Często można usłyszeć: "Słuchaj głosu serca". Właściwie co to może oznaczać?
Dla mnie.
Chodząc po tym świecie już lat parę, zauważyłem, swego rodzaju rytm. Chodzę w jakimś rytmie. Mówię w jakimś rytmie. W zasadzie cały jestem jakimś rytmem. Wokół mnie również pełno jest innych źródeł rytmu. Niektóre mi bardziej pasują inne nie. W jednych się odnajduję w innych nie. Pewnie polega to na bardziej lub mniej wspólnym rytmie. I tu pewnie należałoby, a przynajmniej chciałbym, szukać odpowiedzi na pytanie czym jest ów głos serca. Jeżeli znam rytm własnego serca, to wiem co z nim współgra, a co wybija go z rytmu.
Jak rozpoznaję rytm mojego serca? Np. powstrzymuję oddech. Po chwili cały poruszam się w rytmie mojego własnego pulsu życia. Co jeszcze wokół mnie porusza się w rytm mojego życia? Co ze mną współgra? Przecież nie będą wszystkich wokół przyduszał, żeby się zorientować. Poza tym nie wszystko ma tak wyczuwalny puls. Wartości, które ze mną współgrają nie mają wyczuwalnego pulsu. Z drugiej strony to jednak dopiero jak je przydusiłem do tego stopnia, że omal nie uśmierciłem, zacząłem je zauważać. Istotą ich rozpoznania nie było duszenie, a przebłysk zdrowego rozsądku.
Czyli dla mnie istotą rozpoznania tego co ze mną dobrze współgra jest zdrowy rozsądek. Czy to jest to samo co głos serca? Czasami można uznać, że kierując się zdrowym rozsądkiem nie zdobędziemy się na to, co potrafilibyśmy zrobić idąc za głosem serca. Głos serca to częstokroć odruch bezwarunkowy. Ale może to wcale nie głos serca tylko litość, która każe nam traktować kogoś jako nie dającego sobie rady bez naszej, szlachetnej, pomocy. Nasza rola sprowadza się do tego, że dostrzegamy gorszych, słabszych, czy jakichkolwiek, byleby zależnych. Czy to na pewno głos serca? To jest prawdziwy rytm życia? Nie sądzę.
Dlatego całkiem blisko, jeśli nie jednakowo, zdrowemu rozsądkowi do głosu serca. Pomoc polega na zdroworozsądkowym zachowaniu. Skrótem można to opisać uczeniem zrobienia sobie wędki, a nie dawaniem ryby. Pomoc polega na swego rodzaju "zarażaniem" zdrowym rozsądkiem, a nie zastępowaniem w podstawowych czynnościach, koniecznych do przetrwania.
Jeżeli więc rozpoznałem rytm własnych kroków na chodniku, to jaka jest jeszcze rola zdrowego rozsądku? Patrzę przed siebie. Patrzę na to co widzę i wybieram. Znając rytm moich kroków, nie muszę już zważać bezpośrednio na to co pod moimi stopami. Mogę koncentrować się na tym co przede mną. Dokonując takich wyborów, by nie musieć powracać wzrokiem pod stopy. Tak rozumiem kierowanie się zdrowym rozsądkiem. Tak też, chciałbym widzieć kierowanie się głosem własnego serca. Chciałbym, żeby świat, w którym żyję, pulsował moim rytmem. Oczywiście nikomu niczego nie narzucając. Jeżeli komuś coś nie gra, nie musi niczego ze mną komponować. Tak samo ja na siłę nikomu nie podpowiadam i do nikogo nie lgnę na siłę.
Własny puls jest bardzo pierwotnym rytmem. Sięgającym początków istnienia. Tak więc przeszłość ma zasadnicze znaczenie i to co się w niej wydarzyło. Z przeszłości wynika prawda. Prawda o własnym rytmie. Czy to znaczy, że każdy ma swoją prawdę? Nie! Własną to można mieć rację, jeżeli pozostajemy przy tego rodzaju wartościach. Tyle, że racja może mylić rytm. Prawda rytmu nie myli, choć często można odnieść takie wrażenie, ponieważ uzmysławia fałsz, daje go poznać. Prawda rytmu nie myli tylko go wyrównuje. Warunkiem jest jednak chęć wyrównania rytmu. Tyle, że lepszy rytm, to większa odpowiedzialność. Większa odpowiedzialność to dalsza perspektywa podczas dokonywania wyborów przy stawianiu stóp. Jeżeli dziś, tu i teraz, mogę układać moją jutrzejszą drogę, znaczy, że poniosłem odpowiedzialność za swoje wczoraj. Dopóki moje wczoraj będzie moim koszmarem, ale przecież nie tylko moim, bo nie żyję na bezludnej wyspie, jutro nie znajdę wyzwolenia, a dziś będzie jednym wielkim rachunkiem. Krocząc swoją drogą, będę zmuszony patrzeć pod nogi i uważać gdzie je stawiam. Inaczej rozumiem wolność.
Prawda również rytm podgłaśnia. Działa jak swego rodzaju potencjometr. Dobry rytm dobrze słychać. Do takiego rytmu dobrze się przyłączać. Przyjemnie się z dobrym rytmem współtworzy jeszcze lepszy rytm. I robi się jeszcze głośniej. Zawsze można skorzystać z technicznych nowinek lub sposobów zwracania na siebie uwagi, by zaistnieć. Jednak fałsz zawsze zostanie rozpoznany i oceniony. Taka ocena fałszu dokłada obciążenia, a to obciążenie powoduje przygłuchnięcie rytmu. Fałsz w konsekwencji i konsekwentnie wyautowuje. Prawda utrwala. Kto żyje prawdziwie swoim własnym rytmem, jest na swoim miejscu i robi co do niego należy. Kto żyje prawdziwie nie potrzebuje dowodu na to, że jego życie jest prawdziwe. Nie to go zajmuje. Wszystko wokół niego pulsuje właściwie, niczym w świetnie zgranej orkiestrze. Kto żyje prawdziwie rozkoszuje płynącym rytmem. Jego muzyką jest głos jego własnego serca.
I niczego już więcej nie trzeba...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz