sobota, 30 lipca 2011

Nie dowcip sytuacyjny

Opiszę dziś tutaj jak widzę ten nasz raport i w ogóle jak widzę ten nasz rząd.

Mógłbym napisać zwięźle - żenada. Ale nie na tym polega robienie wpisów na blogach.

Wyobraziłem sobie sytuację. Jakiś gość jedzie autostradą. Chce dotrzeć do dość zabitego dechami zadupia. Musi więc bardzo uważać przy zjeździe, żeby się nie pomylić. Ma GPS, który wprawdzie nie odczytuje nazwy zadupia, do której jedzie, ale droga na nim jest. Poza tym, jest szanującym się biznesmenem i jak na szanującego biznemena przystało, ma telefon komórkowy, tysiąc pińcet minut w abonamencie, reszta za darmo i zestaw głośno mówiący w gratisie. Łączy się z kimś kto dobrze wie jak trafić z autostrady do właściwego zadupia. Gadają. Pogoda robi się kiepska, mży, mgławi, ślisko się robi. Drogowskazy widać na ostatnią, niemal, chwilę. Ktoś kto wie jak trafić do właściwego zadupia dokładnie opisuje zjazd, na którym trzeba zjechać z autostrady, wymienia wszystkie cechy charakterystyczne terenu, bo naprawdę dobrze wie jak tam trafić. Kierowca rozpoznaje miejsce, GPS potwierdza właściwy zjazd, mgła zasłania widoczność, jest dobrze, daje rade. I nagle, nie wiadomo skąd i dlaczego, wiadukt zjazdu urywa się. Po prostu przepaść. Kierowca, mimo, że zwolnił i jedzie na takich światłach, że wszystko przebija, zbyt późno zauważa zagrożenie, spada i się zabija.

Wiadomo o co chodzi. Niewielkie doświadczenie w jeżdżeniu autostradami. Nieznajomość terenu. Niedawno zmienił auto na inne, ale i to nie było najnowsze i dlatego nie znał wszystkich tajników prowadzenia tego pojazdu. No i kto to widział tak rano jechać samochodem. Najpierw to trzeba się wyspać. No i po cholerę wogle sie pkał do tego zadupia, po co mu to było.

Teraz napiszę coś co wcale nie jest śmieszne o naszym rządzie. Mam tu na podwórku - że tak to nazwę, pijaka. Bez przerwy na gazie i dumny, że jeszcze alkoholikiem nie jest, tak, jak dajmy na to ja.

Niedawno mówił mi, w chwili szczerości, że nie musiałby pić, gdyby miał pieniądze. Gdyby był bogatszy nie miałby takich problemów, wszystko byłoby ok. On sam może i byłby mógł pójść do pracy i zarobić, ale wskazał na jakichś onych, którzy mu rzucają kłody pod nogi i nie dają rozwinąć skrzydeł. Niedawno nawet znalazł zatrudnienie, tylko coś się źle czuł i musiał pójść do lekarza. No, a jako chorowity, to on nie jest potrzebny w pracy, jak sam przyznał. Ma świetne plany, wszystko poukładane, tylko niestety, nie może tego zrealizować i przestać pić, bo owi oni ciągle na niego czyhają. Kumpli ma dobrych, rozumieją w potrzebie. Nawet jak nie ma piwo, to poczęstują. A jak ma to stawia. U niego nie ma miejsca na niewdzięczność. Czasem przez tą wdzięczność nie może pójść znaleźć pracy, ale z drugiej strony - przecież praca nie zając. I tak mógłbym długo. Łatwo jest sobie wyobrazić jaki ma wpływ na rodzinę i sąsiadów. A nasz rząd ma wpływ na nas, a przecież rząd alkoholikiem nie jest, tak, jak dajmy na to ja.

Kłopot tylko w tym, że alkoholikiem będąc jestem trzeźwy i zrobię wszystko, by takim pozostać. Tym samym doskonale zdaję sobie sprawę co, tak naprawdę, mówi do mnie podwórkowy pijanica. Niestety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz