Czasami czytam polityczne i około polityczne oraz politycznie brzmiące i przebrzmiewające komentarze dziennikarzy. Ostatnio bardzo znacząco okazuje się, że miałem dobrego czuja odrzucając jednych, a innych darząc coraz większą sympatią, chęcią i wolą czytania.
Czasem nawet to skomentuję. Może to się przyczynić do postrzegania mnie jako zwolennika jakiejś formy uprawiania polityki lub nawet partii politycznej. Moje prawdziwe poglądy polityczne są jednak zbyt odległe od naszych politycznych reprezentantów bym się do tego poczuwał. Jednak jestem wyznawcą dwóch postaw życiowych: po pierwsze, primo, "Co mnie obchodzi co Ty o mnie myślisz?", po drugie, primo, "Żyj i daj żyć innym". Uważam też, że moje zdanie, nawet jeśli stwarza jakieś pozory, jest moim zdaniem bądź opinią, a nie oceną działań innych lub, co gorsza, kogoś poniżaniem. Takie podejście do moich słów może wynikać jedynie z samooceny czującego się moimi słowami dotkniętym. Na to niestety wpływu nie mam, kto i jak odczytuje sobie moje słowa i do jakich swoich celów je używa.
Dziś przeczytałem tekst:
"Czuję, że PO i występujące w jej interesie media establishmentu sięgnęły po metodę, która dała Tuskowi zwycięstwo w debacie przedwyborczej dwa lata temu. Wtedy sekretem zwycięstwa było pousadzanie poza kadrem i zasięgiem mikrofonów facetów, którzy chamskimi obelgami, porykiwaniem i tupaniem skutecznie wyprowadzili Kaczyńskiego z równowagi. Ponieważ wiadomo, że Jarosław Kaczyński nie potrafi sobie poradzić z chamstwem i zwykle nie wytrzymywał, kiedy atakowano brata albo matkę..."
Rafał Ziemkiewicz Co mi mówią, co sam widzę, co czuję (1)
Pamiętam jak dalece niepoprawnym zostało odczytane wystąpienie Kaczyńskiego u Lisa, ponieważ zgodził się na to tylko pod warunkiem, że przywiezie własną publiczność. Dlaczego akurat Lisa dotknął ten wątpliwy zaszczyt nie będę komentował w świetle słów R. Ziemkiewicza, który jest dużo lepiej obeznany z telewizją ode mnie. Już zwyczajnie nie muszę tego robić, skoro zrobił to jasno i czytelnie autorytet w dziedzinie.
Sprawiedliwość, jak powiadają, nie rychliwa, ale zawsze wyjdzie na wierzch. Nasi politycy mogą tylko wyciągać wnioski z tego jak pewne narzędzia działają w rzeczywistości. My, elektorat, nie musimy się dzięki niej czuć nieprzypasowanymi do rzeczywistości odrzutkami. To My pozostaliśmy normalni, a politycy, którzy zwrócą się do nas muszą być odważni, bo wiedzą już czym się kończy próba manipulowania Nami. Piszę to jeszcze przed wyborami. Nie tylko tymi prezydenckimi.
Nie trzeba być prorokiem by stwierdzić, że wkrótce powstanie nowa siła na potrzeby starej nomenklatury, dla której nie ma znaczenie władza, czy opozycja, byle być. Niestety, nie tylko sprawiedliwość stoi po stronie Polaków. Czas też już robi swoje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz