Chwilami mam refleksję prawidłową, związaną z kompleksem wykształcenia, bo niby co to ma znaczyć, by osoba z definicji "lipna" studiowała taką dajmy na to, medycynę. Kto to widział! Cała eugenika wali się na ryj...
Zastanawiam się kiedy ludzie zdobędą się na wyznanie prostej prawdy, że człowiek nigdy nie będzie doskonały. Może dążyć do doskonałości, ale nie ją osiągnąć. Nigdy nie będzie żadnego nadczłowieka, ani nawet samowystarczalnej istoty ludzkiej.
Próbowali się z tym ludzie od kiedy istnieją, czego dowodem są zapiski, od kiedy ludzie zapisują. Było zabijanie narodzonych z jakąś widoczną wadą poprzez zrzucanie ze skały. Było składanie z takich dzieci ofiar przebłagalnych dla bożków, do których ludzie się odnosili ze strachu o swój los. Było izolowanie takich od ogółu społeczeństwa. Ostatnio znowu próbuje się ich eliminować. Wzrost techniki pozwala na to byśmy robili to przed urodzeniem. A tacy nadal się rodzą.
Powtarzanie tych samych czynności dla osiągnięcia innych rezultatów ma swoje określenia w psychologii, ale ja tu bardziej z przyczyn duchowych się produkuję. Jak wyraźnie widać, zdrowy rozsądek wskazuje, pora wreszcie zaakceptować, że doktor, który będzie mnie leczył może mieć jakąś wrodzoną wadę genetyczną. A to, że mając taką, czy inną, wadę genetyczną, potrafi wykształcić się na doktora oznacza, że świetnie potrafi sobie z tym swoim "defektem" poradzić. W konsekwencji może się okazać, że to ja mam jakiś defekt prawdziwy, skoro nie potrafiłem się wykształcić. A już na pewno wszystko wskazuje na to, że lepiej będzie dla wszystkich jak się zajmę sobą, a od innych odpimkam. Czego życzę tym, którzy popadając w obłęd robią z siebie kompletnych idiotów, ciągnąć w to swoje dziwactwo innych, bogu ducha winnych, zakompleksionych naiwniaków. Chyba, że ja nie wiem co to jest tolerancja i szacunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz