środa, 24 marca 2010

Aborcja - kij w mrowisko

Temat aborcji wciąż budzi różne reakcje. Niektórzy ulegają naciskom tego wielkiego i niemoralnego biznesu jakim jest dziś zabijanie bezbronnych dzieci. Jeżeli ktoś uważa, że są jakiekolwiek przesłanki do tego by wspierać ten biznes musi nie wiedzieć o co chodzi, nie potrafi tego zrozumieć lub jest mu to na rękę. Naukowcy doskonale wiedzą, że już przy pierwszych dwóch komórkach wiadomo, że to będzie taki, a nie inny człowiek. Ta wiedza nie należy do wiedzy tajemnej i ukrytej. Wystarczy tylko trochę poszukać. Zagłuszana jest przez ludzi związanych z tym biznesem. Promuje się antykoncepcję, ponieważ ona właśnie gwarantuje klientelę tego biznesu. Kobiety nie zdają sobie sprawy co używane jest do produkcji ich rewelacyjnie działających kremów i kosmetyków. A najbardziej zainteresowani tematem nie mają głosu.
Giną w imię... właśnie czego?

Poruszam teraz ten temat ponieważ miałem niedawno kontakt z Panią dr. med. Józefą Krystyną Szłykowicz, która w swojej książce "Ratujcie życie poczętych dzieci, ratujcie polskie dzieci" daje kilka świetnych tekstów, które uruchomiły moją fabrykę prądu w mózgu.

Księga Powtórzonego Prawa, rozdział 30, werset 15:
Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście.

Spotkałam kobietę, która "skomlała" z bólu. Gdy dowiedziała się, że poczęła dziecko, robiła wszystko, by się go pozbyć. Wielu jej przyjaciół oferowało pomoc w wychowaniu tego dziecka. Ona jednak "uparła się" i zabiła je. Wkrótce potem miała sen. Śnił się jej biskup, który tłumnie wprowadzał ludzi do nieba. W czasie tego snu dane jej było zrozumieć, że tym biskupem miał być jej syn, któremu nie pozwoliła żyć. Odtąd świadomość, że zniszczyła tyle dobra, nie daje jej spokoju.

(...)Ostatnio najczęstszym argumentem są tzw. względy społeczne - "nie utrzymam więcej dzieci", "mam zbyt ciasne mieszkanie", "muszę pracować zawodowo i nie mogę zajmować się tylko domem" itp. Gdyby rodzice św. Katarzyny ze Sieny tak myśleli, z pewnością nie pozwoliliby jej żyć, bo była ona przedostatnim 24. dzieckiem w rodzinie. Nie mielibyśmy wówczas wielkiej świętej - mistyczki, stygmatyczki, doktora Kościoła. Jej rodzice nawet zaadoptowali jeszcze 26 dziecko.

(...)A gdyby postawiono kwestię: ojciec jest syfilitykiem, matka gruźliczką i mieli już czworo dzieci, z których jedno jest ślepe, drugie umarło po urodzeniu, trzecie jest głuchonieme, a czwarte gruźlicze. Pojawia się nowa ciąża. Czy radzilibyście ją przerwać? Jeśli tak - zabilibyście Beethovena.


Pani Szłykowicz wskazuje na coś bardzo ciekawego:

Zauważono, że szatan podejmuje największe ataki na dzieci szczególnie utalentowane, które w przyszłości maja zdziałać wiele dobrego i wielkie wartości wnieść w ludzkie życie. Mówią o tym niejednokrotnie rodzice dzieci uratowanych "w ostatniej chwili". Widocznie przewyższający nas inteligencją zły duch przewiduje w danym dziecku uzdolnienia i ten "ojciec kłamstwa i zabójca od początku" (por: J 8,44) robi wszystko, aby je zniszczyć. Podsuwa rodzicom argumenty niepokojące i straszące.

Intryguje mnie temat aborcji z jeszcze jednego powodu. Ludzie, którzy zgodnie z wyznawana przez siebie doktryną używają dosłownych określeń. Są za to uważani jako nietolerancyjni. Ludzie, którzy zrobili wystawę plakatów przedstawiających zdjęcia z aborcji i jeżdżą z nią po całym kraju uznawani są za szkodzących dzieciom. Mnie to pobudza do myślenia...

Aborcja, wbrew temu co się głosi koniecznie z nieambon, nie ma nic wspólnego z wolnością wyboru, samodecydowaniem czy już tym bardziej, nowoczesnością. To najbardziej prymitywny i starożytny sposób na ponoszenie konsekwencji seksu.

Mówi się np, o społecznych warunkach zabijania dziecka - żeby nam wszystkim się lepiej żyło. Już nie będę tu poruszał tematu jak znosi to matka. Jakim w rzeczywistości jest to dla niej obciążeniem psychicznym i moralnym. Często również fizycznym.

Napiszę tylko dlaczego ten temat mnie porusza. Nikogo nie mam zamiaru oceniać. Zachowania i poglądy innych ludzi, to nie moja sprawa.

Jednym z warunków usprawiedliwiającym zabijanie dziecka w fabrykach śmierci jest jego przewidywalna niepełnosprawność. Już na początku ciąży można przewidzieć ciężkie i nieodwracalne uszkodzenia w budowie nienarodzonego jeszcze człowieka. Pewnie taniej i łatwiej jest takiemu człowiekowi odebrać życie i szanse jakie ono ze sobą niesie, niż przerabiać wszystkie chodniki na mieście i przebudować wszystkie wejścia do budynków użyteczności publicznej. Pewnie trudniej przystosować komunikację miejską dla takich ludzi. Przecież ich jest coraz więcej i coraz więcej w związku z tym zrozumienia dla nich, tolerancji, a co za tym idzie ich wszędobylstwa i potrzeb realizacji życiowej. Kto to widział, żeby ludzie bez nóg grali w siatę, czy jeździli na nartach. Jak już żyją, to niech godnie znoszą swoją chorobę i siedzą w domu. Mogą sobie włączyć telewizję albo internet, jak im ktoś z rodziny podłączy.

I pewnie, że tak! Po cholerę nam niedołężni w społeczeństwie! Tylko zawadzają i kosztują! Następni w kolejce będą niedołężni, schorowani starcy. Myślisz, że skoro żyjesz to problem aborcji Ciebie nie dotyczy? Kto stanie w Twojej obronie jak zachorujesz na starość? Feministki, ekolodzy i inni socjaliści czy ci nietolerancyjni i zacofani katolicy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz