Posiadamy wolną wolę i dzięki niej potrafimy wybrać jak będzie wyglądać nasze życie. Poprzez własne doświadczenie uczymy się jak wybierać korzystnie dla nas, pamiętając, że wokół nas żyją inni ludzie, którzy również mają pragnienie żyć po swojemu i dobrze.
Nikt z nas nie osiągnie takiego życia by było ono jedynie przyjemne. Jeżeli Twoje życie jest zlepkiem przyjemności, znaczy to, że jeszcze się nie obudziłeś. Jeżeli twoje życie jest zlepkiem samych nieprzyjemności lub nieprzyjemności, które cię spotykają mają źródło w działaniach innych osób, to również jeszcze się nie obudziłeś. Takie osoby nie korzystają z wolnej woli, tylko pozwalają sobą kierować, ktoś inny decyduje co robią, dlaczego i po co. Większość ludzi woli, by ktoś za nich decydował. Wolna wola to odpowiedzialność i świadomość ponoszenia konsekwencji własnych wyborów.
Niewielu z nas chce być ludźmi odpowiedzialnymi i sprzątać po sobie. Dbanie o siebie jest dla takich ludzi poważnym dyskomfortem, a co dopiero dbanie o innych... Przykładowo, lepiej im zjeść byle co, byle jak i byle gdzie, bo zrobienie sobie jedzenia we własnej kuchni niesie za sobą zbyt wiele czynności. Tacy ludzie jedzą od przypadku w domu, a nie poza domem. Ich dom też dla nich jest byle czym. W zasadzie wszystko traktują byle jak i najmniejszego odruchu poprawy w nich nie ma, ponieważ świadczyłoby to o zmianie ich postawy wobec siebie i życia. Skoro na początku czuć, że porządkowanie jest nieprzyjemne, to po co sobie unieprzyjemniać i tak nieprzyjemne życie.
No tak, ale ludzie, których życie jest nieprzyjemne i którzy uznali, że winę za to będą ponosić inni, muszą bronić swojej postawy. Każdy musi bronić swoich granic - to termin psychologiczny, ale pewnie niepoprawny politycznie ;-) W związku z tym, jeżeli ktoś daje sobą sterować i narzucać poglądy na jakieś życiowe kwestie, musi ich również bronić. To konieczność życiowa, wręcz egzystencjalna. Co z tego, że czyjaś konieczność życiowa i egzystencjalna, skoro w akcie woli przyjęło się ją za swoją.
Taka osoba będzie bronić owych poglądów przed każdym, kto je podważa. Przez wzgląd na to, że osoba podważająca nie tylko atakuje czyjeś poglądy, ale i obnaża bezwolę i związaną z tym ogólną depresję egzystencjalną, będzie bronić z podwójnym zaangażowaniem. Wychodzi na to, że ktoś kto podważa ma przed sobą trzech przeciwników. Jednego, kto ma pogląd podważany i podwójnego, kto przyjął go za własny. Nie wiem czy dość jasno się wyrażam, ale mam nadzieję, że wystarczająco. Bardzo prawdopodobne jest, że sam posiadacz podważanego poglądu nie weźmie udziału w dyskusji, ma od tego własnie tych, którzy postanowili, bronić jego poglądu jak własnego. Co najwyżej rzuci, że on już wyraził swoje zdanie, a obrońca idealnie wyczuwa co ma na myśli. Im gorzej na tym wychodzi tym pilniej wyczuwa i ostrzej broni.
Weźmy na to problem z in vitro. To nie jest żadna tajemnica, że chodzi tu o biznes ogromnych sum. Jeżeli na czymś można zarobić ogromne fortuny, to zrobi się wszystko, by takie fortuny zarobić. To jedna z powszechniejszych słabości ludzkich. W tym przypadku dość dosłownie brzmiąca "po trupach do celu". Reklama, to też powszechnie wiadomo, ma przekonać, nie powiadomić. Co robią ludzie, którzy dali się przekonać, że inni mają prawo dojść do fortuny po trupach? Bronią ich zajadle, z podwójnym zaangażowaniem. Co wobec takiej postawy znaczą najprostsze argumenty? Nic, ale mogą być wykorzystane przeciwko tym, którzy zaczynają rozmowę od najprostszych argumentów. In vitro jest mniej skuteczne niż jakakolwiek inna do tej pory stosowana metoda u ludzi, którzy chcieli mieć dziecko, choć nie mogli. A już są skuteczniejsze. In vitro nie leczy bezpłodności, a metody nowocześniejsze leczą. In vitro nie jest rodzajem nauki o rozwoju ludzi tylko praktyką reproduktywną stosowaną wobec zwierząt. In vitro powoduje, że rodzą się ludzie chorzy i mało odporni na choroby, co powoduje zwiększoną umieralność. Mógłbym jeszcze przytaczać, a gdybym sięgną do dostępnych powszechnie informacji, przypomniał bym sobie jeszcze więcej i poznał kolejne.
Jakie są przeciw argumenty - podaj źródło, poznaj statystyki. Tak jakbym in vitro znał, bo znał. Jestem zainteresowany ludzkim rozwojem, bo mienię się być człowiekiem i nie przyjmuję tak ot, poglądów innych ludzi, a już na pewno ich nie bronię. Zawsze, jeżeli temat mnie zainteresuje, poznaję za i przeciw. Zawsze konstruuję własne zdanie, które wynika z mojego własnego podejścia do siebie i innych. Zawsze jestem sobą. A to wiem również od tych, którzy bronią takiego przykładowego in vitro. W rozmowie atakują mnie, a nie używane przeze mnie argumenty. Wiem też jak wygląda życie ludzi, którzy przyjmują poglądy innych za własne tylko dlatego, że nie potrafią lub nie chcą wykreować swoich własnych. Sam nie zawsze potrafiłem kreować samego siebie, choć najczęściej nie miałem, tak po prostu, na to odwagi. Myślałem, że ci co mnie za to atakują mogą mieć rację i że powinienem się przystosować. Niezgoda na taki stan rzeczy spowodowała, że odleciałem od rzeczywistości na swojej miotle, którą był alkoholizm. Wprawdzie zlazłem z niej dopiero jak już tak gnietła, że siedzieć się nie dało, ale wiem, że nie mogę sobie pozwolić na powrót do siedzenia na niej. A to również wiąże się z tym, że muszę mieć własne poglądy i odpowiedzialnie korzystać z własnej woli, by ta mietła mi kiedyś niespodziewanie nie wyrosła między nogami. Tam jest miejsce na znacznie zacniejsze rzeczy ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz