzi religijnych. Musieli oni zrewidować swoje poglądy i utwierdzające je argumenty. Co okazało się rozwojowe dla religii, zwłaszcza Chrześcijaństwa. Ateizm jest bardzo oczywisty również w antysemityzmie, co udowodniono przez lata rządów komunistów w naszym kraju. Staliśmy się przodownikami antysemityzmu, z kraju, który był ostoją spokoju dla Żydów na tle Europy. Pewnie Judaizm też zyskał na ateizmie. Ateizm okazał się jedynie próbą ludzkiego naśladownictwa wielkich religii, najwięcej czerpiąc wzorca z Prawosławia. Skompromitował się jak człowiek w Raju, który spróbował sięgnąć pozycji Wszechmocnego. Wszystko w imię wyłączenia wyrzutów sumienia.

Jakoś człowiek nie potrafi wyciągnąć wniosków ze swojej historii. Usilnie też ucieka od matematyki. Dlatego jest szansa, że ludzkość w imię wolności wejdzie na kolejny etap swojego rozwoju i zacznie mordować jeszcze więcej niż do tej pory i ciemiężyć jeszcze bardziej, byle tylko nie wrócić do stanu z czasów jeszcze sprzed Rewolucji Francuskiej, na ten przykład. Jezus Chrystus powiedział, że tak musi być. Był nie tylko Bogiem, ale i człowiekiem. W dodatku człowiekiem niskiej miary dla sobie współczesnych. Dlatego pewnie wie lepiej od większości z nas co znaczy być człowiekiem. I to właśnie dlatego powiedział, że tak musi być. Będzie coraz gorzej i jeszcze gorzej, zanim nastąpi faktyczna wolność, bez mordów i ciemięstwa. Ale to już będzie ingerencja samego Boga. Są wśród nas ludzie, którzy przeżyli taką osobistą ingerencję Boga we własnym życiu. Oni wiedzą jak to jest z prawdziwą zmianą. Wszyscy uznajemy, że Bóg to taki Mojżeszowy jest, co na Górze Synaj dymił, grzmiał i trząsł. A tymczasem: "«Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?»" (1 Krl 19, 11-13).

Dzięki wyrzutom sumienia, tymczasem, i listkowi figowemu, również, robię takie rzeczy, z których potem jestem dumny i chwalony przez innych. Moja relacja z Bogiem jest ułomna z mojej przyczyny. To własnie sumienie i ten listek kształtuje te relacje z mojej strony. Nie da sie inaczej. To też słabość, z którą walczymy w imię rozwoju ludzkości. Ciągle kuszeni zdaniem: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?" wydaje nam się, że to przed czym jesteśmy ostrzegani wygląda dobrze, że akurat my sobie poradzimy. Byle tylko udowodnić Bogu, że się myli, albo że można zmienić konstrukcję człowieka i wyłączyć te wyrzuty sumienia. A przecież dzięki wyrzutom sumienia ktoś wreszcie te chodniki poprawił. No dobra, zgodzę się, że to w imię czyjegoś interesu, niech będzie to ten listek figowy. Dla mnie ważne, że idąc po nim już nie tracę równowagi i czuję się bezpieczniejszy.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Podwójna natura człowieka


Zmiłuj się Boże nade mną...




Gdybym miał opisać świat i życie, przyrównałbym to do oblodzonego jeziora. Czasem powstaje na lodzie rysa, czasem odrywa się kra. Tak działa grzech. Kiedy grzech jest tak wielki, że lód pęka, odbiera mi możliwość wyboru ponieważ ja jestem tą krą i ta kra to jestem ja. Muszę oddalić się od całości. I nie mam umiejętności powrotu. Staję się bezwolną bryłą lodu oddaną siłom, które przejmują nad nią władzę. Tracę życie.

Choć nie mam takiej możliwości, bo czynniki nie są w mojej władzy, to rysa często się zasklepia, choć ślady pozostają. Wszystko zależy od właściwych warunków pogodowych. Czasem ciepło spowoduje, że rysa się powiększy i zapełni wodą, by zamarznąć. Czasem rysa jest na tyle płytka, że wystarczy zwykły w takich warunkach mróz. Jednak niektóre rysy pozostają i potrafią się powiększać, ponieważ ja raczej podskakuję na swoim kawałku lodu. Dopóki lód skrzypi, a ja jednak uspokajam się przynajmniej na jakiś czas, wszystko jest w całości. Bywa jednak, że nie tylko skaczę po lodzie ryzykując, ale wręcz wbijam topór jakbym chciał odciąć swój kawałek lodu lub nie był świadomy do czego to może doprowadzić.

Kiedy kra się odrywa nie mogę już czuć się bezpieczny. Podskakiwanie może się skończyć kąpielą w zimnych wodach jeziora. Kra i bez tego nie jest stabilna. Muszę być ostrożny i czujny, a życie w napięciu wyczerpuje i zniechęca do siebie. Odchodzi wszelka wola walki o powrót do stałego lodu. To już jest śmierć, choć jeszcze żyję. Na pociechę mogę mieć jedynie kłamstwo, a okłamuję tylko siebie. Przecież ci co pozostali na stałym lodzie wszystko widzą. Mróz nadaje powietrzu idealną przeźroczystość. Za kompanów muszę mieć takich samych jak ja. Świadomych lub nie, tego jak bardzo siebie nienawidzą i gardzą sobą. Wszelka zależność i współdziałanie oparte jest na podstępie i wymaganiach wynikających z braku zaufania. Przecież każdy tutaj, na swoich krach, wie, że jedyną wartość jaką reprezentuje to kłamstwo. A kra topnieje i czasu jest coraz mniej...

Bądź uwielbiony, Panie Boże, za to, że posłałeś na ten świat swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Dzięki Jego śmierci i zmartwychwstaniu mogę zawsze mieć nadzieję na odpuszczenie moich grzechów. Proszę Cię o światło Ducha Świętego, abym prawdziwie rozumiał i odczuwał wszystkie swoje grzechy, był gotów je wyznać i doświadczył Twojego miłosierdzia.

Duchu Święty, Ty oświecasz każdego człowieka, proszę Cię dziś o szczególną pomoc: oświeć swoim światłem mój rozum, abym jasno poznał wszystkie moje grzechy, porusz moją wolę, abym szczerze za nie żałował i mógł poprawić swoje postępowanie. Maryjo, Matko moja, mój Aniele Stróżu i wszyscy święci uproście mi potrzebne łaski...

wtorek, 24 lipca 2012

Wołający o współczucie


Podejrzewam, że są tacy ludzie w naszym kraju, bo jak jest w Europie to wszyscy wiedzą (uwielbiam to wspaniałe określenie, karmiące ludzką potrzebę stwarzania pozorów), którzy uważają, że skoro facet jeżdżący walcem po nowoniewybudowanej autostradzie nie dostał za to pieniędzy i klął pod nosem winowajców tej sytuacji, to nikt już tak naprawdę nie będzie mógł się oświadczyć i zbudować sobie pięknej przyszłości, jadąc tą autostradą (bo przejezdne są), do wybranki swojego serca i jej rodziców.

Przeczytałem właśnie tekst opublikowany na portalu Krytyka Polityczna pt.: "Religia (bez) przyszłości". Wynika z niego, że skoro trzeba zadbać o logistykę spotkań papieży z wiernymi, to religia traci swoje sacrum, podstawową wartość. Muszę przyznać, że wrażliwość autora nad niedolą katolików, jaką dostrzega w przyszłości, robi na mnie wrażenie. Najwyraźniej autor nie życzy nam, katolikom, takiej rzeczywistości w jakiej sam zmuszony jest żyć.

Pech chce, że typowe przeoczenia na temat religii, budują fałszywy jej obraz. Ponieważ religijność to decyzja oparta na umiejętności wyrażenia własnej duchowości. Najwięksi mistycy tego świata, obecny papież również, potrzebują kibla. I to co w nim robią/robili nie przeszkadza im pozostać w stanie łaski uświęcającej, w kontakcie ze zdrowym rozsądkiem, swoją wiarą i religijnością, wyrażaniem swojej osobowości.

Budowanie kibla może nieść za sobą znacznie dalej idące obciążenie niż budowa autostrady, czy przygotowania do wizyty Papieża. A jednak nie wydają się mieć większego wpływu na podejmowanie decyzji. Tu zaznaczę, że umiejętność podejmowania decyzji wynika z (że tak to nazwę) własnej konstrukcji. Im stabilniejsza konstrukcja, tym pewniejsze decyzje. Jeżeli konstrukcja człowieka jest zbudowana w fałszywym rozumieniu rzeczywistości, decyzje nie będą jej dotyczyły. Jeżeli człowiek nie podejmuje decyzji w oparciu o prawdę (nie mylić z racją), to można mu tylko współczuć. Chyba, że nie chce, mimo wyraźnych sygnałów uzdrowić swojego życia i siebie. Wtedy niech sobie żyje w swoim świecie pozorów. Musi jednak pamiętać, że będzie traktowany pozornie poważnie.
Ilustracja pochodzi z okładki książki:

poniedziałek, 16 lipca 2012

Wysokie progi


Wysokie progi tego XXI w. się otwierają, niewątpliwie...

Najgłośniej, chyba, o nowych światłych sprawach krzyczą ci, którzy odwołują się do odkryć z czasów kiedy Ziemia była jeszcze płaska. Wszelkiego rodzaju ezoterycy, wróżbici, astrolodzy i inne tego typu zulu gula. Odkryciami na poziomie mieszkańca Amazonii, który pierwszy raz zobaczył helikopter i wysiadających z niego ludzi, dzielą się ateiści na temat Boga. Nie wspomnę o tych, którzy poddając się manipulacji ze strony reklamy, polityki i środowiska, argumentują miejsce, w którym powinni znaleźć się wszyscy Ci, którym nie w smak bezkrytyczne podejście do rzeczywistości.

Z jednej strony widzę w tym krzyk rozpaczy, próbę zwrócenia na siebie uwagi. Podobnie jak dziecko, niezależnie od zagrożenia, robi coś by zostać zauważonym. Znam ten mechanizm z własnego doświadczenia. Sam używałem w tym celu swojego uzależnienia od alkoholu. Jednak wytrzeźwiałem i zrozumiałem, że nie tędy droga. Wiem też, że próba zdyscyplinowania ezoteryków i ateistów skończy podobnie jak zdanie "piłbyś jak normalny człowiek" skierowane do alkoholika. Tylko pogłębi problem, ponieważ tak to działa. I można sobie dwa fikołki zrobić, polecieć na księżyc i spowrotem, a to i tak będzie działać tak, jak działa.

Czyli co może człowiek? Tyle co może. A ma wiele możliwości. Jednak wszystko nadal będzie działać tak, jak działa i żadna teoria, filozofia, próba innego podejścia do teologii, po prostu - nauka - tego nie zmieni. Nauka może to jedynie opisać. Ostatnio zachwycamy się (ja też się zachwyciłem i to mnie w pierwszym momencie uratowało) jak pięknie opisuje rzeczywistośc psychologia. Pech zechciał, że sięgnąłem do wiedzy przed kilkuset lat. I przeczytałem to samo, może tylko użyty język brzmiał z lekka archaicznie. Starodawny sposób wysławiania się, jednak, nie zmienił nic. To nadal działa tak, jak działa. Może wtedy nikt nie wpadłby na pomysł by skoczyć sobie na księżyc, ale mógł pomyśleć o dojściu na koniec świata, by wreszcie pokazać, że człowiek może więcej niż może.

A może to siłowanie się człowieka z rzeczywistością jest archaiczne i śmieszne, a powagi dodajemy sobie tylko nowoczesnymi (współczesnymi sobie) gadżetami? Kobieta będzie udawać trudną, a facet zaangażowanego. Tak jak opisane to jest w pierwszych słowach Pisma Świętego o upadku pierwszych ludzi.

Ilustracja pochodzi z oferty księgarskiej:

piątek, 6 lipca 2012

Warte uwagi

Warte uwagi, czyli jak rozmawiać z bankiem...


98-letnia kobieta nie chciała uratować świata, ani nawet przejąć nad nim kontroli, ale i tak jest warta uwagi - napisała list, w którym skrytykowała to czego naprawdę nie lubimy w bankach. Dyrektor placówki, nie mogąc uwierzyć w treść wiadomości, opublikował ją w The Times.

Szanowni Państwo,

Piszę aby podziękować za niezrealizowanie mojego czeku, którym zamierzałam zapłacić mojemu hydraulikowi w zeszłym miesiącu.

Z moich kalkulacji wynika, że 3 nanosekundy musiały dzielić moment otrzymania przez was mojego czeku do momentu wpłynięcia pieniędzy na moje konto, które miały go pokryć. Odwołuję się tutaj do zlecenia automatycznego przelewu, który otrzymuję - przyznam szczerze - od 38 lat.
Jestem pełna uznania dla was, za stworzenie debetu na moim koncie w wysokości 30 funtów jako kary za kłopoty spowodowane przez wasz bank.

Moja wdzięczność sprawiła, że jeszcze raz przemyślałam sobie sposób zarządzania moimi finansami. Zauważyłam, że muszę osobiście odbierać wszystkie listy i telefony od was, ale ilekroć ja próbuję się skontaktować z wami, czeka mnie żmudna konfrontacja z bezosobową, automatyczną, pozbawioną emocji jednostką, którą stał się wasz bank.

Od teraz to ja, podobnie jak wy, chcę współpracować wyłącznie z osobami z krwi i kości. Raty za moją hipotekę i pożyczki nie będą już dłużej płacone z automatycznego przelewu - będę przynosić je do waszego banku w formie czeku, zaadresowane imiennie z zachowaniem poufności do pracownika banku, którego wy wybierzecie. Musicie to zrobić, gdyż zgodnie z prawem pocztowym otworzenie koperty przez osobę nieautoryzowaną jest przestępstwem.

Do niniejszej wiadomości załączam aplikację do kontaktu ze mną, którą musi wypełnić wasz pracownik chcący do mnie zadzwonić. Przykro mi, że zawiera ona aż 8 stron, ale muszę wiedzieć o nim przynajmniej tyle, ile bank wie o mnie.

Koniecznie zwróćcie uwagę, że wszystkie kopie jego historii medycznej muszą być podpisane przez adwokata. Tak samo informacje o jego sytuacji finansowej muszą być (przychody, wydatki, aktywa, pasywa) odpowiednio udokumentowane. Wasz pracownik będzie zobligowany do posiadania numeru PIN, który będzie musiał podawać podczas rozmów ze mną. Naprawdę żałuję, że nie może mieć mniej niż 28 cyfr, ale, ponownie, wzoruję się tutaj na liczbie naciśnięć przycisków wymaganej do dostępu do moich usług bankowych przez telefon. Jak mówią, naśladownictwo jest najszczerszą formą pochlebstwa.

Pozwólcie mi jednak wyrównać szanse jeszcze bardziej. Kiedy będziecie do mnie dzwonić, musicie wybrać odpowiedni numer:
1. Umówienie się na spotkanie
2. Zaległe płatności
3. Przekierowanie połączenia do mojego salonu, jeżeli akurat tam będę
4. Przekierowanie połączenia do mojej sypialni, jeżeli akurat będę spała
5. Przekierowanie połączenia do WC, gdybym akurat oddawała się naturze
6. Przekierowanie połączenia na mój telefon komórkowy, gdyby nie było mnie w domu
7. Pozostawienie wiadomości na moim komputerze (wymaga hasła dostępu, które przekażę podczas autoryzacji kontaktu)
8. Powrót do menu głównego i ponowne odsłuchanie opcji 1-8
9. Ogólne skargi i pytania, które zostaną nagrane na pocztę głosową.

Przy okazji możecie sobie posłuchać relaksującej muzyki, która będzie grała podczas trwania połączenia.

Niestety, ale - ponownie was naśladując - muszę pobierać od was opłaty, związane z pokryciem nowej funkcjonalności zintegrowanej w moim telefonie.

Życzę Szczęśliwego, nawet jeżeli z mniejszymi zyskami, Nowego Roku.

Wasz Klient
Ilustracja pochodzi z oferty
Kiosku Partnerskiego JarasEla

niedziela, 24 czerwca 2012

Zwrot kosztów za internet


Jeżeli chcesz zwrotu kosztów za korzystanie z internetu, mam propozycję.

Korzystając z internetu pewnie masz konto na jakimś portalu społeczno- ściowym, gdzie kontaktujesz się nie tylko ze swoimi znajomymi, ale i szerszą grupą ludzi o wspólnych zainteresowaniach. Dzięki temu możesz uzyskać parę złoty na prowizji w księgarni katolickiej Tolle.pl Polecam!

Jeżeli w gronie Twoich znajomych znajdują się osoby zainteresowane rozwojem duchowym, problematyką społeczną, polityką, rodziną, wychowywaniem dzieci, ale także są wśród nich przedsiębiorcy zainteresowani skuteczniejszym działaniem swojej firmy, większym zyskiem i lepszą komunikacją ze swoimi pracownikami. Jak i odwrotnie, ktoś chce lepiej pracować, więcej zarabiać i chce wiedzieć jak to zrobić. To ta księgarnia może spełnić swoją rolę w zwrocie kosztów korzystania z internetu dzięki oferowanej prowizji. Jeżeli znajomi internetowi nie są zainteresowani rozwojem, to księgarnia zawiera dla nich ksiązki z gatunków takich jak fantastyka, powieści historyczne i obyczajowe, przygodowe i thillery, nie ma więc problema. Kwestia tylko w tym, by byli "czytający".

W zasadzie nie ma to znaczenia czy są czytający. Przecież nie robią jakiejś łaski, że kupią sobie książkę. Jedyne co jest ważne by kupili za Twoim pośrednictwem. Trzeba im dać taką szansę, bez zbędnych nacisków, wystarczy wklejać co jakiś czas odpowedni link ofertowy, zawierający informację o tym, że należy Ci się z niej prowizja. Zobacz szczegóły: kliknij!

poniedziałek, 28 maja 2012

Pani Doktór


Chwilami zatrzymywałem się nad pewnym mało rozważnym, moim nieskromnym zdaniem, stwierdzeniem, że Kościół katolicki nie poważa kobiet. Przecież nigdy by nie zaistniał, gdyby nie kobieta, która wyraziła wolę wypełnienia swoją istotą Bożego planu zbawienia ludzi. Najwyraźniej wyraziciele krytycznego zdania na temat roli kobiet w chrześciajństwie tego nie dostrzegają.

Jest w KK taka "instytucja" zwana Doktor Kościoła. Środowisko, które przegapiło rolę Matki Jezusa w powstaniu chrześcijaństwa lepiej by zrozumiało, chyba, określenie doktorzyni... czy jakoś... Bo chodzi mi o kobiety. Wśród Doktorów Kościoła, czyli osób bez których doświadczenie chrześcijaństwa byłoby uboższe, a i samo misterium poznania Boga byłoby płytsze, jest ich kilka. Nie będę wymieniał imion, nie próbuję tu niczego propagować, wręcz przeciwnie, ja tu ośmieszam. Jest propozycja by do tej ekipy dołączyła Polka, propagatorka modlitwy, którą trudno odmówić bez konkretnego wsparcia Sił duchowych. Sił stojących po tej samej stronie co owa kandydatka na Doktora Kościoła.

Bardzo wyraźnie widać, że ludzie twierdzący, iż Kościół katolicki kiepsko traktuje kobiety, bardzo płytko poznali Boga i niewiele wiedzą na temat Wiary katolików. Nie potrafią zauważyć i zrozumieć, że religia to coś więcej niż uważają, przerasta ich i nawet o tym nie wiedzą. Tym samym, krytykując Kościół wystawiają świadectwo o sobie, a nie o Kościele.

Ilustracja pochodzi ze strony

poniedziałek, 21 maja 2012

Czy e-biznes jest tani


Z pewnością każdy kto ma zamiar zarabiać pieniądze zdaje sobie sprawę, że za darmo nie ma nic. Z pewnością też większość uważa, że każdy biznes na początku nie musi przynosić zysków, a przynajmniej może się okazać, że przynosi zyski poniżej oczekiwań. Dlatego większość biznesów z założenia, od samego początku jest kreowanych z nastawieniem na początkowe straty. Np. ustala się, że pierwszy milion to będzie strata. Chodzi o to, że ustala się taki budżet w biznes planie.

Pytanie ważniejsze jest, czy jak robić biznes, to od razu na skalę milionów. Może na początek wystarczy kilka stów miesięcznie. Może zamiast przypisywać sobie stratę, po prostu, nie poświęcać całego czasu na biznes. Może pozostając na etacie, zwyczajnie, dorobić sobie do budżetu domowego? Poświęcić godzinę, dwie, dziennie na dodatkową czynność przynoszącą dodatkową kasę? Świetnie do tego sprawdza się biznes robiony w internecie. Można pośredniczyć w sprzedaży szerokiej gamy asortymentów za określoną prowizję. Wystarczy wklejać, choćby na fejsie, czy nk, odpowiednie linki. Najlepiej takie, które odpowiadają własnym zainteresowaniom (książki, gry, ciuchy) i komponują się do prowadzonych dialogów. Świetnie sprawdza to się w blogach i stronach www, gdzie powiązane tematycznie usługi mogą rekompensować czas i inne koszty prowadzenia, również finansowe.

Osobiście polecam platformę ProPartner, na której można znaleźć szeroką gamę programów partnerskich o bardzo wielu propozycjach asortymentowych. To jest również dobra propozycja dla prowadzących sklepy internetowe. Za pośrednictwem ProPartnera można znaleźć chętnych do rozprowadzania własnego asortymentu. Mogę również zaproponować współpracę ze mną. Mam taki sklep, może bardziej kiosk internetowy Bizjazzman Dla Biznesu, gdzie możemy rozpocząć wzajemny interes. Wystarczy rejestracja. Z mojej strony nie wymagam żadnych opłat. Nie trzeba będzie kupować żadnych domen i serwerów. Dodatkowo, zupełnie bez kosztów, można zdobyć wiedzę na temat prowadzenia takich internetowych biznesów poprzez zapisanie się na odpowiednie kursy. Pamiętajmy, że interes robią Ci, którzy coś robią wtedy, gdy inni nie robią nic. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, to może zacząć biznes internetowy z księgarnią katolicką. Tu również znajdzie świetne kursy jak robić biznes w sieci. Propozycji jest bez liku. Jeżeli ktoś jest zainteresowany wysokimi prowizjami, proponuję Wydawnictwo Złote Myśli.

Podstawą myślenia przy tego typu dorabianiu jest świadomość, że przy niewielkim nakładzie wysiłku, a może nawet i poczuciu dobrze spożytkowanego czasu, można trochę zarobić. Faktem jest, że na takich działaniach jakie tu proponuję, można zrobić naprawdę duży interes. Może to być podstawa finasowej egzystencji. Ale do tego trzeba silnego postanowienia, sporego zaangażowania i czasu... Proponuję, przynajmniej na początek, sprawdzenia jak idzie. Nic nie stoi na przeszkodzie, gdy interes zacznie się kręcić na dużym poziomie, by poświęcic się temu bardziej. Ale najpierw niech sie stanie kilka stów miesięcznie, np. na opłaty za internet. Dajmy na to pięć godzin tygodniowo, czyli jakieś 20 miesięcznie, przy komputerze dla internetu. Ja mam kablówkę, więc zarabiam na telewizję i telefon równocześnie ;-) A przy komputerze i tak siedzę dużo więcej niż pięć godzin w tygodniu...

Można by przypuszczać, że robienie takiego biznesu drogie nie jest, jednocześnie wątpiąc, czy jest tanie. Ale najważniejsze będzie zacząć.

czwartek, 17 maja 2012

Finanse domowe


Nasze finanse

Trzeba być ślepym by nie widzieć, że większość ludzi ma problemy finansowe. Trzeba by być głupim by tego nie rozumieć. Kłopoty finansowe to nie zawsze wybór. Często brak wiedzy jak korzystać z posiadanych pieniędzy i dóbr materialnych. Co robić by pieniądze nie znikały w nieoczekiwany sposób. Czasem jest to ciąg wydarzeń, który pogrąża w kłopotach finansowych, ale jak dobrze wiadomo - nie ma sytuacji bez wyjścia. Trzeba tylko tego wyjścia poszukać i podążyć wyznaczoną drogą.
Nie każdy chce czekać aż przyjdą do niego kłopoty finansowe. Część z nas woli się przed nimi uchronić na długo zanim przyjdą. Powszechnie wiadomo, że do trudnych chwil można się przygotować tylko wtedy, kiedy jest taka możliwość. W trudnościach nie ma czasu na poszukiwanie rozwiązań. Wtedy się działa. Wykorzystuje się to, co już się posiada, a nie co zdobywa. Kłopoty finansowe polegają na traceniu, nie zdobywaniu.
Nikt z nas nie musi się urodzić w bogatym domu. Nikt z nas nie musi urodzić się z wrodzonymi umiejętnościami jakiejkolwiek dziedziny. Mnożenia pieniędzy również. Nikt z nas nie musi tej umiejętności posiąść za życia. Ale czy nie warto? Mądrzejsi ode mnie twierdzą, że wiedza to profit. Wiedza na temat finansów wydaje się być łatwo mierzalnym profitem ;-)
Większa ilość pieniędzy kojarzy się powszechnie z większym wysiłkiem lub większą ilością zajęć związanych z dochodem. Jest w tym wiele racji. Może jednak nie chodzi o większy dochód tylko mniejszy rozchód lub oszczędzanie.
Większe możliwości finansowe zdobyte przez umiejętne rozporządzanie posiadanym budżetem jest osiągalne. Nie musimy tego umieć, ale możemy się tego nauczyć. To nie wydaje się nie do przeskoczenia. Taka umiejętność pozwala nam na zachowanie czasu i pieniędzy bez większego wysiłku. No i możemy dołączyć do tej radosnej mniejszości, która nie ma kłopotów finansowych. Może i nie dołączymy do elity, ale przynajmniej, staniemy się wyjątkowi.


Budżet domowy
Nad pieniędzmi w życiu zastanawiamy się jedynie w obliczu ich braku. Działamy wobec nich podobnie jak w stosunku do wody w kranie. Podchodzimy do kranu, odkręcamy wodę, nabieramy lub korzystamy na tyle, na ile potrzeba i bez jakichkolwiek refleksji przechodzimy do kolejnych sytuacji życiowych. Dopiero jak po odkręceniu kranu woda nie leci, zaczynamy zastanawiać się co może być tego przyczyną. Pieniądze są taką wodą w kranie, który nazywa się budżet domowy.
Budżet domowy to taka ilość pieniędzy, którymi realizujemy swoje zobowiązania i potrzeby najbliższe, miesięczne, roczne i wieloletnie. Zazwyczaj jest to określona ilość pieniędzy. Niektórzy nawet uważają, że ograniczona. Zależy ona od wpływów, jakie realizujemy w naszym własnym budżecie domowym. Bywają miesiące, a nawet lata, kiedy te wpływy są większe. Innym razem mogą być mniejsze. Tak naprawdę nic tego nie ogranicza, ale dlaczegóż by się nie poużalać, skoro użalaniu oddajemy się tak chętnie ;-) Zawsze to łatwiej niż przyjąć na siebie większe zobowiązania, a i pogadać jest o czym.
Jeżeli przyjąć budżet domowy jako określoną ilość pieniędzy, można dzięki temu ustalić podstawowe i główne cele finansowania. Nieprzewidziane nadwyżki spożytkować na dodatkowe potrzeby, wydatki nieprzewidziane, np. związane z naprawami lub wymianą sprzętu domowego. Przy nieprzewidzianych obniżkach decyzje są bardziej skomplikowane. Trzeba podjąć trudne decyzje ograniczania wydatków, bądź podjęcia większej ilości działań zarobkowych.
Albo, wreszcie, w ogóle podjąć temat budżetu domowego.



Zdobądź umiejętność takiego gospodarowania pieniędzmi, by Twoje dochody zawsze były większe od wydatków. Nie trać czasu, nie trać pieniędzy - czytaj! Zrównoważysz budżet!



Świadomość finansowa, błyskawiczny dostęp do wszelkich potrzebnych Ci i bieżących informacji jest Twoim sprzymierzeńcem. Ta książka to instrukcja organizowania i planowania finansów osobistych.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Szatan boi się Benedykta XVI


Z punktu widzenia ściśle teologicznego można powiedzieć, że Szatan nienawidzi Ojca Świętego dlatego, że Papież posiada władzę Namiestnika Chrystusa na Ziemi oraz powszechnego Pasterza Kościoła. Jest to logiczne, ale w przypadku Benedykta XVI niewystarczające...

"Nienawidzę go, mam go dość: każde jego słowo, każdy jego gest i każde jego błogosławieństwo stanowią egzorcyzm". Nie ma co mówić, Szatan nie może się z tym pogodzić: Papież krzyżuje mu plany, dręczy go i demaskuje, nieustannie upominając ludzkość, aby była ostrożna ze względu na jego działania i pokusy.

niedziela, 29 kwietnia 2012

kawał o feministkach



Pewna młoda kobieta, przeprowadziwszy się na wieś (moda na eko, slow food slow life i te sprawy), postanowiła założyć małą hodowlę kur. Zapytała sąsiada:
- Ile mam kupić niosek, żeby starczyło jaj dla całej rodziny?
- Prosze kupić 15 niosek i jednego koguta - radzi sąsiad.
Po paru dniach sąsiad przychodzi w odwiedziny do młodej gospodyni i
widzi, że obok każdej kury kręcą się koguty.
- Ile pani tych kogutów kupiła?! - pyta zaskoczony.
- Tyle, ile jest kur - odpowiada kobieta.
- Ale po co? Wystarczyłby jeden, no może dwa!
Na to kobieta karcącym głosem:
- To panu się tak wydaje! Prezentuje Pan typowo męski punkt widzenia...

piątek, 27 kwietnia 2012

World of Tanks CPL



World of Tanks jest prawdziwą rewolucją w dziedzinie darmowych gier MMO. Po pierwsze ? wyróżnia się tematyką, po drugie ? stopniem realizmu, po trzecie ? daje możliwość zastosowaniaróżnorodnej taktyki w  rozgrywce, a po czwarte ? jest niezwykłą hybrydą gatunkową

W najnowszej grze studia Wargaming, przejmujesz kontrolę na realistycznie odwzorowanym czołgiemrozwijasz klasę swojej maszyny i doświadczenie załogi oraz uczestniczysz w starciach taktycznych, które wymagają zarówno myślenia jak i znakomitej zręczności. Pomimo wyglądu FPS-a gra posiada liczne elementy RPG oraz rozbudowanej strategii.  Wszystko to zadecyduje o Twoim sukcesie lub porażce na polu bitwy.

Grę rozpoczynasz, sterując lekkim podstawowym czołgiem jednej z trzech wybranych nacji (ZSRRIII Rzeszy lub Stanów Zjednoczonych) przy pomocy klawiszy WSAD oraz myszy, jak w klasycznych FPS-ach. Dzięki zakończonych sukcesem bitwach czy przeprowadzonym pomyślnie zwiadom,otrzymujesz fundusze i punkty doświadczenia. Jest Ci to potrzebne do ulepszania dotychczasowych maszyn lub odblokowania dostępu do zupełnie nowych pojazdów bojowych.

Jednym z elementów Twojej strategii będzie umiejętne zastosowanie klas pojazdów. Podstawowe lekkie czołgi sprawdzą się doskonałe w akcjach zwiadowczych i śmiałych manewrach na tyłach wroga. Są lekkie i bardzo zwinne, dzięki czemu są trudnym celem, z drugiej jednak strony nie stanowią większego zagrożenia dla mocno opancerzonych wrogów.  Średnie czołgi stanowią etap przejściowy ? są wolniejsze, niż ich poprzednicy, zostały jednak wyposażone w mocniejszy pancerz i armaty o większej sile rażenia. Kolejna klasa - czołgi ciężkie, bez przeszkód taranują wszystko to, co spotkają na swojej drodze. Dzięki potężnym działom potrafią zmieść opancerzonych przeciwników, wychodząc bez szwanku z ostrzału. Jednak nawet potężny Tygrys Królewski, KW czy T30 mogą ulec artylerii i silnym niszczycielom, jeśli zostaną wcześniej namierzone. To, co może im zaszkodzić to armatnie salwy oraz ataki od tyłu. Snajperom spodoba się z pewnością kolejna klasa pojazdów, jaką jest samobieżna artyleria. Dzięki niej dostaną się bez przeszkód na trudno dostępne tereny i poprowadzą ogień na duże odległości. Ostatnia z klas - niszczyciele czołgów, posiadają niewiarygodne działa, które przy dużej dozie doświadczenia i sprawności gracza będą siać zniszczenie na polu bitwy.  

Zastosowaną taktykę należy również dostosować odpowiednio do ukształtowania terenu, mapy, nie zaś tylko do posiadanej maszyny. Myślenie strategiczne jest tu niezwykłe istotne, gdyż opróczeliminacji przeciwników, jednym z elementów rozgrywki jest przejmowanie wrogiego terenu, wraz z bazami. W tym wypadku jednym z najważniejszych czynników zwycięstwa jest współpraca w zespole, w którym każdy pełni określoną rolę.  Podzielona na prowincje mapa strategiczna to gratka dla miłośników  wojen klanowych.  Sojusze z innymi klanami,  korzystna wymiana handlowa idyplomacja to tylko kilka z elementów długoterminowej polityki, którą możesz poprowadzić w World of Tanks.

Bitwy są rozgrywane w systemie matchmakingu ? na mecze czeka się zaledwie kilka sekund, a grupy są dopasowywane pod względem doświadczenia oraz dopasowania klas, dzięki czemu nie znajdziecie po jednej stronie konfliktu samych czołgów czy artylerii. . Starcia obejmują do 30 graczy. Oprócz wyważonego balansu gra posiada również bardzo efektowny i dynamiczny klimat walk. Wymiana ognia jest szybka, a eksplozje wyjątkowo widowiskowe.

Kolejny duży plus gry to jej realizm.  Znajdziecie w niej ponad 150 pojazdów pancernych,  produkowanych w Niemczech, Związku Radzieckim i USA w latach 30-50 ubiegłego stulecia jak i eksperymentalne projekty, które nigdy nie ujrzały światła dziennego.  Nie mniej ciekawe jest też poruszanie się czołgu ? jadąc czołgiem, nie możesz przesuwać się na boki, a same maszyny poruszają się, jak na ich gabaryty przystało,  wyjątkowo ślamazarnie.

Jednak realizm World of Tanks to również  scenerie. Charakterystyczne pejzaże Europy Wschodniej, uliczki niemieckich miast czy legendarna Prochorowka pomogą  Wam poczuć klimat tamtych lat.

Przystąp do programu World of Tanks CPL i zapraszaj użytkowników do przyłączenia się do gry. Otrzymasz wynagrodzenie za każdego gracza, który dokona pełnej rejestracji w grze.





czwartek, 19 kwietnia 2012

Łapa kaczora


Od trzech dni, z dnia na dzień, słychać o sprawiedliwych wyrokach wobec niecnych działań trzech osób. Pierwszy to Tomasz Lipiec, z rządu Marcinkiewicza. Druga to Beata Sawicka, posłanka PO, przynosząca wstyd kolegom partyjnym, którzy do tej pory bronią jej jak Częstochowy. Trzeci to Ryszard Cyba, który przyjął na siebie morderczą misję zbawiania kraju od Jarosława Kaczyńskiego.

I dobrze, że cwaniactwo, łajdactwo i morderstwo zostały ukarane. Najwyraźniej w każdym z tych przypadków, trzymał nad tym łapę ów straszny kaczor, co to jak wróci do władzy, to nic ino takie wyroki będziemy słyszeć.

Teraz jeszcze wiadomo, że jak kaczor wróci do władzy, to wszędzie będzie wojna... Już dawno mówili o tym minister od zagranicy, minister od finansów, a ostatnio nawet sam On, kiedy go zapytali, czy napiszemy do Ruskich by się wzięli do naszej roboty.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozgłos o polskim Kościele


Czy kiedy podnoszony jest temat polskiego Kościoła chodzi jedynie o rozgłos wokół osoby nawiązującej do sytuacji w polskim Kościele?

Właśnie przeczytałem artykuł o. Marka Blazy SJ pt.: "Chodzi mi tylko o rozgłos" recenzujący książkę wywiad rzekę "Chodzi mi tylko o prawdę", w której dialog o polskim Kościele prowadzą ks. Isakowicz-Zalewski z red. Tomaszem Terlikowskim.

Wspomina on w nim o nieścisłościach w wiedzy lub przekazie na tematy mi zupełnie obce, związane z różnicami między wyznaniem rzymskich katolików i katolików ormiańskich. Dowiedziałem się ciekawostki, że kardynał Kazimierz Nycz jest ordynariuszem Kościoła Ormiańskiego.

Zainteresowałem się jednak drugą kwestią podniesioną przez o.Marka. Mianowicie, chodzi o celibat. Wiele lat temat był dla mnie obojętny. Nie interesowałem ani jego zasadnością, ani brakiem zasadności. Coś tam mi się o uszy obijało, że gdyby nie celibat, księża mieliby żony, nie latali na boki, nie utrzymywali kochanek i dzieci z nieprawego łoża. Kiedy zacząłem się interesować trochę poważniej swoimi potrzebami duchowymi, a więc i religią, zauważyłem argumenty, które mówiły, że protestanccy pastorzy, mający żony, popadają dokładnie w te same kłopoty, co bezżenni kapłani katoliccy rzymscy. Kiedy tylko trochę zagłębiłem się w temat zauważyłem, że celibat nie ma wpływu (ani niewpływu) na zachowanie związane z seksem. Być może upraszczam, ale na moje potrzeby wiem już wystarczająco. Być może jestem ignorantem, ale nie jestem również zainteresowany, ani tym bardziej kompetentny, w rozwiązywaniu problemów z celibatem.

Jakoś nie kojarzę, żeby któryś ze znajomych księży, albo księży, którzy wypowiadali się na ten temat w telewizji lub czytanym przeze mnie tekście, wspomniał, że ma z tym problem. Być może wynika to z mojego małego zainteresowania i nie inicjowania tego tematu. Mnie kręcą akurat inne tematy. Ale zdziwiłem się, że ks. Isakowicz-Zalewski uznaje wprowadzenie dobrowolności celibatu.

Wiem z domu, w którym się wychowałem, wielu domów, które obserwowałem, jak traktuje się obowiązki domowe, rodzinne, a jak te pochodzące z zewnątrz, z pracy wykonywanej np., i jak się traktuje pomaganie innym, zapominając o najbliższych. Obserwując księży i widząc jak są zajęci, myślę sobie, w geniuszu swoim, że działoby się jeszcze gorzej jak w amerykańskich filmach o policjantach, których opuszczają żony i z jakiego powodu. No i przyznam o. Markowi całkowitą rację co do kwestii wpływu celibatu na homoseksualizm i pedofilię. Pech chce, że akurat pedofilią wśród kapłanów się zainteresowałem, bo powszechnie jest to jeden z najważniejszych argumentów usprawiedliwiających letniość lub zimność wśród katolików, którzy olewają swoje potrzeby religijne. No to te dwie sprawy są z zupełnie odmiennych bajek. Wręcz wśród kapłanów katolickich pedofilia, choć zawsze naganna, jest nikła, jeśli chodzi o porównanie do ilości aktów pedofilii pomiędzy zacnymi mężami i ojcami swoich rodzin.

Trzeci poruszony temat to polsko-ukraińskie stosunki. To chyba dobre słowo, bo rżnięcie tu odchodziło niezłe. I na moich przodkach również, ale czy byli święci, skoro aż tak źle zostali potraktowani, mam wątpliwości. Jeżeli, w warunkach wojny, chce się kogoś zabić, to chyba się to robi. Nie trzeba od razu nad nikim pastwić się w nieludzki sposób. Myślę więc, że coś z tą nieświętością po stronie mojej rodziny i innych Polaków, może być na rzeczy. Ale pamiętam też, że duchowym zapleczem II wojny światowej były okultyzm, magia i wojujący ateizm.

Trochę tu sobie dodaję dygresji własnych, ale chciałbym przede wszystkim wyrazić swoje zadowolenie, że dyskusja o sytuacji polskiego Kościoła ma miejsce i mogę ją obserwować. Powstają różne książki, wskazujące na różne aspekty życia polskiego Kościoła, bo tu funkcjonuje wiele wątków. Jeżeli komuś przyświeca redukcjonizm i chce widzieć Kościół tylko przez pryzmat jednego tematu, najlepiej trudnego, to po prostu nie chce nic widzieć i z pewnością ma w tym swój interes.

O. Marek podsumowuje "Książkę tę można polecić tym, którzy lubią plotki i mity. Kto miłuje wiedzę, lepiej zrobi, jeśli odda tę książkę na makulaturę. A ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski może być usatysfakcjonowany - rozgłos jest. Bo przesłanie książki jest jasne: "Chodzi mi tylko o rozgłos"."

Od kiedy wszedłem do Kościoła, tak na poważnie, i korzystam z jego oferty, a właściwie oferty Jego Samego, którego Kościół jedynie reprezentuje, wiem, że każdy tu znajdzie miejsce dla siebie. Ten, któremu do życia potrzebna jest krytyka wszystkiego, znajdzie swoje miejsce. Ten, któremu do życia potrzebna jest krytyka samego siebie, też znajdzie tu miejsce dla siebie. Ten, który chce spotkać ludzi niezwykłych, znajdzie tu takich. Ale i ten, który chce znaleźć tak zwykłych ludzi, że aż odpychających, też będzie usatysfakcjonowany. Tu jest wszystko, co ludzkie, bo Kościół właśnie ludzki jest i zarazem Boski, dlatego tu wszystko jest.

czwartek, 29 marca 2012

100 pytań na temat randek, związków i czystości seksualnej



Jeśli naprawdę mnie kochasz
100 pytań na temat randek, związków i czystości seksualnej




Książka "Jeśli naprawdę mnie kochasz" daje czytelnikom proste odpowiedzi na trudne pytania. Podejmując zagadnienia dotyczące związków, przed którymi stają współcześni młodzi ludzie, Evert objaśnia pojmowaną często błędnie cnotę czystości nie jako odrzucenie ludzkiej seksualności, ale jako afirmację autentycznej miłości. 

Ta przełomowa publikacja zawiera pytania najczęściej zadawane Evertowi, gdy mówi na temat cnoty czystości w setkach szkół. Jego humorystyczne, przyjazne i szczere podejście do sprawy otwiera serca i umysły na tematy często z góry odrzucane czy też źle rozumiane. 

Dla nastolatków książka będzie użytecznym poradnikiem w kwestii tego, jak rozpocząć związek, zadecydować o swoim powołaniu, znaleźć kiedyś odpowiedniego współmałżonka oraz jak zachować czystość, nie narażając na szwank miłości. 

Pozwoli rodzicom i wychowawcom zrozumieć na nowo, w jaki sposób można pomagać nastolatkom w odróżnianiu miłości od pożądania. Mogą oni nawet zyskać nowe spojrzenie na własne życie, ponieważ - jak wyjaśnia Evert - czystość nie jest jedynie dla singli, cnotę tę muszą praktykować także małżeństwa. 


niedziela, 25 marca 2012

Sztuka komunikacji


Dyskusja jest sposobem na wymianę poglądów przez osoby zainteresowane danym tematem lub zjawiskiem. Dochodzi w niej do ścierania się różnych poglądów, czasem doprowadza do określenia jakiegoś kompromisu między dyskutantami, choć wcale nie musi do tego doprowadzać. Należy jednakże pamiętać, że zapobiega konfliktom między ludźmi, dając możliwość określenia stanowiska i uświadomienia sobie stanowiska dyskutanta. Możliwe, że rozbieżność zdań nigdy nie zostanie rozwiązana na korzyść jednej lub drugiej strony. W codziennej komunikacji nie byłoby to jakąś rzadkością.

Niewielki jest problem gdy chodzi o nazywanie przedmiotów, np. z widelcem nikt nie ma problemu. Inaczej natomiast można zacząć myśleć, gdy zaczyna się rozważać dosłowność określeń, np. różnica między deszczyk, a nieboszczyk.

Podstawowym problemem w dyskusji jest ocenianie. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że to właśnie robimy. A jeszcze częściej nie zdajemy sobie sprawy z siły słów użytych do oceny. Dajmy na to słowo "biadolisz".

Kiedy myślimy o kimś, że biadoli, dajemy komunikat, conajmniej sobie, że ktoś się myli, ale wręcz nie ma prawa do swojego stanowiska. Dosłownie można to tłumaczyć bagatelizacją osoby, robiąc z niej jednocześnie "beksę". A co jeżeli zaczynamy tak mówić o kimś przy innych? Dajemy jasny komunikat, jak uważamy, że należy traktować naszego oponenta.

Wiadomo, że beksy się nie wspiera, nie ma się wobec beksy skrupułów, co pozwala na agresję wobec beksy. Beksę zostawia się samej sobie, dodatkowo uważając, że wykonało się kawał naprawdę dobrej roboty.

Wyobraźmy sobie teraz, że ktoś z pozycji autorytetu osoby należącej do elity, stosuje podobne manewry, celowo, by wywołać określone i oczekiwane przez siebie reakcje? Kto chce być w taki sposób zmanipulowany? Jak widać, słowo ma ogromną siłę i jak najbardziej jest używane jako broń retoryczna. Przypisywanie etykiety jest powszechnie stosowanym trikiem. Stosuje się to w reklamie, w motywowaniu do pewnych działań, na potrzeby konkurowania i w wielu, wielu innych aspektach. Myślę, że świadomość takich działań i odgadywanie ich celowości może uchronić nas przed niechcianym poddaństwem, zanim będzie zbyt późno. Zbyt późno by umieć się jeszcze z tego wyzwolić, zawrócić ze złej drogi, na którą wepchną nas ludzie złej woli, nie tylko wobec swoich oponentów, ale i nas samych.

Polecam książkę


sobota, 24 marca 2012

Dyskusja o sytuacji polskiego Kościoła


Książka wywiad "Chodzi mi tylko o prawdę" Tomasza Terlikowskiego z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim wywołuje ostatnio lawinę dyskusji na temat sytuacji polskiego Kościoła. Rzeczywiście nie jest to grzeczny wywiad, dotyka trudnych spraw, również i takich, o których głośno się nie mówi. Myślę, że to bardzo ważny głos w tej dyskusji. Niektórzy twierdzą, że stoi w opozycji do wcześniejszej publikacji autorstwa abp. Michalika "Raport o stanie wiary w Polsce", który przez wielu, nawet duchownych, uznany został za zbyt "cukierkowy".

Katarzyna Wiśniewska w swoim artykule: "Ks. Isakowicz-Zaleski: Mafia homoseksualna trzęsie Kościołem" podkreśla iż Kuria Krakowska ma problem z księdzem od kiedy ten zaczął nawoływać księży do przyznawania się do współpracy z SB. Dodaje, że ten wywiad rzeka (ponad dwieście stron treści) to atak na Kościół w Polsce i na kard. Dziwisza. Najistotniejsze, co wynika z lektury jej artykułu to homoseksualizm wśród duchownych "środowisko homoseksualne zawsze miało w Watykanie ogromne wpływy. Lobby homoseksualne bardzo dobrze się maskuje, ukrywa i trzyma razem". "Nie może być tak, że ktoś otrzymuje ważne i odpowiedzialne stanowisko tylko z powodu swojego homoseksualizmu." oraz "Lobby gejowskie w Kościele może zniszczyć każdego, kto wejdzie mu w drogę." Jak zauważa K.Wiśniewska ks. Isakowicz-Zaleski ma znać "przypadek jednej z kurii, w której od biskupa do kamerdynera pracują wyłącznie osoby o takiej skłonności." Całość.

W opozycji do jej słów wychodzi sam T. Terlikowski i z pozycji współautora pisze: "Gdybym nie znał tego wywiadu byłbym przekonany, że to jakiś szaleńczy atak na Kościół". I dalej: "Nie ukrywam, że „Chodzi mi tylko o prawdę”  to nie jest grzeczny wywiad, bo też i ksiądz Isakowicz-Zaleski nie jest „grzecznym” księdzem. Są w nim zawarte także momenty trudne, słowa o problemie lobby homoseksualnego w Kościele czy oceny postawy kurii krakowskiej. Zawsze są one jednak opatrzone licznymi zastrzeżeniami, i mocnym przypomnieniem, że to jednak są wyjątki, a nie norma." "Poza tym rozmawiamy o Ormianach i ich liturgii, o rzezi wołyńskiej, o Ukrainie, oceniamy Prawo i Sprawiedliwość, Adama Michnika (dodajmy o wiele ostrzej od kardynała Dziwisza), a także spieramy się na temat celibatu. Nie zabrakło także uwag na temat relacji księży i biskupów. Niekiedy zawarte są w książce mocne opinie, ale... w niczym nie zmienia to faktu, że zawsze motywowane miłością do Kościoła, a nie walką z kimkolwiek." Całość na portalu poświęconym Fronda.pl "Jak obrzydzić księdza Isakowicza-Zaleskiego".

Czy Kościół w Polsce wymaga zmian? Jest stabilny, czy rozdarty? W kontekście podkreślania, że mamy atak na Kościół, z pewnością warto dokonać analizy i ugruntować własne zdanie na temat Kościoła. Te dwie książki, wskazane na początku, mogą tylko w tym pomóc.