środa, 31 października 2012

Zwycięstwo świętych


 
 
 
Każdy z nas ma wspisaną w duszę nieśmiertelność, wiemy, że naszym losem jest jakaś wieczność. W naszych czasach wydaje się, że ta wiedza przez wielu jest zagubiona. Ludzie, odrywając swoje własne życie od nieśmiertelności i sankcji pozagrobowych przestają dostrzegać sens życia. Zatracają prawdziwy sens duchowości, a nawet odrzucają istnienie tej części egzystencji i przestają widzieć dla siebie możliwość ocalenia. Tracą nadzieję widząc wokół jedynie trud ludzkiego losu, bezdomność, niezrozumienie, zdradę, oskarżenia, ból i opuszczenie. To właśnie naprzeciw temu brakowi wychodzi Ukrzyżowany Chrystus przywracając nadzieję. On rozumie ten stan ducha. Bo przecież, chociaż umarł, nie ma Go wśród nieżywych. Śmierć pozostaje tajemnicą, ale od czasu Zmartwychwstania Jezusa staje się tajemnicą miłości. "Niech nie trwoży się serce Wasze" (J 14,1). W Jezusie odnajdujemy wszystkich świętych, również tych niewyniesionych na ołtarze, naszych rodziców, rodzeństwo, bliskich, przyjaciół i znajomych. Są uratowani i żyją "w domu Ojca, w którym jest mieszkań wiele" (J 14,2).

Święci ujawnili jak dalece może sięgnąć człowieczeństwo. Żyjąc we własnej współczesności potrafili zdobyć się na coś dużo więcej od przeciętności. Ich wewnętrzne zmagania z własnymi słabościami i wpływem otoczenia nie różniły się niczym od naszych. Dziś przychodzą nam z pomocą umacniając i pocieszając w trudnych chwilach. Zapraszajmy ich do naszego życia. Ich mądrość (np. Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty) odcisnęła piętno na całym świecie, naszej cywilizacji, kulturze i duchowości. Święci to prawdziwi geniusze serca i poświęcenia.
 
 
Zdjęcie pochodzi
z portalu adonai.pl







poniedziałek, 29 października 2012

Jeden łikend przed


Miałem okazję spojrzeć oczami mądrzejszych ode mnie na proces degradacji społecznej i przyczyny tego zjawiska.

Przypadek sprawił, a jakże, że mogłem być w Sopocie sobotnim popołudniem i posłuchać o. Aleksandra Posackiego. Pewnie, że przypadkiem, bo mój ojciec nie musiał po latach wrócić mieszkać do Gdyni, gdzie się wychował. Moje ścieżki nie musiały mnie zaprowadzić do Elbląga, przecież urodziłem się w Poznaniu. Już nie mówiąc, że o. Aleksander nie musiał zajmować się demonologią i mnie nie musiała wcale zainteresować walka duchowa, trudności i zagrożenia z nią związane. No i moje stosunki z ojcem nie musiały tak wyglądać jak wyglądają. Jak widać to wszystko jeden wielki przypadek, a jak wiadomo, przypadek to taka chwila w życiu, w której Bóg postanowił zachować anonimowość. I też to widać.

Usłyszałem tam istotne uzasadnienie co krytyki ks. Bonieckiego dotyczące jego spłycania dramatu jakim jest coraz szersza promocja satanizmu. Każdy teraz może powiedzieć, że ksiądz mu powiedział: bez przesady... A tymczasem ks. Boniecki wypowiedział się na temat, na którym mało się zna. Ksiądz księdzu nie równy, jeden będzie miał wykształcenie psychologa inny teologa, a jeszcze inny jeszcze inne. Gdyby teolog miał komentowac coś z dziedziny psychologii, wyszłoby mniej więcej to samo, co w komentarzu psychologa na temat teologii. Tam skąd pochodzę, nazywa się to bzdurami bądź nawet głupotami.

Zdjęcie jakim pochwalił się Nergal w ostatnich dniach sprzyja spłycaniu myślenia o walce duchowej, w której wszyscy uczestniczymy. Duchowość ma dwa oblicza i żadnych kompromisów. Wypowiadamy się w niej po jednej lub po drugiej stronie i zawsze robimy to z własnej woli. Im silniejsza nergalizacja myślenia tym mniejsze znaczenie ma ten wybór. A jeśli wybór nie ma znaczenia to idziemy po linii najmniejszego oporu. Wybieramy to co działa, niezależnie od konsekwencji. A jeśli tak, to wracamy do pogaństwa. A o pogaństwie możemy myśleć jako o próbach odgadnięcia, z ludzkiego punktu widzenia, wszechmocy Boga. Bóg wybrał tylko jeden naród, cała reszta świata mogła jedynie zgadywać w czym rzecz. Na drodze tej zgadywanki znaleźli się interesowni podpowiadacze jak to powinno wyglądać. Największy z nich ma na imię: niosący światło. Ludzie nie mieli powodu mu nie wierzyć. Ale kiedy Bóg zawarł z ludzkością nowe przymierze nie było już podziału na naród wybrany i reszta świata. Wszyscy zostaliśmy scaleni i dopuszczeni do prawdziwego objawienia. Bóg przemówił do każdego człowieka.

Niestety, to nie do końca jest takie fajne, bo teraz nie możemy bezmyślnie wierzyć temu, który podpowiada nam jak realizować swoją duchowość, ponieważ mamy dostęp do prawdy. A to podnosi poprzeczkę przy wyborze, po której stronie chcemy się opowiedzieć. Jeżeli chcemy stanąć po stronie oszustwa, nie możemy mieć pretensji o zło jakie nas spotyka. Jeżeli wybraliśmy akwarium ze słoną wodą, nie możemy narzekać, że wszystko wokół jest takie słone. Tak samo z dobrem. Jeżeli wypowiadamy się po stronie dobra - odpowiadamy na zawołanie Boga, nie możemy sobie przypisywać - swoim wysiłkom, tego co On nam daruje - czym nas wtedy obdarza.

Jeżeli ksiądz mówi: bez przesady... to bez przesady. Nie musi mieć aż takiego znaczenia odkupienie win i zbawienie, bez przesady, możemy pójść w stronę potępienia i braku nadziei, bez przesady, nie ma w tym nic złego... a może pójdziemy w stronę samozbawienia, po co nam religia, bez przesady, nie ma w tym nic złego... Przecież ksiądz nie może się mylić!  Swoją drogą ciekawe, że ksiądz musi być świętym i nieomylnym dla ludzi, którzy są akurat religią katolicką mało zainteresowani. Swatać by ich chcieli, ale jednocześnie odbierać lepsze samochody, dać rodziny na utrzymanie, ale odbierać dochody. Jednocześnie dla nich księża nie powinni zbliżać się do kobiet, jak i powinni z tymi kobietami mieć kontakty seksualne, przecież żyć bez seksu się nie da. Na takie potrzeby wykorzystywane są głupoty psychologów na temat teologii, jak i głupoty teologów na temat psychologii.

Dlatego wolę księży, którzy mocno podkreślają, że dokonywane przeze mnie wybory mają znaczenie, że to one decydują o jakości mojego życia. Wolę księży, którzy podkreślają znaczenie zdrowego rozsądku, ostrożności i trzeźwości. Jeżeli w jednym czasie będę miał wybór czy poświęcić swój czas ks. Bonieckiemu, czy o. Posackiemu, wybiorę o. Posackiego, bo trudniej mi się go słucha i mam przed jego nauką więcej oporów. Przede wszystkim on nie jest ze słonego akwarium.

A za tydzień pierwsze zbiory. Głupcy myślą, że to tylko zabawa, a statystyki ponoć mówią o czterokrotnym nawet wzroście zabójstw, napadów, gwałtów i wandalizmu rytualnego. Głupcy myślą, że nie trzeba tego traktować poważnie, a wyznawcy zła są śmiertelnie poważni, oni nie potrafią się bawić, nawet jak słychać wśród nich śmiech. Kto usłyszał chichot zła, wie co mam na myśli...

czwartek, 25 października 2012

Helloween nadchodzi


Widziałem niedawno trailer zapowiadający książkę, wywiad rzekę, z Nergalem. Pisałem już swoje pierwsze refleksje na temat tego bestsellera na miarę naszego rodzimego rynku, we wcześniejszym wpisie "Piekarz domy muruje". Pisałem to, bo dowiedziałem się, że Nergal będzie oceniał religię. W trailerze padły słowa, że Chrystus został ukrzyżowany, a bóg, w którego wierzy Nergal ma młot w ręce. Kończył słowami o możliwości wyboru za kim się idzie.

Chrystus rzeczywiście został ukrzyżowany. Wygląda na to, że nie ma się czego czepiać. A jednak tutaj to jest kłamstwo. Wynika ono, po prostu, z niepełnej prawdy. To tak, jakbym powiedział, że kupiłem sobie drabinę. Niektórzy zgodnie ze swoją myślą odpowiedzą: ahaa... inni zapytają po co mi drabina. A jak powiem, że kupiłem sobie drabinę, bo robiłem pawlacz, a mam wysokie mieszkanie i dlatego jest mi potrzebna, powiem wszystko. Jak ktoś powie, że Chrystus został ukrzyżowany, umarł i zmartwychwstał, to też powie wszystko. Powie prawdę, ale ta prawda jest zupełnie czymś innym niż prawda Nergala o Chrystusie. Nergal tylko udawał, że mówił prawdę o Chrystusie. Prawdą jest też, że ma prawo wierzyć z kogoś z młotem w ręku i traktować go za boga. Nie ma sprawy. Każdy wybiera. A skoro my wybieramy, to my, nie mamy prawa pretensji do tych, którzy wybierają inaczej, ani do tego jaki los nas spotyka.

Pod wpływem tego trailera zauważyłem, a raczej upewniłem się, że Nergal należy do smutasów, którzy nie wiedzą czego chcą i jedyne co robią na poważnie, to mają żal do świata całego, że wybierają źle. Jednocześnie nauka o dokonywaniu wyborów ich nie interesuje. I zarazem okazywanie im jakiegolwiek współczucia oraz dobrej woli uznają za najgorszą rzecz jaką wobec nich można zrobić. Czyli, że dokonują złych wyborów i nie wolno ich z tej drogi zawracać, ponieważ oni mają ponieść swoje konsekwencje. Czyste pogaństwo.

Jezus Chrystus przyszedł na ten świat i stał się człowiekiem by dokonać właśnie tutaj zmiany. Nowe Przymierze, które dokonał Bóg z nami, ludźmi, za Jego pośrednictwem, polega na tym własnie, że w każdej chwili możemy zawrócić ze ścieżki, która prowadzi nas na manowce, ogarnąć się i żyć lepiej. Nie musimy się pogrążać w coraz gorszym i gorszym życiu. W każdej chwili jest szansa na zmianę.

A dziś kolejna ciekawostka. R. Tekieli na swojej tablicy facebooka zamieścił Kurendę biskupa Głódzia na temat zbliżających się świąt. Komentując wkleił jakieś ogłoszenie o świętowaniu Hellooween. A mnie naszła podobna refleksja jak o Nergalu, co do anonimowej osoby, która skorzysta z oferty polatania sobie na miotle, płacąc za to 25 złociszy. Otóż pobawi się, pośmieje, wróci do domu, a gdy spotka się z taką postawą o jakiej piszę, że należy mu współczuć zwłaszcza, że nie rozumie, że nie było tu nic zabawnego, a raczej było ponuro i pogańsko. Chodziło o kultywowanie samozagłady, nawet jeśli nazywa się to samozbawieniem. Wszelki rodzaj woli pomocy takiej osobie będzie z jej strony traktowana jako niepotrzebna, nawet zbędna i szkodliwa. Tylko polatał sobie na miotle, a już wie, że pomoc i zmiany nie są mu potrzebne, jego życie ma być takie jakie sobie wybrał i nie ma odwołania.