piątek, 15 lipca 2011

Zrobiony w lolo

Od czasu do czasu mam coś w rodzaju refleksji głębszej niż jakie możliwości powinna posiadać nowa komórka. Nie zastanawiam się nad tym zbyt mocno, bo wymiana dopiero w lutym. Ale nie mam wyłącznika do mózgu i ten stale coś tam rozburcza.

Jakoś tak ujrzałem dłuższy fragment filmu, w którym pokazywali eksperyment na temat ludzkich reakcji. Eksperyment polegał na tym, że chętni dostawali jakąś ankietę do wypełnienia, a potem odpowiadali na pytanie prowadzącego eksperyment, czy człowieka, który wyjaśniał im na czym polega ankieta zatrudniliby w swojej firmie na stanowisku kierowniczym. Prowadzący eksperyment podczas pierwszego kontaktu wypełniał kontrakt, robiąc to w windzie i podawał chętnemu kubek z napojem. Ci co dostali kubek z ciepłą kawą, zatrudniliby tamtego bez wahania. Ci, którzy dostawali kubek z zimną colą i lodem, zdecydowanie odmawiali. Eksperyment miał udowodnić, że ludzi można przed podjęciem decyzji "ugruntować", czyli wpłynąć na ich decyzję.

Zastanawiam się więc, na ile jestem robiony w lolo. Powszechnie wiadomo, że jesteśmy "gruntowani" w supermarketach. Każdy wie, że na stoiskach z mięsem rolują nas, że w mordę dać. Każdy wie, że reklama fałszuje rzeczywistość i jest wyjątkowo sprytnie konstruowana, by działać na podświadomość. Każdy zdaje sobie sprawę, że telewizja kłamie. Większość z nas jednak myśli, że jest ponad to. Ludzie myślą, że reklama na nich nie działa. Ale nie wiedzą, że reklama jest skierowana do dzieci w wieku 7-14 lat. Ma działać na ich podświadomość, bo to one decydują co się kupuje. Dziwne prawda? A na czym polega kłamstwo telewizji? Pomijając to, że każdy reporter kieruje się subiektywnym odbiorem wydarzenia, który do większości by nie przemówił, gdyby to był jedynie obraz, bez dźwięku i komentarza. Pomijając nawet to, że często w telewizji wykonuje się zlecenie, czyli program ma udowodnić konkretną tezę. Zwłaszcza wtedy, kiedy wygląda na obiektywną dyskusję z różnorodnymi zdaniami. Telewizja kłamie, ponieważ stawia siebie jako autorytet w sprawie, a nie jako jedno z narzędzi poznawczych.

Innym momentem, przyznam, że subiektywnym, kiedy zastanawiam się nad tym jak mną sterują, to chodzenie po mieście. Ludzie wydeptują swoje ścieżki, a instytucja odpowiadająca za dany teren, grodzi, buduje fosy i stawia zasieki. Chodniki chodnikami, ale to one mają służyć ludziom, a nie odwrotnie.

Spokojnie, nie są to jedyne myśli w mojej głowie. Mam znacznie lepsze, a większość pociesznych i radosnych. Do myślenia inspiruje mnie życie jakie prowadzę, a nie odwrotnie. Bo gdyby moje myśli miały inspirować moje życie, to skończył bym bardzo kiepsko. I wcale nie dlatego, że mam jakieś dołujące myśli, czy martwe. Działoby się tak dlatego, że nie potrafiłbym wtedy dopiąć się do otaczającej mnie rzeczywistości i cały mój wysiłek musiałby być nakierowany na naginanie rzeczywistości pode mnie. Moje życie polegałoby na jednym wielkim kłamstwie i musiałbym się izolować od prawdy. Rzeczywistość w jakiej się obracam, czyli cała prawda o mnie, byłaby wtedy dla mnie przerażająca. Wtedy nie tylko sam siebie musiałbym okłamywać, ale kochałbym tych, którzy robią mnie w lolo, wykorzystują do swoich interesów, częściej niecnych, niż zacnych i stałbym się ich niewolnikiem.

Wiem o czym piszę, bo kiedyś tak żyłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz