Działania spontaniczne wynikają z dobrowolności i z chęci. Wyrazami bliskoznacznymi do spontaniczności są: żywiołowy, samorzutny, samoistny, odruchowy, improwizowany, niewymuszony. Coraz częściej się dodaje impulsywność i popęd, jako charakterystykę działań spontanicznych. Jednak musiałoby to wskazywać na oddalenie od zdrowego rozsądku. Człowiek impulsywny działa pod wpływem bodźców, zachęt i podniet, co wskazywało by, że niekoniecznie jest człowiekiem spontanicznym. Człowiek popędliwy działa pod wpływem własnej gwałtowności, jest krewki i narwany, co wskazywałoby, że zdrowy rozsądek może być u takiej osoby na drugim planie. Człowiek dobrowolny nie działa pod wpływem przymusu, ale z własnej woli. Nie ma więc mowy o jakimkolwiek przymusie. Chęć wynika z zainteresowania i zamiłowania, więc również nie może być wynikiem przymusu.
Tak więc człowiek spontaniczny jest człowiekiem wolnym i samostanowiącym. O tym właśnie, zdaje się, coraz częściej zaczynamy zapominać lub dajemy sobie wmówić coś odmiennego, dla sobie tylko znanych powodów. Wmawiający zawsze mają w tym interes finansowy.
Zastanówmy się przez chwilę nad czym człowiekowi najtrudniej zapanować. Co mamy takiego w sobie, co jest najbardziej pierwotne i naprawdę popycha nas do działań. Na pewno to jest głód, ból i lęk. Te czynniki zawsze wymogą nad nami jakieś działanie. Zrobimy dokładnie to, co rozumiemy, jako zapobiegnie narastaniu tych czynników determinujących.
Czy to znaczy, że nic nie da się zrobić w obliczu głodu? Czy pod wpływem głodu tracimy kontakt ze zdrowym rozsądkiem i wolnością wyboru? Na pewno nie. Ludzie dla pewnych idei i osiągania pewnych celów potrafią podjąć głodówkę i nawet w ich imię umrzeć z głodu.
Radzimy sobie i z bólem i z lękiem. Radzimy sobie, ponieważ nie wyłącza nam się zdrowy rozsądek i wolność wyboru. Spontaniczność również nie wymaga od człowieka utraty tych dwóch podstawowych praw egzystencjalnych. Ale jeżeli ktoś się wyrzeka wolności wyboru i zdrowego rozsądku, niech nie przypisuje sobie, wtedy, spontaniczności, ale odpowiednie do sytuacji cechy.
Wyobraźmy sobie jeszcze inną sytuację. Powiedzmy sobie, że jest człowiek, który znajduje się w jakimś miejscu, gdzie jest pełno innych człowieków. Np. autobus podmiejski. Niech komuś zachce się tam siku... czy człowiek, który nie wykona tej czynności właśnie w takiej chwili przestaje być spontaniczny? Czy w jakikolwiek sposób staje się człowiekiem ograniczonym? Odebrano mu wolność?
A gdyby sprawa dotyczyła seksu. Ludzie jakoś nie traktują siebie jedynie jak obiekty seksualne, a seks w autobusie podmiejskim raczej nie należy do normy. Czy to znaczy, że ludzie się ograniczają? Odbierają sobie wolność?
A tak w ogóle, coraz częściej słychać, że seks musi być nieopanowany. W imię czego? W imię tego, żeby spontaniczności odebrać zdrowy rozsądek i prawo wyboru? Czy człowiek jest jakąś wadliwą konstrukcją? Mamy gorzej niż zwierzęta? Weźmy za przykład rodzime jelenie. W stadzie rządzi jeden samiec i niepodzielnie i w każdej sytuacji. Tylko on pokrywa samice w czasie rui. Reszta może tylko pomarzyć, ale przecież nie jest pozbawiona potrzeby seksu. Wręcz przeciwnie. A jednak nie ma żadnych innych konsekwencji jak "nie tym razem". Czy człowiek, przeżywający podniecenie seksualne, którego nie spełni, coś traci? Jakoś choruje? Dzieje coś więcej niż "nie tym razem"? Z człowiekiem w takiej sytuacji dzieje się coś gorszego niż ze zwierzętami? Seks nie musi istnieć w oderwaniu od zdrowego rozsądku i wolności wyboru. Gdyby tak miało być, nie potrzebowalibyśmy wychodzić z jaskini, ani nawet schodzić z drzew, że tak to zobrazuję, bo niby po co? Albo kiedy?
Więc co wyznacza naszą spontaniczność? Kultura. Czyli społeczne normy i przekonania. Czym innym będzie spontaniczność dla Polaka, czym innym dla Włocha. I to jest normalne. Ale również kultura osobista, czyli przyswojenie sobie norm społecznych. Przypisanie się do normalności.
W żadnej mierze, nie warto odrywać działań spontanicznych od zdroworozsądkowych i dobrowolnych. Natomiast warto się okiełznać i powstrzymać przed brakiem rozsądku w działaniach, ponieważ takie prowadzą do kłopotów i nikt nie przyjmie jako okoliczności łagodzącej subiektywnego podejścia do spontaniczności. Na pobłażliwość można liczyć tylko tam, gdzie ktoś ma w tym wyraźny interes, albo ma złe zamiary. Życie jest wymagające, ale im bardziej się od życia i prawdy o życiu, człowiek oddala, tym więcej wokół niego przymusów. Co za tym idzie, coraz mniej miejsca na działania spontaniczne. Najczęściej wtedy, zwyczajnie, odreagowujemy przymus i rzadko to ma coś wspólnego z rozsądkiem, a więc może sprowadzić jeszcze więcej kłopotów i jeszcze więcej przymusu.
Jeżeli zdrowy rozsądek i dobrowolność jest ograniczeniem dla spontaniczności, to ja wybieram te ograniczenia, od ograniczeń wynikających z głupoty i jej konsekwencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz