środa, 23 czerwca 2010

Arogancja polityczna

Do czego prowadzi arogancja polityczna możemy się przyjrzeć obserwując tegoroczne wydarzenia w naszym kraju.

Arogancja określana jest jako: "zuchwała pewność siebie połączona z lekceważeniem innych". W wizerunku polityka, moim zdaniem, powinna być traktowana jako ujma, jako coś co dyskwalifikuje człowieka jako dobrego polityka. Wiadomo, że nie ma ludzi doskonałych. Nikt nie musi być idealnym, by być politykiem. Nawet od świętych się tego nie wymaga, chyba, że ktoś jest laikiem w temacie religijnym i nie wie na czym to polega. Podobnie ocena polityka może wynikać z błędu nieporozumienia, czy nie zrozumienia sytuacji. Łatwo się pomylić. Zwłaszcza, że medialnie politycy są pokazywani zgodnie z interesem mediów.

Chciałbym pokazać dwa przykłady arogancji politycznej i skutków jakie przyniosły.

Pierwszy przykład to postawa naszego premiera wobec powodzi. To nie jest mój pomysł, ani ludzi, o których Niesiołowski tak bardzo lubi mówić, jako o ludziach PiSu. To Komisja Europejska zwróciła uwagę na brak działań w związku z dyrektywą dla naszego rządu dotyczącą zapobieganiu powodziom z 2007 roku. Premier Tusk stwierdził, że i tak nie uchroniłyby one Polski przed tegoroczną powodzią. Nie wiem, może tam też siedzą albo słabi intelektualnie, albo moralnie tępi, fanatycy i propagandziści PiSu. To przecież możliwe, PiS ma swoich ludzi w Parlamencie UE, a to pewnie z tego grona wyznaczani są ludzie do pracy w Komisji Europejskiej. Choć dokładnie to nie wiem. Kwestia, którą chciałem tu poruszyć to podejście Premiera: "po co się myć, jak zaraz się pobrudzę".

Tak sobie pomyślałem, że Tusk może również myśleć: "po co pisać ustawy, skoro je prezydent zawetuje". W tym kontekście rozumiem jego słowa o żyrandolach.

Jednak postawa naszego premiera wobec wymogów Komisji Europejskiej ma swoje skutki w kilku bardzo poważnie dotkniętych gminach i w kilku wyjątkowo dotkniętych skutkami powodzi. Ludziom dotkniętym skutkami powodzi z tego roku Premier Tusk powinien przesłać kopię swojej odpowiedzi na zarzuty Komisji, moim zdaniem, jest im to winny.

Drugi przykład arogancji politycznej wynika z moich osobistych domysłów na temat przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Na początku brałem pod uwagę błąd pilota, błąd obsługi naziemnej i ignorancję Putina. Wskazuję na niego osobiście, ponieważ traktuję go jako dzisiejszą formę "Cara", czy "pierwszego sekretarza" lub "sekretarza generalnego KC KPZR", czyli władcę absolutnego ruskiego imperium. Wizyta prezydenta innego kraju, wierzę w to głęboko, jest przez niego nadzorowana osobiście. Być może nie trzeba tu nawet brać poprawki na rodzaj sprawowanej przez niego władzy. Uważam, że nie tylko sobie zlekceważył tą wizytę, ale wręcz chciał być złośliwym. Nie przewidział jednak skutków i zrobił się kwas (nie pierwszy raz - jak śpiewa nasz czołowy bard dansingowy). Jednak się zrobił i skutki okazały się fatalne.

Myślę jednak, że wymiar tej katastrofy jest większy niż stosunki polsko rosyjskie. Nawet przepraszający za nie oficjel Rządu Rzeczpospolitej Polskiej jakiegoś dowódcę oddziału milicji, ich nie załagodzi. Mam głęboką nadzieję, że na tym szerszym polu skutków własnej arogancji Putin polegnie i pozostanie mu tylko czerpanie zysków z interesu jaki prowadzi z byłym przywódcą Niemiec. Na pewno będą bogaci, ale dla chama, świadomość bycia "byłym" będzie nie do zniesienia i zakłóci wszelką radość nawet z tego, że będzie go stać na wszystko to, co można kupić.

Co do katastrofy dodam tylko, że z tego co pokazywały te pierwsze przysłane do Polski dokumenty przedstawiające rozmowy w kabinie pilotów i z obsługą naziemną, mam wrażenie, że piloci jednak nie przyczynili się do rozbicia samolotu. Chyba, że poważne traktowanie obsługi naziemnej i ich wskazówek co do pozycji samolotu określiłoby się błędem. Jednak co miałoby wskazywać, żeby ich tak nie traktować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz