Czy chcesz być antyklerykałem? Antyklerykalizm wraca do poziomu argumentów o tym, że Gagarin był w niebie i żadnego Boga tam nie spotkał. Często używa się bardziej lub mniej osadzonych w wyobraźni argumentów o prowadzeniu się księży. Bywają też takie opisujące fakty, np. o drogim samochodzie. Czasem oliwy do ognia dolewają wypowiedzi hierarchów kościelnych, zwłaszcza sprzeczne. Zadałem na początku pytanie, w którym pragnę się dowiedzieć, czy dla obrony głupich twierdzeń warto stawiać na szali osobistą reputację i godność.
Trzeba pamiętać, że jak już się wejdzie w świat kłamstwa, trzeba będzie umieć w nim wytrwać. To znaczy, że trzeba będzie kłamać coraz więcej i coraz bardziej. Z kolei to oznacza, że trzeba będzie być coraz bardziej uważnym na to co się mówi i komu. A to oznacza, że trzeba będzie coraz bardziej ograniczać swoje kontakty, by coś tam nie wyszło na jaw. Trzeba będzie być w życiu agresywnym i twardym, choć tak naprawdę motywacją do tego będzie strach. Czy naprawdę chcesz być antyklerykałem?
Ja wiem, że antyklerykalizm nie jest walką z Bogiem, a z instytucją, która go tutaj reprezentuje. Chodzi o wskazywanie jak bardzo robi to nieprawidłowo. Chodzi o negowanie, które nie ma nic wspólnego z krytyką. Krytyka to rodzaj dialogu, który ma na celu poprawę. Negacja ma jedynie na celu pokazanie, że to jest złe. A jeżeli to jest złe i ja w tym nie uczestniczę, jasno widać, że ja jestem ok i nie muszę w swoim życiu niczego poprawiać. Nie muszę lepiej zarabiać, to co mam wystarcza i nie muszę też więcej z siebie dawać. Ludziom na pewno wystarczy tyle, ile im z siebie ofiaruję i na moich warunkach. Przecież nie ma na co narzekać, jestem ok. Nie muszę mieć lepszego samochodu, bo jeszcze okaże się, że reprezentuję ten sam poziom co klecha z bajek o złym postępowaniu. Nic lepszego nie potrzebuję i wszyscy mają mieć tak samo. Czyli proste socjalistyczne myślenie - równamy w dół. Proste i oczywiste jak Gagarin w niebie.
Jak widać, niełatwo być antyklerykałem. Konsekwencją może być jeszcze gorsze postępowanie od negowanego, z tym, że faktyczne i namacalne we własnym życiu. Nie takie pochodzące z czyichś, bardziej lub mniej imaginowanych, opowieści, których nie da się zweryfikować. Wobec takich opowieści trzeba wykazać się wiarą i jej siłą. To mistyczne przeżycie, niewiele mające wspólnego z realiami własnego życia. A własne życie jest złe, więc mistyka to tylko odlot, coś nie prawdziwego. Wynika więc z tego, że nie ma żadnego dobrego życia, jest tylko złudne myślenie o takowym. Tak więc reprezentanci Boga w naszym świecie też muszą być źli - logiczne. Antyklerykalizm to zwyczajne pozwalanie sobie na bycie kimś złym, kimś, kim się wcale nie chce być, ale musi. Nie ma to nic wspólnego z jakimiś instytucjami. Chodzi o to, by usprawiedliwić swoje życie w świecie kłamstw i obłudy. Chodzi o to, by znaleźć naiwnych, którzy potwierdzą tą prostą rację socjalistyczną - wszyscy mamy takie same żołądki.
Jeżeli chcesz być antyklerykałem, musisz się zgodzić, że nie będziesz szedł naprzód, ale wstecz. Tam gdzie nie ma różnic.
A na koniec posłuchaj czegoś, co nie mieści się w pale antyklerykalnej, ale jest faktem, prawdziwym życiowym doświadczeniem:
Jak przeciwstawić się złu
Demonologia na dzisiejsze czasy, kompendium wiedzy
z zakresu współczesnej demonologii i walki duchowej
Wszystko o czym napisałeś, możesz spokojnie odnieść do religii, szczególnie fragment o kłamstwie, w które następnie trzeba brnąć nadal. Tym mniej więcej jest religia, jeszcze nie tak dawno zajmowała się niemal każdym aspektem życia, wyjaśniała przyczyny chorób, kataklizmów, dobrych i złych plonów itd. Opowiadano takie banialuki, że trudno dzisiaj uwierzyć, iż człowiekowi w ogóle takie głupoty mogły przyjść do głowy. To nie religijna prawda uwolniła człowieka od spalania ludzi na stosach, niewolniczej pracy, męczarni różnych chorób, lecz Ci ciekawscy życia, którzy, między innymi, wysłali Gagarina w kosmos. To nie kapłani przynieśli dobre nowiny dotyczące wirusów i bakterii, a co za tym idzie skutecznego leczenia, lecz naukowcy, których elita, czyli Ci najzdolniejsi są niewierzący. Zresztą trudno wierzyć zdając sobie sprawę z tego, w jakie brednie kiedyś wierzono.
OdpowiedzUsuńTo religia brnie w kłamstwie, obalono tysiące twierdzeń ludzi religii, z pisma, które uważano za dosłowne, czyli Biblii, zrobiono jakąś alegoryczną opowiastkę, by przetrwać i się dalej nie ośmieszać. To nie Gagarin i pedofilia obalają religię, lecz już setki tysięcy, czy nawet miliony poważnych rozpraw naukowych i doświadczeń. No i to religia tworzy człowieka na wzór innego człowieka, recytującego te same formułki, zachowującego się podobnie jak inny człowiek itd. Kapłani mają nawet tę samą intonację głosu w świątyniach, zupełnie brak im indywidualności i gdyby kazać im ubrać maski, praktycznie nie można byłoby jednego odróżnić od drugiego.
Na szczęście alternatywą dla religii nie jest dla nas socjalizm, który w zasadzie spełnia wszystkie kryteria religijne z jednym wyjątkiem - bóg jest człowiekiem, Stalinem, Leninem, Castro itd. Na szczęście mamy wiele innych alternatyw, które umożliwiają nam ubierać się jak chcemy, prowadzić życie rodzinne wedle własnego widzimisię, wypowiadać się oryginalnie itd.
I kto tu brnie w kłamstwie?
Ludzie, którzy wysłali Gagarina w kosmos, zrobili to dla dominacji nad innymi. Świat nie jest i nigdy nie będzie doskonały, dopóki dominuje w nim człowiek. Na szczęście człowiek został obdarzony zdrowym rozsądkiem, co pozwala mu odkryć doskonałość, źródło, z którego może czerpać. Ja się bardzo cieszę, że dla religii nie jedyną alternatywą jest socjalizm. Wtedy stałaby się ona oazą dla głupców, jednocześnie tym samym byłby socjalizm. Świat przestałby być rozwojowy.
UsuńA przecież chodzi o to by być coraz lepszym, nie w konkurencji z innymi, bo wystarczyłby jeden gorszy, by móc zaprzestać własnych poszukiwań. Chodzi o to by być coraz lepszym od siebie, dokonywać coraz lepszych, bardziej zdroworozsądkowych wyborów.
Zawsze można wierzyć - przykładowo - że Kościół kiedyś głosił prawdę o ewolucji w łonie matki. Nie trzeba wiedzieć, że tak wówczas mówiła o tym nauka. Można wierzyć, że to Kościół głosi, że życie (w sensie człowiek) zaczyna się od poczęcia. Nie trzeba wiedzieć, że to naukowe stanowisko, tylko terminologia może inna. Chodzi przecież o to, by udowodnić sobie i innym, że ma się lepszą rację niż Kościół. Jeżeli żyje się w świecie konkurencji, czyli tam, gdzie trzeba być lepszym od innych, nie trzeba zbyt wiele wysiłku wkładać w życie, bo zawsze znajdą się gorsi i słabsi. Dla życia w kłamstwie wystarczy wierzyć w czarną legendę o katolickiej inkwizycji. Taka wiara wiele usprawiedliwia, jednocześnie, skoro nie jest historycznie potwierdzona, a nawet jest historycznie obalona, taka wiara wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego, który jest właśnie kłamstwem. Tak więc kłamstwo to wysiłek, prawda jawi sie przy tym jak bezwysiłkowe wykorzystywanie gotowców. Przykładowej prawdy historycznej.
Kościół nie jest idealny, nie może być, ponieważ tworzą go ludzie. My go tworzymy, ponieważ o nim rozmawiamy. Nasze zdania go obrazują. Znajdujemy z nim to co dla nas ważne, co istotne w naszym życiu. Inaczej pisząc, spełnia nasze oczekiwania i korzystamy w nim z tego co jest nam potrzebne dla osobistej egzystencji.