sobota, 11 grudnia 2010

Powtarzam i naśladuję

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony
(J 3,16-17).

Ten cytat wskazuje mi, że Chrześcijaństwo nie jest żadną lipą. Gdyby jakiś człowiek wymyślił, że Bóg złoży w ofierze Siebie Samego, za mnie, na niewiele by mu się taki pomysł zdał. Podejrzewam, że nie przetrwałby przez te przysłowiowe dwa tysiące lat, bez jednego dnia, w którym by to ogłosił. Nikt ze współczesnych, oskarżających siebie o choćby minimum zdrowego rozsądku, nie dałoby się zabić za taki pomysł, gdyby on pochodził od człowieka. W dodatku, jak to się niektórym wydaje, próbującego tym sposobem zdobyć władzę nad światem.

Powołałem się na Pismo święte, dla niektórych uznawane, również, za pomysł ludzki i będące dla nich niewiarygodne. Dla mnie jest. Archeologia jest dziedziną nauki, która nie udowadnia prawdziwości, czy wyższości, światopoglądów. Tymczasem miejsca opisane w Biblii istniały. Nie tylko istniały, ale i opisy biblijne na ich temat są w zgodzie z odkryciami archeologii. Innym argumentem, który do mnie przemówił, co do autentyczności Pisma świętego jest zawarta w nich treść. Tu również chodzi o znaleziska stron Biblii z przed tysięcy lat. Odkryte wcześniejsze "wydania" Biblii, kiedy to była przepisywana ręcznie, wskazują, że tysiące lat temu, ludzie czytali te same słowa, w tych samych miejscach. Nie znalazłem konkretnego argumentu, który pozwoliłby mi powiedzieć, że Pismo święte jest bzdurą albo chociażby w jakiejś mierze jest niewiarygodne. Nie ma innej księgi, która wywarłaby taki wpływ na ludzkość. Są inne o wielkim znaczeniu, ale Pismo święte jest wśród nich największe. Nie znalazłem argumentu obalającego Biblię, a szukałem. Może nie byłem zbyt obiektywny podczas moich poszukiwań, ale opierałem się na jednym z najlepszych źródeł do jakich miałem dostęp, czyli idei socjalizmu i głoszonego w nim ateizmu. Niestety, ateizm okazał się jedynie próbą przeniesienia zachowań religijnych na inne cele, a sam socjalizm formą panowania nad ludźmi.

Innym argumentem uwiarygadniającym Chrześcijaństwo w moich oczach, jest rozeznanie duchowe. Nie mam tu na myśli żadnego "czary mary". Chodzi mi jedynie o poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego chrześcijaństwo (ale i inne wielkie religie) są prześladowane. Ekumenistą jestem słabym, ale zwracałem uwagę na Islam, Judaizm i różne formy Chrześcijaństwa. Tamte religie też mają różne formy, jednak pomijałem to w swoich rozważaniach. Lata temu, podobnie traktowałem Chrześcijaństwo - nie rozróżniałem popa, od księdza, bo nie miało to dla mnie większego znaczenia.

Od samego początku obserwuję walkę dobra ze złem. To duże uproszczenie, ale nie prowadzi do błędu w rozważaniach. Zastanawiałem się np. dlaczego ludzie od pokoleń, od samego początku maja takie same dylematy. Nie ma znaczenia w jakiej żyli epoce i jakie gadżety ich otaczały, pytania zawsze były takie same i o to samo. Uznałem więc, że chodzi o to by każdy człowiek miał dokładnie taką samą szansę. Rodzimy się, odpowiadamy sobie na pytania egzystencjalne i umieramy. Nie ma ludzi, którzy nie udzielają sobie odpowiedzi na pytania egzystencjalne. Niektórzy udzielają sobie głupie odpowiedzi, niektórzy mądre, ale nie ma ludzi, którzy są wobec siebie obojętni. Niewiele mnie zajmowało poszukiwanie odpowiedzi na pytanie co po śmierci. Utrwaliło się we mnie przekonanie, że to zależy od mojej obecnej egzystencji. Jednak nie jest to tak do końca mi obojętne. Pewnie ma na to wpływ zbliżanie się do tego progu życia. Doszedłem do tego, że cokolwiek tam jest, wierzący na frajerów nie wyjdą. Uważam, że bardzo wiele zależy ode mnie, od mojej gotowości na zmiany, a ta będzie najbardziej wyjątkowa. Teraz mam czas, jak wszyscy przede mną, po mnie i wokół, by przekroczyć bariery jakie we mnie narosły i jakie blokują moją pełnię tej gotowości. Czyli, inaczej podchodząc do sprawy, im bardziej jestem wolny teraz, tym lepiej dla mnie potem, ale przecież nie tylko dla mnie, bo nie żyje na bezludnej wyspie.

Jestem człowiekiem, a żaden człowiek nie zaistniał na tym świecie ot tak, by zaistnieć. Żaden człowiek nie zaistniał po to by skorzystać z kilku danych mu instynktów i zmysłów, poczuć jakąś emocję, mieć odczucie, kilka siniaków, odcisków i blizn. Wtedy nie bylibyśmy tak zróżnicowani. Wystarczyłoby, że bylibyśmy kalkami, jeden drugiego i jeden za drugim szli wyznaczonym torem do jakiegoś, dawno określonego końca. Dlatego właśnie posiadamy wybór. Coś więcej niż otaczająca nas natura. Gdybyśmy nie posiadali poczucia wolności, nie byłoby krzywdy. Moglibyśmy zabijać się nawzajem, a żaden altruizm nawet by nie powstał w naszych rozumach, bo nie istniało by sumienie. Tego nie potrafi wyjaśnić żadna teoria powstała tylko po to, by obalić to co wnosi tutaj religia. Każda z większych religii wyjaśnia ten szczegół naszej egzystencji. Ateizm nie, choć nie wątpię, że nadal powstają jakieś teorie. Kwestia jedynie w celowości, sensie i istocie ich powstawania. Pewnie, że warto sobie podyskutować, wymienić myślą i kształcić w ten sposób swoje postrzeganie siebie, życia i świata. Jednak, jeśli coś powstaje, tylko po to, by podważyć prawdę, jest z gruntu fałszem i prowadzi do fałszu. Ludzie, którzy ulegają fałszowi albo są tego akurat nieświadomi, albo mają w tym jakiś swój ukryty interes. Prawda wcale nie jest wygodna w życiu, ale to fałsz wprowadza w życie ludzkie prawdziwe poniżenie i w końcu zatratę. Dlatego religie stoją na straży prawdy. Religia daje wolność. To bardzo ważne.

W dziejach człowieka nie zawsze istniała śmierć, choć już pierwsi ludzie umarli. Śmierć weszła na świat wraz z zafałszowaniem pewnej prawdy. Adam i Ewa wiedzieli kim jest Bóg, a jednak ulegli sugestii i zwątpili. Ta wątpliwość zaprowadziła ich do zguby. Do dziś wszyscy wątpimy w istotę Boga. Nosimy w sobie ten grzech pierworodny, którego konsekwencją była śmierć. Bóg kiedy tworzył człowieka, tworzył go nieśmiertelnym. To zbuntowany wobec Niego anioł, zasiał pierwotną wątpliwość. Wprowadził fałsz i zagubienie, pozostawiając ludzi samych sobie, od czasu do czasu pogłębiając jeszcze drogę zatracenia, by śmiać się Bogu w twarz. Bóg jednak stworzył człowieka z miłości, pożąda nas ludzi i zstępując pośród nas, pokazał, że śmierci, tak naprawdę, nie ma. Tak więc miłość i wolność od fałszu jest zwycięstwem. Bo tu nie chodzi o samą jedynie śmiertelność i nieśmiertelność. To zaledwie element całości. Całością jest właśnie miłość i wolność z niej płynąca. Nieśmiertelność jest tylko tego objawem. Tak jak rozeznanie duchowe.

Ojciec kłamstwa robi więc co tylko może, by wątpliwości i płynące z niej zależności, a wszystko to oparte na strachu, nadal rządziły i kierowały ludzkimi wyborami. Zwłaszcza, że w tej walce duchowej jest określony finał i porządek jaki po nim nastąpi. Chociaż Apokalipsa św. Jana jest pisana niezrozumiałym językiem, ogólnie można się zorientować o co chodzi, a o szczegóły dopytać badaczy Pisma, teologów, a nawet google.

Dlatego też uważam, że duchowość w żadnej mierze nie jest obojętna, czy tym bardziej neutralna. Jest miłość, a po drugiej stronie fałsz. Dobro i zło. Tylko Bóg może tak pożądać ludzi, w miłości swojej, by samego siebie złożyć w ofierze za nas ludzi. Wiara, czy niewiara, nie ma wpływu na to dzieło. Ma wpływ jedynie na stan własnego ducha, wierzącego lub niewierzącego, na jego gotowość w chwili próby, którą jest niewątpliwie śmierć, a w przyszłości będzie powrót Chrystusa, na który oczekują wierni.

Nie jestem pierwszy, ani ostatni, który się nad tymi sprawami pochyla. Jak każdy, robię to w dobrze rozumianym, własnym interesie, ale podkreślę to jeszcze raz, przecież nie tylko swoim, bo nie mieszkam na bezludnej wyspie. Dlatego powtarzam i naśladuję, bo niczego nowego nie wymyślam, a jedynie adoptuję do własnej egzystencji i na swoje potrzeby. Każdy z nas robi to na swój sposób. Nie każdy z nas ma ten sam światopogląd. Ale niewątpliwym dla mnie jest to, że każdy koniec, jest zaledwie początkiem czegoś nowego, często mi zupełnie nieznanego. Jednak w oparciu o mądrość tych, którzy przechodzili to już przede mną, wiem jak samemu się poruszać i nie zbłądzić.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz