wtorek, 20 lipca 2010

Nie cała Polska jest w Europie

Polska jest podzielona na rejony bogate i biedne. Polityka w naszym kraju dąży do wspierania bogatych, by mieli czym się dzielić z biednymi. Właściwie politycy występują tu w roli Janosików, odbierając bogatym, by mieć co dać biednym. Niewiele to ma wspólnego z dobrem, ale przynajmniej jest mniejszym złem.

Polska jest podzielona, a zgoda byłaby tu wymierzeniem w policzek demokracji. To dobrze, że Polska jest podzielona. Już byliśmy zgodni i mieliśmy jedyną słuszną ideologię, wyznawaną przez wszystkich bez wyjątku oprócz tych, którzy okazywali się godni kryminału. To dobrze, że Polska wartościuje podział. Tam gdzie panuje jednomyślność, w ogóle niewiele się myśli.

Polska jest podzielona na politycznie zaangażowanych i politycznie zniechęconych. Frekwencja na wyborach, a na wybory prezydenckie chodzi najwięcej ludzi, wskazuje, że tylko połowa polaków jest zainteresowana polityką. Jako, że wynik wyborów był pół na pół, wychodzi na to, że każdego z kandydatów NIE poparło 3/4 społeczeństwa (uprawnionego do wyborów). Który z nich, jako reprezentant partii politycznej, potrafi zagospodarować taką rzeszę ewentualnego elektoratu?

Jednak Ci niezaangażowani to najbardziej wymagający elektorat. Na swoje nieszczęście równie bardzo obojętny. Sprowadza to ich do roli wykonawców woli politycznej. Takiej bezwolnej masy. No cóż, tak naprawdę, większość ludzi w każdym kraju jest obojętna wobec aktualnej polityki. To nie jest jakiś polski ewenement. Tak jest wszędzie.

W Polsce objawia to się np tak jak w szkołach. Prawo nakazuje uczyć dwóch alternatywnych przedmiotów: religii i etyki. Dla tych, którzy szanują religię lub choćby średnią ocen, chodzą na religię. Ci, którzy mają to gdzieś, nie chodzą nawet na etykę. Oczywiście generalizuję i można mnie obalić jakimiś wyjątkowymi sytuacjami, ale mi chodzi o taki właśnie ogólny pogląd. Nawet nasze państwo nie kształci nauczycieli etyki.

Niestety, jesteśmy w Unii Europejskiej, a tam takie podejście budzi iście święte oburzenie. W Unii Europejskiej nie ma alternatywy. Albo jest tak, albo jest dokładnie tak, jak głosi Unia Europejska. Obojętna część Polaków, po prostu, nie istnieje. Tam nie ma takiej opcji. Stąd wyroki Trybunału Europejskiego są na naszym gruncie... nieżyciowe. Nie istnieją. Ciężko je zrozumieć. Przecież, jeżeli jest przedmiot etyka w szkole, to jak można oskarżać, że jej nie ma. Nawet jeśli jej nie ma, bo nikt nie jest nią zainteresowany, to ona jest, bo taka jest dyrektywa Unii Europejskiej. To zdanie wcale nie jest idiotyczne, to zdanie jest obrazowe - w takiej rzeczywistości, którą nam politycy zaserwowali, żyjemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz