Ministerstwo Finansów ogłosiło, że chce wprowadzić "Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych".Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie do niego wpisywał "na żądanie podmiotu uprawnionego lub Służby Celnej". Nie będzie decydował zasadności zgłoszenia. Dlatego można obawiać się przysłowiowego "polowania na czarownice". Bardzo popularnego dzięki udanej akcji KGB z książką "Namiestnik". Opisuje ona, że ludzie oskarżani o "czarostwo", głównie kobiety "czarownice", byli masowo paleni na stosach Inkwizycji. Prawda była jednak inna, Inkwizycja, przede wszystkim, uniewinniała oskarżanych. Być może i w tej sytuacji nie chodzi o "cenzurę prewencyjną" i ograniczanie wolności słowa. Przecież przepis wyraźnie określa jakie strony i usługi będą w ten sposób represjonowane:
Art. 179a. 1. Prezes UKE prowadzi Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych. Rejestr jest prowadzony w systemie informatycznym.
2. Prezes UKE, na żądanie podmiotu uprawnionego lub Służby Celnej, dokonuje niezwłocznie wpisu do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych danych pozwalających na identyfikację lokalizacji strony internetowej lub usługi zawierających:
1) treści propagujące faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa;
2) treści pornograficzne z udziałem małoletniego, treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem, treści pornograficzne zawierające wytworzony lub przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej;
3) treści, których prezentowanie umożliwia podstępne wprowadzenie w błąd, w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, poprzez wyłudzenie informacji mogących służyć do dokonania operacji finansowych bez zgody dysponenta środków finansowych;
4) treści stanowiące niedozwoloną reklamę lub promocję albo informowanie o sponsorowaniu w rozumieniu ustawy z dnia o grach hazardowych (Dz. U. Nr poz. ) lub umożliwiające urządzanie gier hazardowych bez udzielonego zezwolenia lub uczestniczenie w tych grach.
Niby czego miałbym sie bać... W moich własnych projektach sieciowych niczego takiego nie ma - moim zdaniem! Wątpliwość moją budzi kompetencja upoważnionych organów ścigania stron i usług niedozwolonych w internecie. Wątpliwości moje budzą się również dlatego, że dowiedziałem, jak kilka innych państw wykorzystuje podobne ustawy.
Najbliższy rządowemu projektowi jest model turecki: pod pretekstem walki ze stronami internetowymi zachęcającymi do samobójstw, pedofilii, narkotyków, prostytucji i hazardu władze w Ankarze cenzurują m.in. popularny portal YouTube, platformy blogowe Wordpress, Blogger i Blogspot, a także serwisy służące do wymiany filmów między internautami. Jak pisał ostatnio polski bloger Konrad Banachewicz – przy próbie wejścia w Turcji na swoją stronę z komentarzami politycznymi wyświetlił mu się jedynie komunikat, że strona została zablokowana ze względu na... pornografię.
Nieco inny model panuje w komunistycznych Chinach. Tam władza nawet nie próbuje uzasadniać cenzury politycznej rzekomą walką z hazardem i zepsuciem moralnym (jak w Turcji i Polsce), lecz po prostu bezwstydnie blokuje strony, na których znajdują się treści odnoszące się do niepodległości Tybetu, Tajwanu, wolności słowa, Falun Gong czy masakry na placu Tian'anmen. Chińska metoda kontroli internetu przypomina jednak projekt rządu PO-PSL w bardzo istotnym punkcie: strony „o niebezpiecznej zawartości” znikają z sieci, jak gdyby ich nie było. W przeciwieństwie do Turcji – gdzie po wpisaniu niedozwolonego adresu pojawia się przynajmniej informacja, dlaczego domena została zablokowana – w Chinach po wpisaniu w wyszukiwarce frazy „Falun Gong” nic się nie pojawia.
Tak to opisuje Grzegorz Wierzchołowski co pokazywałem w innym miejscu w jego tekście pt.: "Internauci szydzą z Tuska"
Świat raczej idzie w innym kierunku. Jeżeli gdzieś popełniane jest przestęwpstwo, zgłasza się to na policję (np.) i rzecz zaczyna być sprawdzana. Nie trzeba do tego tworzyć jakichś specjalnych spisów czynów niedozwolonych i szkodliwych, bo one już są.
Tak też myślę sobie czy mogę czuć się bezpieczny promując książkę "Smak Miodu", bo do grzecznych ona nie należy, a nadgorliwe działania urzędnika mogą mnie pogrążyć jak bohaterki propagandy KGB.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz