Czy kiedy podnoszony jest temat polskiego Kościoła chodzi jedynie o rozgłos wokół osoby nawiązującej do sytuacji w polskim Kościele?
Właśnie przeczytałem artykuł o. Marka Blazy SJ pt.: "Chodzi mi tylko o rozgłos" recenzujący książkę wywiad rzekę "Chodzi mi tylko o prawdę", w której dialog o polskim Kościele prowadzą ks. Isakowicz-Zalewski z red. Tomaszem Terlikowskim.
Wspomina on w nim o nieścisłościach w wiedzy lub przekazie na tematy mi zupełnie obce, związane z różnicami między wyznaniem rzymskich katolików i katolików ormiańskich. Dowiedziałem się ciekawostki, że kardynał Kazimierz Nycz jest ordynariuszem Kościoła Ormiańskiego.
Zainteresowałem się jednak drugą kwestią podniesioną przez o.Marka. Mianowicie, chodzi o celibat. Wiele lat temat był dla mnie obojętny. Nie interesowałem ani jego zasadnością, ani brakiem zasadności. Coś tam mi się o uszy obijało, że gdyby nie celibat, księża mieliby żony, nie latali na boki, nie utrzymywali kochanek i dzieci z nieprawego łoża. Kiedy zacząłem się interesować trochę poważniej swoimi potrzebami duchowymi, a więc i religią, zauważyłem argumenty, które mówiły, że protestanccy pastorzy, mający żony, popadają dokładnie w te same kłopoty, co bezżenni kapłani katoliccy rzymscy. Kiedy tylko trochę zagłębiłem się w temat zauważyłem, że celibat nie ma wpływu (ani niewpływu) na zachowanie związane z seksem. Być może upraszczam, ale na moje potrzeby wiem już wystarczająco. Być może jestem ignorantem, ale nie jestem również zainteresowany, ani tym bardziej kompetentny, w rozwiązywaniu problemów z celibatem.
Jakoś nie kojarzę, żeby któryś ze znajomych księży, albo księży, którzy wypowiadali się na ten temat w telewizji lub czytanym przeze mnie tekście, wspomniał, że ma z tym problem. Być może wynika to z mojego małego zainteresowania i nie inicjowania tego tematu. Mnie kręcą akurat inne tematy. Ale zdziwiłem się, że ks. Isakowicz-Zalewski uznaje wprowadzenie dobrowolności celibatu.
Wiem z domu, w którym się wychowałem, wielu domów, które obserwowałem, jak traktuje się obowiązki domowe, rodzinne, a jak te pochodzące z zewnątrz, z pracy wykonywanej np., i jak się traktuje pomaganie innym, zapominając o najbliższych. Obserwując księży i widząc jak są zajęci, myślę sobie, w geniuszu swoim, że działoby się jeszcze gorzej jak w amerykańskich filmach o policjantach, których opuszczają żony i z jakiego powodu. No i przyznam o. Markowi całkowitą rację co do kwestii wpływu celibatu na homoseksualizm i pedofilię. Pech chce, że akurat pedofilią wśród kapłanów się zainteresowałem, bo powszechnie jest to jeden z najważniejszych argumentów usprawiedliwiających letniość lub zimność wśród katolików, którzy olewają swoje potrzeby religijne. No to te dwie sprawy są z zupełnie odmiennych bajek. Wręcz wśród kapłanów katolickich pedofilia, choć zawsze naganna, jest nikła, jeśli chodzi o porównanie do ilości aktów pedofilii pomiędzy zacnymi mężami i ojcami swoich rodzin.
Trzeci poruszony temat to polsko-ukraińskie stosunki. To chyba dobre słowo, bo rżnięcie tu odchodziło niezłe. I na moich przodkach również, ale czy byli święci, skoro aż tak źle zostali potraktowani, mam wątpliwości. Jeżeli, w warunkach wojny, chce się kogoś zabić, to chyba się to robi. Nie trzeba od razu nad nikim pastwić się w nieludzki sposób. Myślę więc, że coś z tą nieświętością po stronie mojej rodziny i innych Polaków, może być na rzeczy. Ale pamiętam też, że duchowym zapleczem II wojny światowej były okultyzm, magia i wojujący ateizm.
Trochę tu sobie dodaję dygresji własnych, ale chciałbym przede wszystkim wyrazić swoje zadowolenie, że dyskusja o sytuacji polskiego Kościoła ma miejsce i mogę ją obserwować. Powstają różne książki, wskazujące na różne aspekty życia polskiego Kościoła, bo tu funkcjonuje wiele wątków. Jeżeli komuś przyświeca redukcjonizm i chce widzieć Kościół tylko przez pryzmat jednego tematu, najlepiej trudnego, to po prostu nie chce nic widzieć i z pewnością ma w tym swój interes.
O. Marek podsumowuje "Książkę tę można polecić tym, którzy lubią plotki i mity. Kto miłuje wiedzę, lepiej zrobi, jeśli odda tę książkę na makulaturę. A ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski może być usatysfakcjonowany - rozgłos jest. Bo przesłanie książki jest jasne: "Chodzi mi tylko o rozgłos"."
Od kiedy wszedłem do Kościoła, tak na poważnie, i korzystam z jego oferty, a właściwie oferty Jego Samego, którego Kościół jedynie reprezentuje, wiem, że każdy tu znajdzie miejsce dla siebie. Ten, któremu do życia potrzebna jest krytyka wszystkiego, znajdzie swoje miejsce. Ten, któremu do życia potrzebna jest krytyka samego siebie, też znajdzie tu miejsce dla siebie. Ten, który chce spotkać ludzi niezwykłych, znajdzie tu takich. Ale i ten, który chce znaleźć tak zwykłych ludzi, że aż odpychających, też będzie usatysfakcjonowany. Tu jest wszystko, co ludzkie, bo Kościół właśnie ludzki jest i zarazem Boski, dlatego tu wszystko jest.
Bog nie ma religi, wiara to tez nie religia, wierze w zywego Boga i swiadomie oddalam mu swoje zycie i codziennie prosze o prowadzenie, blogoslawienstwo, wylanie milosci w moje serce do wszystkich ludzi co jest bardzo ciezkie, ja slucham slowa Bozego i zyje wedlug niego ...
OdpowiedzUsuńWierzysz w tego Boga, który dał Mojżeszowi dziesięć przykazań? Wierzysz w Jezusa, który mówił, że miłuj Boga całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a bliźniego swego jak siebie samego?
OdpowiedzUsuńWprawdzie mój wpis nie jest na temat Twojej wiary, ale zaciekawiło mnie skąd pomysł, że "Bóg nie ma religii". Z pewnością jest wielu bogów wymyślonych przez ludzi, z ludzkiego wymyślenia, pochodzących ze zdolności ludzkiego umysłu do kreowania rzeczywistości. Każdy z nich potrzebował wyznawców oddających mu cześć, funkcjonujących w ramach pewnych rytuałów. Jeśli nie były one zachowane, taki bóg szedł w zapomnienie. Ale od tysięcy lat wiadomo, że Bóg jest jeden, prawdziwy i to On stworzył świat, nie odwrotnie. Tyle, że dostęp do Niego, udział w Jego chwale nie jest dostępny każdemu, ponieważ nie każdy potrafi kierować swoją wolą. Często popadamy w kłopoty związane z wolną wolą i popadamy w życiowe kłopoty.