sobota, 31 grudnia 2011

Rock Nergala


Kiedy dział się hałas wokół Nergala, niektórzy uważali, że on na tym dobrze wychodzi. Ja się z tym nie zgadzam.

Występując w telewizorni pokazał się jako facet, który mógłby być nie identyfikowany z postacią na jaką się kreuje w swojej poezji. To tak, jakby Witkacy wstąpił do Armii Czerwonej. Wychylił się w którymś z programów, że nie zgadza się z innym twórcą heavy metalu, który nie chciał brać udziału w takim programie wyraźnie określając dlaczego. Różnicę zdań szanuję, ale przychylam się do zdania i postawy Bruce'a Dickinson'a. Wątpię aby ten wystąpił na okładce gazety w żadnej mierze nie przystającej do własnej twórczości, a kreującej jedynie słuszną opcję polityczną. Ta opcja polityczna ma głębokie korzenie i zawsze cechowała się jedyną słusznością. Nawet jeśli dziś próbuje się to określenie przypisać komu innemu, często będącego kimś kto do tej słuszności ani nie pasował, ani nie miał takiego zamiaru. Krótko pisząc, sprzedał się za cenę popularności i, być może, usłyszymy jego kawałki w wykonaniu zespołów kręgu disco polo.

Powinienem chyba zatytułować ten wpis Rok konsumenta. Bo wiele wskazuje na to, że najwyżej w cenie stoi plenie, by pleść i jedzenie by jeść. Bo po co myśleć? Kiedyś nie dowierzałem, że przejdzie to, że należy ukraść pierwszy milion. Potem nie wierzyłem, że należy brać kredyty by być bogatym. Nie jestem bogaty, nie ukradłem, a niczego mi nie brakuje. Może dlatego, że nie brakuje mi zdrowego rozsądku i woli korzystania z tego daru. Dzięki temu myślę i mam wszystko poukładane na swoim miejscu. Będę płacił za konsumentów, bo taka jest wola wybieranych przez nich polityków. A wola polityczna to potężna siła. W nieodpowiedzialnych i nieodpowiednich rękach bardzo niebezpieczna. A jak czołowy polityk jest jedynie karierowiczem, to jeszcze gorzej.

Nie jestem zgorzkniały, bo niewiele mam  to i niewiele mi odbiorą. I tak najbardziej uderzy to w konsumentów. Kiedyś bałem wychylać się ponad przeciętność i małostkowość. A nigdy nie byłem ani małostkowy, ani przeciętny. Dziś już się siebie nie boję, bo radzę sobie, dzięki Bogu, ze swoimi słabościami i przestałem sam siebie zaskakiwać. Chyba, że pozytywnie, ale to cecha ludzi optymistycznych.

Rzecz jasna konsumenci też są optymistyczni i pozytywnie nastawieni, przecież muszą takimi być, inaczej spadliby do drugiej ligi, gdzieś w moherowy szeol. Konsument wierzy w taki świat. Inaczej nie mógłby funkcjonować jako konsument. Wie, że jeśli tylko mu się stopa obsunie, spada w przepaść. Ani przez myśl mu nie przejdzie, że nie musi żyć na skraju przepaści. No ale od tego właśnie jest Nergal, by mu ubarwić takie życie, jakie sobie sam wybrał. I  ziomale Nergala ;-)

Kończąc ten wpis o roku niepomyślnym - ponieważ należał on do tych, którzy nie myślą, ale, i tu zagadka, był on nie po mojej myśli, a jednak świetny - nie będę życzył nikomu niczego, a tym wszystkim, którzy są kimś, wszystkiego, bo i po co. Życie się dzieje, bo jest dane. A jak się dzieje, to już inna kwestia. Każdemu wedle życzenia, bo porządek w naszym życiu układamy sobie sami. Nawet jak znajdziemy takich, których chętnie obwinimy za swoje dole i niedole. Oni to zrobią z naszej woli, z naszego przyzwolenia. I o takim przyzwoleniu tutaj piszę. W moim przekonaniu Nergal jest tego świetnym ilustratorem.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Droga od Boga




Egzorcyści szacują, że 70% ludzi jest zniewolonych przez szatana, a 3% opętanych. To znaczy, że w takim mieście jak Elbląg, w którym mieszkam, opętanych może być niemal 4000 (4tys.) ludzi. A 90tys. ma kłopoty duchowe, wynikające, przede wszystkim z tego, że słabo przychylamy się ku naukom Biblijnym o chronieniu ducha, chronieniu swojego serca. Choć chcemy kierować się głosem serca, chcemy być szczęśliwi, kochać i być kochanym, nie wierzymy, że to jest możliwe lub nie chcemy by to się zrealizowało naprawdę.

Dlaczego, niby, mimo chęci, niektórym z nas nie w smak kierować się głosem serca? Na pewno dlatego, że nie jest łatwo. Stawia to pewne warunki, którym trzeba sprostać. A w świecie, gdzie nie warto się wychylać, lepiej pozostać w tyle, gdzieś w tle. To również forma odpowiedzialności. A jak tu być odpowiedzialnym w świecie powszechnego braku zdrowego rozsądku? To już lepiej pooglądać The Voice of Poland.

Dlaczego brakuje nam wiary w dobro tego świata. Bo na ulicy jest błoto? No chyba, że mieszka się na ulicy, gdzie mieszka jakaś szycha, radny, czy nawet poseł. Wiadomo. Na tym świecie dobrze być nie może.

I kto mi uwierzy, że te dwie postawy to pycha, czyli oderwanie od realiów życia?

Niektórzy uznają, że mówić o szatanie i egzorcyzmach to jest oderwanie od realiów życia. Pewnie zło pochodzi od Boga? Albo nie ma Boga i nie ma szatana, jest tylko człowiek i do tego powinniśmy się ograniczać, myśląc o życiu? Bo myślenie, że nie ma szatana ogranicza zrozumienie istoty zła i celowości zła. A myślenie, że nie ma Boga, ogranicza zrozumienie dobra i celowości dobra. A jeżeli nie ma dobra i nie ma zła to co jest? A może dobro i zło ma tylko jedno źródło? I w zasadzie nie ma czego rozważać, trzeba żyć, by być realnym. Otóż to, skoro nie ma Boga i nie ma szatana, to można żyć normalnie?

Ludzie, którzy nie są oderwani od rzeczywistości widzą jak wygląda życie bez duchowości. Znamy wiele przykładów duchowego wzorca. Św. Szczepan, bł. Jan Paweł II, męczennicy za Wiarę w Nigerii. Oczywiście zawsze można opowieść o tych postaciach ograniczyć do mówienia o ludziach, ich pragnieniach i przeszkodach w realizacji tych pragnień. Tylko po co się ograniczać? W imię bronienia stanowiska, że nie ma szatana i że to zabobony średniowieczne? Naprawdę warto?

.

Betlejem w Twoim sercu



Boże Narodzenie służy nam dzisiaj jako tło handlu i zabawy. W takiej atmosferze łatwo przegapić powód i sens Bożego Narodzenia. Wielu z nas uznaje te dni jako pretekst do wzruszeń i tanich pocieszeń, ograniczając się do podarków, dzielenia opłatkiem, karpia w galarecie i do zapachu zielonego drzewka. Łatwo w tej atmosferze rozminąć się z głównym bohaterem świąt, Jezusem, który przyjmuje postać dziecka. Dajmy Mu szansę.

Ze świętami Bożego Narodzenia związany jest przyjemny zwyczaj składania sobie życzeń i wręczania prezentów. Aby kierowane wzajemnie do siebie słowa miały moc, powinny wychodzić z serca i być zanurzone w modlitwie. Wtedy możemy mieć nadzieję na ich spełnienie. Trzeba więc umieć się wyciszyć w krzątaninie przygotowań do świąt. Przysposobić własne serce, które ma stać się osobistym Betlejem. W odnowionym duchu każdego z nas rodzi się Jezus, wyzwalający w nas to co najlepsze.

Elementy świątecznej tradycji przybliżają nas do tajemnicy Boga, który urodzi się jako małe dziecko. Koncentrując się na Nim, obudzimy w sobie najlepsze uczucia i myśli. Chrystus przyniesie każdemu możliwość kochania i dar bycia kochanym. Bierzmy tego daru garściami, ponieważ On ofiaruje nam miłości w nadmiarze. I wystarczy dla każdego.

Wigilia wprowadza nas w święta. Bóg urodzi się w ciszy nocy dla zbawienia wszystkich ludzi, rozświetlając ciemności, wyzwalając radość i uwalniając od lęków. Za naszych czasów Bóg rodzi się w ciszy naszych serc, dzięki czemu przestajemy być zaledwie dziełem Boga, stworzeniem, lecz cząstką Jego samego.

Czy będziesz Jego Betlejem?

Poczytaj: Adwent, tydzień pierwszy, Adwent, tydzień drugi, Adwent, tydzień trzeci, Adwent, tydzień czwarty.

piątek, 16 grudnia 2011

Ocena naukowa terapii Berta Hellingera


Stanowisko Niemieckiego Towarzystwa Terapii Systemowej i Terapii Rodzinnej wobec terapii Berta Hellingera (fragmenty www.dgsf.org/themen/berufspolitik/hellinger):

1. Praktyka ustawień rodzinnych według Berta Hellingera daje Zarządowi powód do wyraźnej krytyki i rodzi niepokój o ewentualne narażanie na szwank klientów.

2. Hellinger w swoich wielkich przedstawieniach oddziaływujących mocno na publiczność stosuje ustawienia rodzinne. Już tu rodzą się pytania o definicję roli terapeuty i definicję relacji wewnątrz tria: publiczność-klient-terapeuta. W swoich ustawieniach rodzinnych Hellinger postuluje istnienie porządku podstawowego i hierarchii oraz zawsze przedstawia swoje koncepcje, interpretacje i interwencje z absolutną pewnością, która w ogromnym stopniu ogranicza autonomię klientów. Jednocześnie unika poważnej i krytycznej dyskusji n.t. swojej metody i woli otaczać się gromadą "wierzących" zwolenników. Prowadzi to do powstania aury "niekrytykowalnego", co jest nie do pogodzenia z przejrzystością terapii systemowej. Dlatego Zarząd NTTS i TR wymaga od terapeutów i doradców terapii systemowej krytycznego i pełnego dystansu stosunku do metod i sposobu postępowania B. Hellingera i wyraża nadzieję, że renomowani praktycy ustawień rodzinnych wykażą  umiejętność oddzielenia się od Berta Hellingera.

3. Za niebezpieczną dla klienta i nie do przyjęcia pod względem etycznym ocenić również należy rzeczywistą praktykę ustawień rodzinnych. (Tu następuje opis szczegółów).


Stanowisko Towarzystwa Systemowego (Terapii Systemowej) z maja 2002 www.systemische-gesellschaft.de/download/stellunghellinger.pdf

Jako jeden z wiodących Związków Psychoterapii Systemowej dystansujemy się od stosowania tego rodzaju [Berta Hellingera] ustawień rodzinnych, w trakcie których przy wyłączeniu osobistej odpowiedzialności za ewentualne skutki oraz przy braku jakiegokolwiek zabezpieczenia jakości i kontroli (np. przez superwizję) ludzie narażeni są na pewnego rodzaju niepoważne "uzdrowicielstwo", w trakcie którego wzbudza się w nich nierealne nadzieje i przekazuje ekstremalnie uproszczone konstrukcje myślowe.
tłum. B. Siuda

Fragmenty wybrałem kierując się Aneksem nr.6 Terapia Hellingera
z ksiązki "Psychologia i New Age" autorstwa o. Posackiego


Psychoterapia czy okultystyczna inicjacja?

Bert Hellinger, jest jednym z najbardziej znanych  współczesnych  terapeutów, który staje się coraz bardziej popularny na świecie, w tym także w Polsce. Urodzony w 1925 roku w Niemczech, studiował filozofię, teologię i pedagogikę, a w 1946 wstąpił do katolickiego zakonu misyjnego. W zakonie spędził 25 lat, z czego 16 na misji w RPA, u Zulusów. Po powrocie do Niemiec coraz bardziej skłaniał się ku psychologii, a w 1971 roku wystąpił z zakonu i poświęcił się psychoterapii. Najpierw studiował psychoanalizę w Wiedniu, później zafascynowała go tzw. "terapia krzyku" A. Janova. Hellinger zgłębił także inne kierunki m.in. Programowanie Neurolingwistyczne (NLP).

Metoda NLP - odrzucana przez wielu naukowców jako kolejna wersja pseudonaukowej ideologii "pozytywnego myślenia" - opiera się na założeniu, że postępowaniem człowieka kierują określone kody, które można odkryć podczas terapii i świadomie się nimi posługiwać. Hellinger włączył elementy NLP do swojej praktyki terapeutycznej, w której zajął się tzw. terapią rodzin. W tym aspekcie uległ tez wpływom dynamiki grupowej V. Satir (wielokrotnie rozwiedzionej terapeutki rodzin) oraz psychologii Gestalt, autorstwa guru F. Perlsa, ściśle związanych z Instytutem Esalen, kuźnią ideologii New Age. Widać też u niego wpływ psychodramy J. Moreno i hipnoterapii M. Ericksona.

Hellinger wkrótce odkrył, że kody nie zawsze pochodzą z naszego życia, ale mogą być dziedzictwem przodków. Dokonał tu własnej syntezy, wykraczającej wyraźnie poza świat nauki. Duże wrażenie w tym względzie wywarły na nim stosunki społeczne Zulusów, zwłaszcza ich pełne szacunku relacje z rodzicami i przodkami. Pozwala pouczyć się przez uprawiających magię i spirytyzm Zulusom, w zasadach mądrości życia, którą potem przekazuje innym mówiąc o tzw. "ustawianiu rodzin".

Jak twierdzi znany psycholog i krytyk sekt Colin Goldner, Hellinger poznawał rozmaite terapeutyczne metody, ale w żadnej z nich nie jest porządnie wykształcony ani wykwalifikowany. Do dziś nie jest urpawniony do prowadzenia psychoterapii. Hellinger wyrwał z kontekstu znaną od dawna technikę terapii rodzinnej i zaopatrzył ją w swój szczególny, ezoteryczny światopogląd. Właśnie ta ezoteryczna konotacja charakteryzuje jego terapię i odróżnia ją istotnie od poważnej terapii rodzinnej.

Wszędzie zarzuca mu się nienaukowość, dogmatyzm, niekiedy konserwatyzm, także okultyzm czy ezoteryzm. Wielkie zastrzeżenia w tym kontekście budzi krótki czas trwania jego terapii, zwanej też "ultrakrótką terapią rodzin". Natomiast w Polsce jego pseudonaukowe, antychrześcijańskie i bardzo niebezpieczne - w każdym sensie tego słowa - teorie są stawiane na piedestale psychologii. Krąży wiele jego książek opublikowanych w wydawnictwach psychologicznych. Nawet Ministerstwo Zdrowia promuje tą metodę.

Już w czasopiśmie "Report Psychologie" (5-6/99) profesorowie Lukesch, Perrez i Schneewind podkreślają, że "pseudonaukowe i pseudopsychologiczne oferty", do których zaliczają sie ustawienia rodzinne według Berta Hellingera, "mimo swego niepoważnego charakteru zdobywają liczną publiczność". Ubolewają także: "Nie można nie zauważyć tego, że na tym półlegalnym rynku działają psychologowie o wykształceniu akademickim, którzy swoimi tytułami akademickimi przydają tym metodom powagi, co do której nie ma żadnych rzeczowych podstaw".

Dowolnie wybrane spośród widzów osoby, uczestniczące w ustawieniu, które reprezentują poszczególnych członków rodziny klienta, w trakcie terapii odczuwają ich emocje, szczególnie zmarłych (!). Obcy i przypadkowi ludzie stają się nośnikami prawdy o rodzinie. Zdarza się, że odczuwają oni emocje członków rodziny klienta w sposób fizjologiczny, na przykład jako ból brzucha czy ciężar na karku. Jest to coś więcej niż zwykła empatia, gdyż sięga "poza czas". Dlatego przypomina raczej doświadczenie mediumiczne i wyraźnie odwzorowuje strukturę seansu spirytystycznego.

Napisałem ten tekst korzystając z wiedzy o. Posackiego
współczesnego demonologa i konsultanta egzorcystów katolickich,
opierając się na książce: "Psychologia i New Age".

.

czwartek, 15 grudnia 2011

Szamańska terapia Hellingera


Czym jest terapia Berta Hellingera pisze Daan van Kampenhout w swojej książce "Rytuały szamańskie a ustawienia rodzinne".

"Po raz pierwszy spotkałem się z metodą ustawień rodzinnych w 1998 roku jako uczestnik warsztatów prowadzonych przez Gabrielle Borkan. Byłem pod wielkim wrażeniem możliwości uzdrawiających tej metody. Zaintrygowany i poruszony efektami pracy systemowej, wkrótce zacząłem regularnie brać udział w seminariach prowadzonych przez Gabrielle, a także innych trenerów. Prawie natychmiast zwróciłem uwagę na coś dziwnego: większość terapeutów na wstępie wypowiadała pewne szczególne zdanie. Wcześniej czy później padały słowa w rodzaju: 'Nie rozumiemy procesu, uczestnicy reprezentujący członków rodziny klienta doświadcza uczuć rzeczywistych ludzi, których reprezentują'.
Dziwiło mnie, że wszyscy mówili coś podobnego. Dlaczego prowadzący ustawienia rodzinne nie potrafili zrozumieć podstawowych aspektów procesu zachodzącego w obrębie ustawienia? Ja, mając za sobą wiele lat doświadczeń w praktykach szamańskich, nie widziałem w tym, co się działo podczas ustawienia, aż tyle tajemniczości. (...) Pomyślałem sobie, że być może uda mi się po jakimś czasie znaleźć odpowiedzi przydatne dla tych, którzy chcą lepiej zrozumieć zjawiska pojawiające się w procesie pracy systemowej." (str.11)

"W tej książce  zastanawiam się nad paroma pytaniami, które zostały sformułowane w czasie prac Berta Hellingera nad rozwiązaniami systemowymi, a nie doczekały się odpowiedzi. Na przykład: jak jest możliwe, że reprezentanci stojący w ustawieniu, nie wiedząc prawie nic o danej rodzinie, są w stanie odczuwać i wyrażać istotę związków istniejących pomiędzy jej członkami? CO naprawdę dzieje się w tym momencie? (...) ...czy ustawienia mogą także uzdrawiać zmarłych?" (str.16)

"W tradycyjnym szamanizmie duchy reprezentowane są na różne sposoby. (...) Obecność duchów uwidacznia się, gdy szamani stają na ich miejscu, tańcząc taniec duchów i nucąc ich melodie. (...) ...wymowa rytuału opiera się (...) na tych samych zasadach, które umożliwiają działanie konstelacji. Zarówno tańczący szaman, jak i reprezentant w ustawieniu stoją w miejscu kogoś innego, czują w swej duszy jego esencję, patrząc na świat oczyma tej drugiej osoby." (str.195)
Fragmenty wybrałem kierując się Aneksem nr.6 Terapia Hellingera
z ksiązki "Psychologia i New Age" autorstwa o. Posackiego 

Wraz z działalnością Hellingera i jego uczniów wkrada się niebezpieczna postawa duchowa: magiczne rytuały nazywają się teraz "terapią", zamiast diagnozy mamy wyrocznię, a badanie przyczyn polega tylko na powtarzaniu okultystycznych nauk mistrza na temat powstawania chorób i cierpienia.

Weryfikuje to dobre samopoczucie, czasem uzdrowienie, ale jaki obraz świata wynosi z tego przeżycia ozdrowieniec? O jakich cudach będzie mówił i jakiego boga będzie rozgłaszał skoro wygląda to na rytuał wróżbiarski, sterowany przez duchy, gdzie ceną jest utrata wiary i duchowa blokada?

Przeżywa on stany mediumiczne, nad którymi nie ma i nie może mieć kontroli. Mamy tu do czynienia z faktami paranormalnymi, którymi zresztą chlubi się Hellinger, przytaczając je jako potwierdzenie swojej teorii. Ludzie tak jak w sekcie poddają się mu i powtarzają za nim teksty podyktowanych rytuałów. Coś się dzieje. Jakie jednak siły ukrywają się za tymi doświadczeniami?

Według Caludii Barth, znawczyni tematyki ezoterycznej, koncepcja Hellingera jest mieszaniną socjo-terapeutycznych metod ustawień rodzinnych oraz ezoteryczno-szamanistycznej wiedzy tajemnej. Złe duchy "przodków" atakują żywych z rodziny, jak opowiada w swojej książce "Bóg wśród Zulusów" dr. K. Koch,, światowej sławy ekspert od okultyzmu i egzorcysta, a także lekarz medycyny - misjonarz wśród Zulusów, w tym samym czasie co Hellinger! Stwierdził on, że "o religijnym życiu Zulusów nie można powiedzieć nic pocieszającego. Każdy z nich od urodzenia uprawiał magię (...), składali ofiary duchom przodków".  Chodzi więc raczej o złe duchy, które kontrolują ludzi poprzez handel wymienny zdrowiem. "Uzdrawiając" ludzi uśmiercają ich duszę i zamykają na chrześcijaństwo. Doświadczenie uczy, że chorzy Zulusi-poganie niekiedy szybko przychodzą do zdrowia, gdy przechodzą na służbę do duchów. Hellinger, który spędził w katolickim zakonie misyjnym 25 lat, z czego 16 na misji w RPA, miał ewangelizować Zulusów sam dał się "zewangelizować". Miał wypędzać duchy, a teraz je napędza, czyniąc przypadkowych ludzi mediami, przymuszając do spirytystycznego doświadczenia inicjacji. Z "przemocą złych duchów", o których wspomina Koch, wielokrotnie spotykają się egzorcyści, także w Polsce!

Metody Hellingera uczy się rzesza alternatywnych psychouzdrawiaczy. Na serio biorą je nawet niektórzy wykształceni psycholodzy i psychiatrzy. Dlaczego rytuał działa z taka mocą? Okazuje się, że z samego umiejscowienia osób w przestrzeni można odczytać komunikat dotyczący istniejących między nimi relacji. Potem terapeuta-guru dokonuje stopniowych zmian w tym układzie, a reprezentanci-media mówią o swoich, choć niekoniecznie własnych, "emocjach" z tym związanych. Klient-inicjowany przygląda się temu z boku, dostrzegając powoli, gdzie leży źródło jego problemu. To jest zbyt proste, by było prawdziwe. Jest nieprawdziwe jako terapia, zaś prawdziwe jako inicjacja.

Nie jest przypadkiem, że większość terapeutów hellingerowskich pochodzi z rozległego obszaru psychosceny ezoterycznej. Po prostu wszystko, co pochodzi ze sceny okultystycznej czy ezoterycznej, zasadniczo jest kompatybilne z Hellingerem. Dlatego wątpliwej jakości stowarzyszenia ezoteryczne ciągną z tego łatwe zyski.

Tymczasem za grzechy pokoleniowe ducha, musi być duchowa pokuta, którą Hellinger eliminuje. Żadne parahipnotyczne psychodramy, ani spirytystyczne rytuały tu nie pomogą. Gdy przechodzimy do pogańskich metod uważajmy - stan będzie dużo gorszy niż poprzednio. Będzie więcej chorób i nieszczęść, więcej grzechów i więcej demonów. Takie "terapeutyczne" lekarstwo jest bowiem gorsze od samej choroby.

Napisałem ten tekst korzystając z wiedzy o. Posackiego
współczesnego demonologa i konsultanta egzorcystów katolickich,
opierając się na książce: "Psychologia i New Age".

wtorek, 13 grudnia 2011

Znowu mamy panikę 13 grudnia


Określenie panika pochodzi z armii. Mówiło się tak gdy zbliżał się termin niezapowiedzianych wizyt przełożonych, wyższego dowództwa lub jakichś komisji czy inspekcji kontrolnych. Inaczej pisząc, panika następowała wtedy, gdy ktoś stawał się widzialny i prześwietlany. Coś niczym Oko Saurona zwracało swoją uwagę na kogoś, kto wolałby tego uniknąć.

Dzisiejsi politycy reagują w taki sposób na rocznicę zbrodni, która została dokonana wobec narodu polskiego. Panika wskazuje, że nadal większość z nich pragnie uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji z pamięcią tego wydarzenia. Na ratunek przychodzi im światopogląd New Age, że swoim pozytywnym myśleniem. Czyli pokazujemy to tak jakbyśmy chcieli widzieć, a każda inna wersja wydarzeń jest szkodliwa. Ma być bezboleśnie, bo życie nie musi być cierpieniem. I tak należy o tym myśleć, gdy słyszy się dumnego ze swojej przynależności do PZPRu działacza w programie jednego z celebrytów dziennikarstwa, Tomasza Lisa. Otóż, ów działacz, Włodzimierz Czarzasty powiedział, że komuniści w naszym kraju nie byli oprawcami. I z pewnością będzie on nadal promowany przez nasze media. Podobnie należy widzieć słowa szefa naszego MSZetu, gdy prorokuje na temat tego co powiedziałby zamordowany przez bojówki PZPRu bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Dzisiaj jest też dzień, w którym radosny szef naszej rady ministrów podsumuje Prezydencję Polską w Unii Europejskiej, która dla swoich idei wspólnej europejskiej gospodarki przekracza idee demokracji, krocząc prostą drogą ku dyktatowi. Otóż, nasz premier z pewnością wspomni o tym, że Polska jest silna i pozytywna, i nie potrzebowała pielgrzymki na Jasną Górę do Matki Boskiej Częstochowskiej na zakończenie swojej prezydencji. Od tego przecież zaczął.

Pozytywne myślenie nie sprawdza się w życiu. Prowadzi do niezrozumienia własnego miejsca w tym czasem dziwnym świecie i konfliktów z prawdą. Nie da się ominąć afrykańskiej tragedii, wojen w krajach arabskich i głodu w naszym kraju. Nie da się powiedzieć, że ja mam rację, ponieważ stanowię najlepszą opcję. Z racją jest jak z dupą, każdy ma swoją. Opcji jest więcej i każda, jeżeli nie przekracza podstawowych wartości i nie odbiera godności drugiemu człowiekowi, ma prawo istnieć. W pozytywnym myśleniu może być tylko pozytywnie, a ja nie wiem jak pozytywnie myśleć o głodnych dzieciach mieszkających na tej samej ulicy. Ich błędem jest to, że nie myślą pozytywnie? Każde działanie nie mające na celu pomocy, jest szkodliwe. Nie ma kompromisu.

Interpretacji na temat Stanu Wojennego jest wiele i nie ma żadnej słuszniejszej, mojszej. Funkcjonują i takie, które usprawiedliwiają, takie które minimalizują zarówno jego szkodę, jak i takie, które minimalizują jego wpływ na dzisiejszy stan naszego kraju, ale istnieją takie, które krytykują w czambuł. Nie da się, mimo wszystko, wpoić ludziom jakąś jedną słuszniejszą wersję, to walka z wiatrakami, wyraz paniki wynikającej z bajkowego Oka Saurona. Poza tym, wiadomo, najbardziej panikują umoczeni.

.

niedziela, 11 grudnia 2011

Hellingerowi mówię zdecydowane nie


Hellingerowi mówię zdecydowane nie, ponieważ NIE! mówię na każde wywoływanie duchów. Czytający Biblię wiedzą jak wyszedł na tym pierwszy Król Izraelitów Saul.

Ja rozumiem, że metoda jest rewelacyjna, że pochodzi od ludzi, którzy nie mają najmniejszych problemów pokoleniowych i przeniesieniowych. Żyją pełnią szczęścia, radośnie i nie potrzebują uzdrowień imieniem Jezusa Chrystusa. Ja taki nie jestem. Potrzebuję modlitwy wstawienniczej, uzdrowień międzypokoleniowych i wspierającej w rozwoju duchowym. Ponieważ wybrałem Jezusa Chrystusa na swojego Pana i Ożywiciela.

Ale dość pitolenia. Co mówią fakty? Jak zwykle, to co ma na myśli ich przedstawiciel. Ale ja wolę słuchać co na ten temat twierdzą egzorcyści.Pseudoterapia Berta Hellingera. Szanujący się psycholodzy też nie mają o tym dobrego zdania, ponieważ nawet on sam nie wie jak to działa.

Przyjmowanie czegoś tylko dlatego, że działa nie musi być dobrym rozwiązaniem. Przecież kradzież przynosi szybki i łatwy dochód, czyli działa zgodnie z oczekiwaniami. Ale złodziej nie ma najlepszego życia. Można powiedzieć, że siedzi na szpilkach, w ciągłej gotowości do ucieczki i w lęku o siebie. Tak nie wygląda wolność. Czyli nie wszystko co działa zgodnie z oczekiwaniami daje wolność. Wolność daje to, co działa w zgodzie z wolnością i w jej poszanowaniu. Jeżeli miałbym bezkrytycznie przyjmować to co działa zgodnie z oczekiwaniami, poważnie ryzykowałbym godnością swojego życia. Wychodzi na to, że bezkrytyczne podejście do życia zwyczajnie ogranicza wybór. Ograniczony wybór nie pozwala być wolnym.

Teraz łatwo powiedzieć, że skoro powołuję się na naukę Kościoła katolickiego, to przecież powołuje sie właśnie na ograniczanie. Nie wiem gdzie nauka Kościoła katolickiego zabrania korzystania z metody Hellingera. Wiem, że egzorcyści odwołują się do swojego doświadczenia. Doświadczenie to wskazuje na to, że ludzie parający się spirytyzmem popadają w pewien rodzaj kłopotów, z którego akurat oni potrafią człowieka wyciągnąć. Człowiek będący w takich kłopotach zaczyna się izolować od ludzi, ponieważ oni nie potrafią zrozumieć jego udręki, on sam też nie potrafi jej zrozumieć. Myślisz, że na dworcach, jako bezdomni, kończą tylko pijanice? No to byś się zdziwił...

---
Szamańska terapia Berta Hellingera
 Ocena naukowa terapii Berta Hellingera

.

środa, 7 grudnia 2011

Dobre, bo polityczne


Pewnych rzeczy nie da się nie skomentować. Widziałem dziś na pasku pod twarzą jego ekscelencji Nowaka napis, że szybkie koleje w naszym kraju zaczną jeździć w 2030r. Pomyślałem, że skoro będzie on ministrem do 2015, to widać już wie, że sprzątać po nim będzie trzeba 15 lat.

Nie mówię, że jestem najbogatszym człowiekiem w naszym kraju, albo, że prowadzę, chociażby jakiś lukratywny biznes. Ale swoje o robieniu kasy wiem. Budowa takich kolei nie musi trwać niemal 20 lat. Ludzie od takich pociągów nie zarabiają na budowie.

Potem zobaczyłem, jak zwykle trafny, komentarz do tego p. poseł Jadwigi Wiśniewskiej z PiSu, że jakby słuchać pana ministra Nowaka, to w Polsce nic nie będzie...

Dożyliśmy ciekawych czasów...

.