Ludzie, którzy występują częściej niż raz w miesiącu w telewizji, a nie są jej pracownikami, chcą to robić. Można tak podejrzewać. Można też podejrzewać, że to lubią i tego potrzebują. A jeżeli mogą to lubieć i potrzebować w smak im każda "burza medialna" jaka rozpęta się wokół ich osób. Co za tym idzie, pragną hałasu wokół siebie, jest on im potrzebny.
Będą, więc, jak najmądrzejsi, jak najwspanialsi, jak najwyśmienitsi, jak najwięksi fachowcy, znawcy tematu lepiej od fachowców z racji zajmowania się danym fachem. Muszą takimi być skoro mają być pokazywani. Aby być obecnym w mediach, nie będąc tam zatrudnionym trzeba naprawdę wiele wysiłku i własnej energii w to włożyć. Taki człowiek musi wiele poświęcić by znaleźć się na topie. To nie jest łatwe zadanie i ja to potrafię zrozumieć, nawet jeśli nie doceniam.
Wyobrażam sobie, że wiąże się z tym wiele wyrzeczeń. Trzeba trzymać się wymogów jakie stawia to wyzwanie. Ktoś stawia warunki, ktoś musi im podołać. Aby podołać musi się przypasować i dopasować. Stawiający warunki nie wnika, ale spełniający je musi coś sobie odebrać. Nie da się funkcjonować na topie, kiedy to stawia warunki, i pozostać sobą. Traci się możliwość samodecydowania, staje się zależnym, również od kaprysów. Życie przestaje być tym, czym miało być. Bycie na topie wiąże się również z obietnicą jakiegoś dobra. Tymczasem nie ma dobra tam, gdzie zaczyna się zależność.
Historia Nergala jest pięknie wpisującą mi się w to sytuacją. Obrazuje ten rodzaj zniewolenia, które można nazwać zależnością. Nergal stał się zależny pewnemu obrazowi, kreacji, którą ktoś mu zbudował i zaofiarował, biorąc wszystko inne poza byciem pacynką. Człowiek, który został wyrwany ze swojego świata i pokazany innym. Pokazany tak, a nie inaczej. Komentarze, pewnie nawet i mój, na temat Nergala i tego całego wokołonergalowego hałasu, mogą okazać się tak samo kreowane jak jego postać.
Ludzie, którzy pragną występować w mediach i być na topie muszą stać takimi właśnie pacynkami. Mogą mieć różne kolory i być czymś więcej niż skarpetką. Mogą być prawdziwymi dziełami sztuki, wyrazem szczerego artyzmu, a jednak pozostaną pacynkami. Z czasem to będzie ich prawdziwa osobowość. Niektórzy nawet wychowają się na pacynki, to będzie ich natura. Wszyscy uznają, że bycie pacynką jest ok, że o to właśnie chodzi. Nawet przez myśl im nie przejdzie, że można stać się kimś innym, postąpić inaczej niż według kaprysu, bardziej lub mniej wyimaginowanego sztabu pilnujących, by wszystko szło jak należy. Pilnujący mają rację i dbają o bezpieczeństwo. Wszystko, co wykracza poza ustalenia pilnujących, jest zagrożeniem i należy to potępiać.
Dlatego każdy, kto chce być na topie nie zacznie się publicznie modlić na ofiarami katastrof typu zderzenie pociągów z 16 ofiarami śmiertelnymi. Będzie mendził, uważając, że wie lepiej od faktycznych fachowców, będzie ględził, bo będzie musiał pokonać swojego oponenta, zrobi z siebie głupca, uważając, że robi coś dobrego. Ale nawet przez myśl mu nie przejdzie zrobić coś naprawdę wartościowego. Zamknąć się w swojej ciemni i pomodlić, by naprawdę kompetentnym ludziom nie zabrakło cierpliwości i wytrwałości w robieniu swojego. Bo gdyby zostali na tym przyłapani, dopiero zrobiłaby się wokół nich "burza medialna", tylko jakaś taka niemedialna...
.