wtorek, 24 lipca 2012

Wołający o współczucie


Podejrzewam, że są tacy ludzie w naszym kraju, bo jak jest w Europie to wszyscy wiedzą (uwielbiam to wspaniałe określenie, karmiące ludzką potrzebę stwarzania pozorów), którzy uważają, że skoro facet jeżdżący walcem po nowoniewybudowanej autostradzie nie dostał za to pieniędzy i klął pod nosem winowajców tej sytuacji, to nikt już tak naprawdę nie będzie mógł się oświadczyć i zbudować sobie pięknej przyszłości, jadąc tą autostradą (bo przejezdne są), do wybranki swojego serca i jej rodziców.

Przeczytałem właśnie tekst opublikowany na portalu Krytyka Polityczna pt.: "Religia (bez) przyszłości". Wynika z niego, że skoro trzeba zadbać o logistykę spotkań papieży z wiernymi, to religia traci swoje sacrum, podstawową wartość. Muszę przyznać, że wrażliwość autora nad niedolą katolików, jaką dostrzega w przyszłości, robi na mnie wrażenie. Najwyraźniej autor nie życzy nam, katolikom, takiej rzeczywistości w jakiej sam zmuszony jest żyć.

Pech chce, że typowe przeoczenia na temat religii, budują fałszywy jej obraz. Ponieważ religijność to decyzja oparta na umiejętności wyrażenia własnej duchowości. Najwięksi mistycy tego świata, obecny papież również, potrzebują kibla. I to co w nim robią/robili nie przeszkadza im pozostać w stanie łaski uświęcającej, w kontakcie ze zdrowym rozsądkiem, swoją wiarą i religijnością, wyrażaniem swojej osobowości.

Budowanie kibla może nieść za sobą znacznie dalej idące obciążenie niż budowa autostrady, czy przygotowania do wizyty Papieża. A jednak nie wydają się mieć większego wpływu na podejmowanie decyzji. Tu zaznaczę, że umiejętność podejmowania decyzji wynika z (że tak to nazwę) własnej konstrukcji. Im stabilniejsza konstrukcja, tym pewniejsze decyzje. Jeżeli konstrukcja człowieka jest zbudowana w fałszywym rozumieniu rzeczywistości, decyzje nie będą jej dotyczyły. Jeżeli człowiek nie podejmuje decyzji w oparciu o prawdę (nie mylić z racją), to można mu tylko współczuć. Chyba, że nie chce, mimo wyraźnych sygnałów uzdrowić swojego życia i siebie. Wtedy niech sobie żyje w swoim świecie pozorów. Musi jednak pamiętać, że będzie traktowany pozornie poważnie.
Ilustracja pochodzi z okładki książki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz