środa, 12 października 2011

Kult czarodziejskiej różdżki

Większość z nas, zaryzykuję nawet określenie wszyscy, wyznajemy kult czarodziejskiej różdżki. Niewielu z nas się dorabia, nawet dorabianie się jest źle widziane. Dzisiaj się posiada lub nie i nie ma stanu pośredniego.

Generalnie wszyscy posiadamy najnowocześniejszy sprzęt, a kupno nie w porę, mogące skutkować, że za chwilę pojawi się coś nowocześniejszego jest traktowane jako porażka, a nie stan pośredni. Owszem zdarza się, że ktoś używa jakiegoś starszego sprzętu, ale ten sprzęt jest tak podrasowany, by osiągał to, co osiąga najnowszy. Posiadacze takich sprzętów są traktowani jak ekscentrycy, autsajderzy jacyś. Takim się wybacza.

Tak jak u mężczyzn będzie to jakiś gadżet elektroniczny, u kobiet rodzaj silikonu lub przynajmniej kosmetyk, krem jakiś z wykorzystaniem technologii o nazwach jak najbardziej kosmicznych. W końcu jesteśmy dziećmi "Gwiezdnych wojen". Chociaż gdyby kobiety wiedziały czym w rzeczywistości są owe technologie, raczej by rezygnowały ze stosowania tych cudownych kremów. Ale ja tu nie o tym.

Otóż, nie wyobrażamy sobie, że nie potrafilibyśmy kupić sobie czegoś nowego, skoro już stwierdzamy, że nie da się bez tego dalej funkcjonować. Siódmy laptop, bo na jego obudowie nie pozostają ślady po palcach. Trzeci samochód, bo bagażnik nadaje się rewelacyjnie na zakupy. Już nie wspominając o telewizorach w każdym pomieszczeniu domu, nie zapominając, że w garażu, choć nie używanych, stoi ich kilka.

Jak to się robi? Daje się wiarę, że kredyt to osobisty zasób, a zdolność kredytowa to rodzaj bytu. Bierze się forsę z banku, ewentualnie kupuje na raty i głęboko wierzy, że właśnie stało się szczęśliwym posiadaczem nowego sprzętu lub czegoś tam. Proszę pomyśleć jakie zasoby wiary mają tutaj miejsce.

Sytuacja bajkowa, przyszła dobra wróżka, machnęła czarodziejską różdżką i wszystko jest. Bez czarodziejskich wróżek ani rusz. Bardziej może czarodziejskich różdżek, bo wróżki są stare, grube i staromodnie ubrane. To nie są Aniołki Kaczyńskiego. Nie ma tu miejsca na zdrowy rozsądek i racjonalną ekonomię. No i najważniejsze! Może i jest się głupim, ale wszystko można mieć. Nie to co ci dorobkiewicze na cudzej krzywdzie.

.

4 komentarze:

  1. Ciekawy tekst, lecz szczerze mówiąc bardzo generalizujący i przerysowany. Strasznie dzieli Pan społeczeństwo na dwie części...nie bardzo mogę tu odnaleźć prawdę i odbicie rzeczywistości (przynajmniej tej rzeczywistości, która mnie bezpośrednio otacza)...nie ma co oszukiwać się, że nie żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym - bo żyjemy, jednak nie zgadam się ze stwierdzeniem, że chęć posiadania i wygodnego życia mija się lub wręcz wyklucza z byciem wartościowym człowiekiem, który mniej niż kultu różdżki pragnie szczęśliwego życia w miłości i zdrowiu.

    Pozdrawiam Pana i życzę powodzenia oraz większego otwarcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że generalizowałem, wszyscy, nie znaczy każdy. Oczywiście, że przerysowałem stan rzeczy. Nigdy nie jest tak oczywiście jakbyśmy sobie tego życzyli. Właściwie na tym polega życie, że wciąż nas zaskakuje.

    Ja sam byłbym kłamcą, gdybym twierdził, że jestem niezamożny i nie lubię wygodnictwa. Wiem jednak, że na tym nie można budować przyszłości, bo będzie ona polegała na siedzeniu w fotelu i oczekiwaniu cudu. Tymczasem cudem jest możliwość dania sobie rady w tym czasem dziwnym świecie. Oczywiście, świat nie jest nikomu wrogiem i przeciwnikiem, to my ludzie budujemy sobie górki, pod które potem z mozołem musimy się wspinać. To, że tak nastawieni do siebie potrafimy utrzymać się przy życiu, naprawdę, zakrawa na cud.

    Tu chciałem pokazać kogoś, kto ani nie siedzi w fotelu, ani tak naprawdę się z niego nie rusza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ciekawością czytam te sprzeczności - "zaryzykuję nawet określenie wszyscy"
    i
    "wszyscy, nie znaczy każdy"
    oraz
    " cudem jest możliwość dania sobie rady w tym czasem dziwnym świecie" - czyli uważasz za cud "danie sobie rady" - czytaj biorę kredyt, żeby moje dzieci miały playstation, a jednocześnie krytykujesz taki sposób na życie. Jednym słowem jesteś dla mnie niewiarygodny...
    bo "sam byłbym kłamcą, gdybym twierdził, że jestem niezamożny i nie lubię wygodnictwa".

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę się zasłaniał pozorami. Wyjaśnię o co chodzi z kredytem. Chodzi o to, że ktoś bierze kredyt nie zastanawiając się nad konsekwencjami, a tych, którzy najpierw patrzą na konsekwencje, a dopiero potem na kredyt, nazywają śmiesznymi.

    Zamożny jestem o tyle, że nie żyję na kredyt, a jednocześnie stać mnie na siebie. Być może to jest właśnie konsekwencja mojej zamożności, ponieważ nie muszę ujmować sobie z budżetu domowego. Nie ma nic złego w braniu kredytów, a nawet wygłupach życiowych, o ile generalnie kierujemy się zdrowym rozsądkiem.

    Proszę mojego tekstu nie brać zbyt dosłownie, ale jako rodzaj przerysowania, dla przekazania dość prostej myśli, by kierować się w życiu zdrowym rozsądkiem - własnym ;-)

    OdpowiedzUsuń